Time skip 2 weeks later
Dwa tygodnie...cholerne zwykłe dwa tygodnie. Ani jednego dnia, godziny czy minuty a nawet sekundy nie spuściłem jej z oczu...no nie tak dosłownie ale jednak. Całe te głupie dwa tygodnie siedziałem z nią. Nie żebym jej nie lubił czy cokolwiek...nie...polubiłem Lucy przez te kilka miesięcy. Jednak obietnica to obietnica musiałem się nią opiekować. Pokochałem ją jak młodszą siostrę.
Wracając jej stan niby stabilny ale ciągle była rozpalona i miała drgawki. Slendy wrócił trzy dni temu z wiadomością, że nie mogą namierzyć Toby'ego. Martwiłem się o niego oraz kilku innych domowników. Zastanawiałem się jaka będzie reakcja Lucy na te wieści. Z każdym dniem bałem się tego najgorszego...że się nie obudzi. Ciekawiło mnie co się dzieje w jej umyśle. Ale nie ważne.
Nagle moje zamyślenia przerwało skrzypienie drzwi. Założyłem maskę i się odwróciłem. W drzwiach stała Sally przecierająca oczka. No tak był już środek nocy, a ona pewnie nie mogła zasnąć...
-Znowu koszmary?-spojrzałem na nią
Dziewczynka przytaknęła, pokazałem gestem ręki by usiadła mi na kolanach. Posłusznie usiadła przytulając bardziej swojego misia. Spojrzałem na Lucy, spała już tak kolejny dzień nieruchomo. Nim się obejrzałem Sally zasnęła. Westchnąłem i zaniosłem ją do jej pokoju okrywając szczelnie kołdrą. Po czym wyszedłem i wróciłem do Lucy.
-Śpisz jak śpiąca królewna w bajkach dla Sally, która czeka na swojego księcia.-szepnąłem
Podszedłem do okna i wpatrywałem się w pełnię księżyca. Ta dziwne co ślepy widzi. Dzięki Slenderowi widzę, mimo że nie mam oczu. Nagle usłyszałem stękanie. Odwróciłem się w stronę Lucy, dziewczyna lekko poruszyła ciałem mając otawrte usta jakby wydawała niemy krzyk. Podbiegłem szybko i chwyciłem jej dłoń gładząc kciukiem wierzch.
-Toby? Proszę nie...nie rób tego...przecież Cię kocham...to nie prawda...nie mieszaj go w to...nic mi nie zrobił...nie kłamię...dlaczego mi nie wierzysz...Toby błagam nie rób tego...Toby?...nie Toby...błagam...NIE!*pisk*
Mówiła a raczej krzyczała przez sen. Wszystko okej ale o co chodziło z tym co mówiła. Musiała pewnie mieć koszmar. Wtedy światło księżyca padło na jej twarz. Wtedy jej włosy zrobiły się śnieżno białe, wyrosły z nich lisie uszy oraz tego samego koloru puszysty ogon wystający poza łóżko.
Zaskoczony odsunąłem się. Otworzyłem drzwi i wydarłem się na korytarz by ktoś przyszedł. Jak na zawołanie [no logiczne, bo ich wołałeś Jack XD dop.aut.]. Do pokoju wbili L.J, Jane, Jeff, Sally i Ben.
-Czego się wydzierasz?!-wrzasnął ospale Jeff
Wsakazłem im tylko na Lucy. Sally podbiegła i złapała jej ogon.
-Awww*-* jaki puszysty.-pisnęła wtulając się w jej ogon
-Kto to jest? Gdzie Lucy?-zapytali pozostali
-Wy jesteście takimi idiotami czy udajecie?-załamanie
-To było poważne pytanie.-mruknał ospale Ben
-Egh...jutro wszystko wam wyjaśnię. Idźcie spać.-westchnąłemWszyscy wyszli natomiast Jane musiała zabrać Sally. Zamknąłem drzwi i usiadłem w fotelu. Długo wpatrywałem się w nią do momentu, aż znurzył mnie sen. Zasnąłe. Spokojny wiedząc, że już po wszystkim.
******
Hejooo kochani. Sorki jak krótki rozdział ale wena podupadła tutaj. Obiecuję kolejny będzie dłuższy.Takie małe info jeszcze.
Dziś wypada rocznica opublikowania pierwszej książki na Wattpadzie
pt. Moja prawdziwa historiaChciałabym wam podziękować za ponad 500+ Follow oraz wiele wyświetleń + gwiazdek i komentarzy. Dziękuję wam bardzo kochani, że jesteście ze mną. Właśnie dzięki wam udało mi się zajść daleko w ciągu tego roku. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Devidianne
CZYTASZ
Hi Sweety! // Hi Sweety I'm Back! [Zakończone]
FanfictionJaki los spotka dziewczynę która uciekła z rodziny zastępczej? Jak potoczy się jej życie gdy spotka ludzi różniących się od innych? Ale jeden chłopak to wszystko zmieni...całe jej życie