Time skip kilka miesięcy później
Październik jesieńPrzez te kilka miesięcy niewiele się wydarzyło. Jak zwykle kłótnie co lepsze sernik czy gofry. Poznałam już każdą creepypastę oraz z kilkoma nawet zaprzyjaźniłam się.
Pewnie spytacie się co z Toby'm oraz moją maleńką Sally.Toby....jak to zwykle on. Miewa misje i raz wraca z czymś złamanym lub głębokimi ranami. Dzięki Brianowi jestem osobistą pielęgniarką dla proxych plus kilku domowników.
A Sally jak Sally...nie zabijałam już od tamtego dnia po powrocie z misji w hangarze gdzie omal nas nie zabito. Toby przejął się tym bardzo, aż Slendy wydał zakaz abym nie była już na żadnej misji. I wniosek prosty mam więcej czasu dla siostry.Zawsze czekałam cierpliwie kiedy proxy wracają z misji. Bałam się o tę trójkę bardzo, że kiedyś któryś z nich może zostaç przywleczony jako trup albo wcale. Jednak wolałam myśleć pozytywnie, że wrócą w kawałku.
Wracając pewnie chcecie wiedzieć co ze mną. No jak zwykle siedziałam u Sally w pokoju i czytałam jej bajki. Uważnie ich słuchała. Czasem nawet wymyślałam jakieś opowieści.
-Opowiedz jeszcze jedną proooszę!-złożyła rączki i klęczała
-Dobrze Sally ale chyba pora coś zjeść.-uśmiechnęłam się pstrykając ją w nosekUdałyśmy się do kuchni gdzie zobaczyłyśmy zmartwionego Slendera. To u niego bywało rzadko spotykane. Odwrócił się do nas i spojrzał tak jakby z małym uśmiechem gdyby umiał. Wiedziałam, że coś ukrywa potrafiłam już to dostrzegać.
-Slendermanie...co się dzieje? Coś z peoxy prawda?!-złapałam go za garnitur zniżając do mojego poziomu
-Tak. Wiesz, że to już 4 miesiące.-mówił spokojnie przyklękiwując na kolano
-Wiem ale nie rozumiesz, że cholernie martwię się o tę trójkę idiotów!-warknęłam
-Uspokój się Lucy!-Slender złapał mnie za ramiona-Masky przekazał mi, że Toby zrobił się agresywny i nieobliczalny. Hoody dodał, że dwa miesiące go nie ma tylko widują go gdzieś w okolicy.Dlaczego on to mówi tak cholernie spokojnie? Boję się o nich i to bardzo. Codziennie wstaje o świcie by ich przywitać ale jak mówił to już 4 miesiące. Popadłam w lekką paranoję i ogarnęłam się. Ale co poradzę to tak szybko powraca.
-Lucy myśl pozytywnie wrócą. Jeśli przed świętami nie wrócą wyruszymy na poszukiwania.-pogładził moje poliki i zaczesał grzywkę
Przytaknęłam tylko głową. Otworzyłam lodówkę, która była pusta. Wiedziałam już na kim się wyżyję.
-Woods!-wydarłam się stojąc już w salonie
-Czego się wydzierasz Lucy?!-odkrzyknął i odwrócił się razem z innymi w moją stronę
-Zeżarłeś to leć do sklepu na zakupy! A nie po piwo tylko lub dziewczyny wysyłasz!-dyszałam ciężko
-Ale sam wszystkiego nie zjadłem. A oni to co?!-wstał i pokazałna innych
-Trace do was cuerpliwość panowie. Moglibyście choć raz się ogarnąc i poszlibyście do sklepu. Czy ja wymagam wiele?-spojrzałam zaciskając dłoń na bluzie- Czy wy wiecie jak ja się czuję? Proxych nie ma długo i jeszcze Toby gdzieś znikł! Nie obchodzę najwidoczniej was wszystkich.-zacisnęłam dłonie w pięści oraź spuściłam głowę w dół- Mam was dość. Zachowujecie się jak banda dzieci mordująca ludzi. Rozumiem, że musicie ale są też obowiązki w rezydencji!-wydarłam się ciężko dysząc
-Lucy...-Sally złapała mnie za rękę
-Przepraszam Sally idę się przewietrzyć.-pogładziłam jej poliki z lekkim uśmiechem i wybiegłam z rezydencjiTymczasem w rezydencji
Z.P.W E.Jack
-Brawo zadowoleni jesteście?!-krzyknąłem wchodząc do salonu-Czy was do reszty pojebało?
-Nas w to nie mieszaj Jack. Winić można jedynie Jeffa.-rzekł z rękami w górze BenNie wytrzymałem, podszedłem i uderzyłem go z pięści w twarz.
-Myślałem, że będziecie choć trochę jej pomagać. Widzę jednak, że powinienem żałować, że puściliśmy Rogersa na misje. Gdyby tu był byłby bardziej użyteczny od ciebie Jeff. A teraz on zaginął a wy siedzicie tak spokojnie jakby wcale nie istniał.-wziąłem głęboki wdech biorąc Sally na ręce- Co się jeszcze lamicie do roboty kurwa?! L.J zajmij się Sally idę poszukać Lucy. Oby nie uciekła daleko.
Sam się zdziwiłem, że umiałem tak nawrzeszczeć na innych domowników niczym Slendy. Ale nie to mnie obchodziło, ważne teraz jest by znaleźć Lucy. Pamiętam dokładnie ten dzień przed wyjazdem proxy.
Retrospekcja...
To był kolejny zwykły dzień, jednak wieczorem Toby przed wyjazdem poprosił mnie abym z nim poważnie porozmawiał.
-O co chodzi?-spojrzałem pytająco
-Jack mam prośbę nie do odrzucenia.
-Wal.
-Zaopiekuj się Lucy do mojego powrotu. Chcę aby ktoś ją chronił bo niewiadomo kiedy wrócimy i o ile wrócimy cali?-mówił smutno
-Nie zapeszaj goglasty. Obecuje zajmę się nią jakby była młodszą siostrą.
-Nie! Chodzi mi, że jeśli bym zginął zajmij się nią jakby była twoją dziewczyną.
-Spokojnie Toby.-połozyłem mu dłoń na ramieniu- Zrobię wszystko by była szczęśliwa jak zawsze. Nie zabiorę ci dziewczyny. Powodzenia wróćcie szybko.Toby uśmiechnął się i skinął głową na znak, że musi coś jeszcze załatwić. Tamtego dnia wieczór spędziłem wraz z Sally oraz Lucy.
Koniec retrospekcji...
Ubrałem długą kurtkę i pobiegłem w las starając się wyczuć zapach Lucy. Tak umiałem wyczuć zapach idealnie w końcu nie bez powodu czułem jak każda ofiara się bała. Wracając lunął straszny deszcz. Wiedziałem, że muszę szybko ją odszukać. Nie mogę złamać obietnicy...
******
Wielki powrót kochani. Tak wena jest i utrzyma się. Już myślałam, że nic nie wymyślę ale jednak zawsze istnieje maleńka nadzieja.
No to na tyle piszcie komy co sądzicie o rozdziale nie zapominajcie o gwiazdkach one też magicznie działają.
No to miłego wieczora :*
CZYTASZ
Hi Sweety! // Hi Sweety I'm Back! [Zakończone]
FanfictionJaki los spotka dziewczynę która uciekła z rodziny zastępczej? Jak potoczy się jej życie gdy spotka ludzi różniących się od innych? Ale jeden chłopak to wszystko zmieni...całe jej życie