Staliśmy blisko siebie. Czekaliśmy na ruch przeciwnika.
-Patrzcie jakie to słodkie. Chłopaczek z siekierami i dziewczynka z nożykiem.-powiedział jeden z nich
-Hehe.-zaśmiałem się
-Z czego tak rżysz?-zapytał drugi
-Z was cwele. Nie wiecie na kogo trafiliście.-powiedziałem śmiejąc się dalej
-Toby co ty planujesz?-szepnęła Lucy
-Spokojnie. Staraj się unikać kul i atakuj.-powiedziałem, odpowiedziała skinieniem głowyRuszyliśmy do ataku, zwinnie unikaliśmy kul. Trzem kolesiom odciąłem głowy, Lucy też dała sobie radę. Po chwili usłyszeliśmy strzał. Osłoniłem Lucy przed kulą, która trafiła mnie w ramię.
Z.P.W Lucy
Toby zabił trzech ja też już kończyłam. Niestety usłyszeliśmy strzał, chłopak mnie osłonił ale został ranny. Zdążyłam złapać go aby nie upadł mocno. Gdy go położyłam rzuciłam siekierą w głowę kolesia.-Toby!!! Toby nie zasypiaj.
-Byłaś świetna.
-Oh Toby. Nie zasypiaj tylko zaraz zobaczę ranę.Zerwałam rękaw bluzy i zrobiłam z niej opaskę uciskową.
-Dasz radę wstać.
-Chyba tak.Pomogłam mu się podnieść, przy okazji zebrałam nasze bronie. Do domu mieliśmy jakieś trzy minuty drogi. Cały czas do niego mówiłam.
-Toby jak się czujesz?
-Nie wiem ja bólu nie czuję. Ale z tego co widać to brakowało milimetrów do tętnicy.
-Będzie dobrze.
-Dzięki. Potrafisz zachować zimną krew.
-Eh są takie chwile. O już widać villę.Szybko weszliśmy do środka, odrazu zjawił się Papa. Teleportował chłopaka do innego pomieszczenia. Do mnie podbiegła reszta rodziny.
-Lucy co się stało?-zapytał Masky
-Zaatakowali nas. Toby jest ranny.-z moich oczu spłynęły łzy
-C...chodź m..musimy ciebie też poskładać.-powiedział Hoody spoglądając na mnie i ubrania
-Dobrze Hoody.-chłopak podniósł mnie i pomógł dojść do sali aby zszyć moje ranyOpowiedziałam Hoody'emu co się stało i co zrobił Toby.
-Z tego co mówisz wynika, że on cie kocha.
-Eh...nie wiem.
-Nie okłamuj siebie. Nawet teraz o nim myślisz.
-Jak?
-Po twoim niepokoju to widać. Oczy są zwierciadłem duszy.
-Ale mądrości Hoody.
-Gotowe.
-Dzięki.
-Idź tam do niego. Ostatnie drzwi na prawo.
-Jeszcze raz dzięki Hoody. Upiekę ci ciasto truskawkowe.
-Dzięki.Wyszłam z pomieszczenia, udałam się tam gdzie powiedział Hoody. Nikogo nie było w środku prócz chłopaka.
Weszłam po cichu do środka, usiadłam obok łóżka i złapałam go za rękę.-Toby?-nic nie odpowiedział-Toby wiem że mnie słyszysz. Dziękuję ci za pomoc.-pocałowałam go w usta i już miałam wychodzić gdy poczułam dłoń trzymającą mnie
Z.P.W Toby
Gdy dotarliśmy byłem już słaby, zjawił się operator i mnie zabrał. Słyszałem że będzie wyciągał kulę. Po jakimś czasie widziałem ciemność. Kilka minut potem słyszałem głos to była Lucy, dziękowała mi. Poczułem na koniec jej usta na moich. Wtedy wiedziałem, że muszę wrócić dla niej. Otworzyłem oczy, gdy dziewczyna miała wstać i wyjść chwyciłem ją za rękę.-L..lucy zostań.-wyszeptałem
-Toby?!-odwróciła się, na twarzy miała uśmiech i łzy radości
-Jestem.
-Toby żyjesz.-przytuliła mnie, odwzajemniłem gest
-Nie umarłem mam powody by żyć.-przysunąłem jej twarz do mojejMusnąłem jej usta a ona tylko pogłębiła pocałunek.
-Zaraz przyniosę ci kolacje.
-Dobrze.Dziewczynaa wyszła, po chwili wpadli do pokoju chłopaki. Tak się cieszyli, że żyję.
******
Prosz kolejny rozdzialik na kolejne poczekacie trochę. Więc do następnego kochani.
CZYTASZ
Hi Sweety! // Hi Sweety I'm Back! [Zakończone]
FanfictionJaki los spotka dziewczynę która uciekła z rodziny zastępczej? Jak potoczy się jej życie gdy spotka ludzi różniących się od innych? Ale jeden chłopak to wszystko zmieni...całe jej życie