Hi Sweeetie I'm Back! 8

2.7K 174 106
                                    

[muzyka w mediach tylko dla takiej atmosfery]

Dziś były Święta. Tego dnia z rana udałam się do Jasona by wziąć prezenty. Po wczorajszym nadal czuję się dziwnie. Ten chłopak mimo że tu mieszkał to mnie widział ale ja jego nie. Jednak jestem mu wdzięczna za pomoc. Nie wiem co by się stało wtedy ze mną gdy zemdlałam. Pamiętam tylko jasne światła potem znów ciemność.

Po kilku minutach byłam w sklepie zabawkarza. Mężczyzna podbiegł do mnie oglądając uważnie.

-Nic ci się nie stało?!-złapał mnie za ramiona patrząc w oczy
-Um nie. A co się miało stać?
-Nie ważne. Prezenty ci wczoraj zapakowałem i masz już naszykowane.
-Okej.

Podeszłam do dwóch siatek biorąc je w obie ręce. Jason spojrzał na mnie wnikliwym spojrzeniem po czym dodał.

-Do wieczora Lucy!-krzyknął gdy wychodziłam ze sklepu

Zaśmiałam się i ruszyłam do domu. Przez tej czas czułam się obserwowana, nie mogłam wyczuć kto to. Po jakimś czasie dotarłam do domu gdzie panował bałagan w salonie oraz w kuchni. Szybko odniosłam torby na górę pod łóżko.

Szybko zeszłam na dół pędząc do kuchni.

-Co tu się odwala?!-krzyknęłam widząc bałagan jaki zrobili Jeff, Ben oraz Offendy-Wynocha akysz wy diabły!-krzyknęłam bijąc ich wałkiem do ciasta po głowach, cała trójka szybko się ulotniła

Przeleciałam wzrokiem kuchnię, ubrałam fartuch i zaczęłam sprzątać. W między czasie przyszła Jane oraz Sally, które pomogły przy gotowaniu i robieniu ciastek.

Siedziałyśmy w tej kuchni do godziny 15. Gdy wszystko było gotowe i tylko ciastka stygły ruszyłam do salonu ogarnąć kolejny bajzel.

-Dobra chłopaki ja rozumiem, że ozdabianie domu to świetna zabawa ale serio deska od kibla nad kominkiem?!
-To Jeff!-krzyknęli w obronie pokazując czarno włosego
-Nie mam do was sił dzieci. Zdejmujcie to wszystko, Tim, Brian i Helen idziecie ze mną na strych po ozdoby. Jack pilnuj tych matołków bo znowu coś zepsują.

Chłopaki poszli ze mna a pozostali zajęli się sprzątaniem pod czujnym okiem Jacka. Po chwili przekopywaliśmy strych w poszukiwaniu ozdób na choinkę oraz lampek na udekorowanie domu. Po jakimś czasie wróciliśmy i zaczęło się. Przydzieliłam każdemu co ma robić. Gdy skonczyli dałam im po ciastku w nagrodę. Powoli zbliżała się 18, postanowiłam zabrać się za swój wygląd. Ruszyłam do pokoju i wzięłam gorącą kąpiel, po wyjściu wysuszyłam dokładnie włosy rozczesując je dokładnie. Owinięta w ręcznik weszłam do pokoju gdzie leżało pudełko na łóżku. Podeszłam do niego i przeczytałam karteczkę.

"Droga Lucy to taki prezent jeśli bym nie wrócił na święta. Jednak postaram się być kochanie. Twój Toby."

Łzy spływały mi momentalnie po twarzy. Tak bardzo chciałam go zobaczyć, płakałam tak jeszcze chwilę do momentu gdy do pokoju przyszły Jane i Sally. Dziewczyny spojrzały na mnie i przytuliły. Po chwili Jane zrozumiała dlaczego płakałam.

-No dalej otwieraj nie maż się jak malutka dziewczynka.-zaśmiały się

Powoli otworzyłam pudełko gdzie była czerwona sukienka z długimi rękawami zakończonymi białym futerkiem, dół był luźny również zakończony białym futerkiem. Do tego były rajstopy w biało-czerwono-zielone paski oraz zielone buty do kolan. Wyglądałam prawie jak świąteczna wersja Elfa niczym taki Ben. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się sobie. Puszysty ogon wystający spod sukienki, białe długie włosy, lisie uszy i niebieskie jak ocean oczy. Przyzwyczaiłam się do tego wyglądu jednak chciałabym być taka jak dawniej. Dziewczyny uśmiechnęły się i przytuliły mnie. Dopiero teraz zauważyłam stroje Jane i Sally. Były podobne jednak Jane miała tylko zieloną wersje stroju, natomiast Sally różowy. Chwilę pogadałam z dziewczynami i wyszłyśmy z pokoju zabierając prezenty, dla Sally miałam coś specjalnego. Pewnie się zastanawiacie czy ona wierzy w Mikołaja. Nie ale dziś rano widziałam jednego kręcącego się w gabinecie Slendera.

Gdy byłyśmy w salonie postawiłyśmy prezenty przy stosiku innych i udałyśmy się do kuchni. Pomogłyśmy nakryć do stołu oraz dokończyć szykowanie dań. W pewnym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko poszłam je otworzyć. Za nimi stali nasi goście. L.j, Jason, Candy Pop, Kagekao, Cat Hunter, Nurse Ann, L.Jill, Pupet oraz jeszcze kilkoro innych postaci, których akurat nie znałam. O godzinie 20 zasiedliśmy do stołu i jedliśmy kolację. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Uprzedził mnie Jason idąc je otworzyć. Po chwili wrócił i powiedział, że ktoś pewnie żarty robił. O godzinie 21 udaliśmy się do salonu, jednak nie był on pusty bo ktoś stał przy kominku. Postać była ubrana w ciemną koszulę oraz spodnie. Po chwili gdy się odwrócił wiedziałam, że to był ten tajemniczy chłopak.

-Proszę, proszę kogo my tu mamy zgubiona dusza!-krzyknął Jeff podbiegając do niego z nożem
-Jeff zostaw go!-nie zdążyłam go złapać jednak chłopak obronił się wykręcając Jeffowi rękę
-Oh Jeff już mnie nie pamiętasz? Tak jak inni? Nie ma mnie pół roku a wy zapominacie o mnie.-spojrzał na wszystkich

Szybko podszedł do mnie a reszta cofnęła się do tyłu. Chłopak szarpnął mnie za ramię przez co pisnęłam z bólu mając łzy w oczach. Czułam jego spojrzenie na sobie jednak nie patrzyłam dalej. Zirytowany ujął dłonią mój polik zsuwając ją na podbródek, który delikatnie uniósł. Zamknęłam oczy bojąc się.

-Zupełnie jak tamtego dnia. Bałaś się jak teraz.-szepnął seksownie-Chciałaś ujżeć moją twarz. Masz dobrą okazję.-odsunął się trochę i zdjął maskę z ust oraz gogle

Wtedy zamarłam. Zakryłam usta a z oczu spływały mi strumienie łez.

-T..to nie możliwe. M..mówili, że zginąłeś!-krzyknęłam rozpłakując się na dobre
-Tak to ja ten sam Toby, żywy i prawdziwy.

Podszedł ponownie ujmując mój podbródek, uniósł lekko w górę bym patrzyla w jego oczy. Po chwili wpił się mocno w moje usta przez co z mych oczu spływało jeszcze więcej łez. Oddawałam pocałunki zachłannie uwieszając dłonie na jego szyi. Przekazywałam mu wtedy co czułam.

-Kocham cię Lucy.-szepnął przytulając mnie
-Ja ciebie też Toby.

W tle słyszeliśmy wielkie uuuuuu oraz oklaski. Chłopaki przywitali się z Toby'm. Otarłam łzy i uśmiechnęłam się.

-To chciałem zobaczyć....twój uśmiech.-podszedł obejmując mnie w pasie i ponownie pocałował-Kocham cię, zawsze myślałem o tobie.-szepnął miedzy pocałunkami

Przerwało nam chrząknięcie, jednak chłopakowi nie spieszyło się by się odkleić. Jednak oderwaliśmy się i wszyscy dawali sobie prezenty. Po prezentach nie mogło zabraknąć gryw butelkę. Toby wyrwał nas z tego mówiąc, że chce się mną nacieszyć. Udaliśmy się do jego pokoju, było tam posprzątane i czysto. Stanęliśmy na środku pokoju gdzie padały promienie księżyca. Chłopak uśmiechnął się czule i wpił mocno w moje usta. Przekazywaliśmy sobie w pocałunku całą tesknątę oraz inne uczucia. Wtedy poczułam, że mój ogon się nie ruszał. Na chwilę się oderwaliśmy nie było mojego ogona ani lisich uszu. Nie rozumiałam o cochodziło.

-To był test dla mnie. Czy nadal będę ciebie kochać nawet jak się zmienisz.

Zaśmiał się całując mnie ponowmie. Oddawałam mu każdy kolejny pocałunek. W pewnym momencie padliśmy na łóżko. Chłopak schodził coraz niżej z pocalunkami gdy spojrzał na mnie przytaknęłam i dalej wiadomo co było.

To był najlepszy wieczór mego życia, Toby wrócił i wiem, że dalej mnie kocha. Nigdy tego nie zapomnę.

Ciąg dalszy nastąpi...

******
Hej kochani
Wesołych Świąt i bogatego Mikołaja i dużo prezentów.
Tak dziś wstawiam kolejny rozdział. Nie wiem kiedy kolejny ale postaram się go kiedyś wstawić.
Wyjeżdżacie gdzieś? Ja tak do siostry i wracam w nowy rok.

Więc no miłego dnia i mile spędzonego czasu z rodziną ^-^

Hi Sweety! // Hi Sweety I'm Back! [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz