Hi Sweetie! 22 KONIEC

2.8K 193 38
                                    

Ciemność...
Mrok...
Czy ja...
Umarłam?
Nie...
Przecież...dalej żyję co nie...
Tylko dlaczego tu tak ciemno...
Nie wiem na czym stoję...
Albo może ja latam...
Nie to przecież dziwne...

Nagle coś mnie oślepiło...
Jakieś ...jasne światło
Krzyk...
Błaganie...
Płacz...
Pisk...
Śmiech...
Krzyk...
Ból...
Siekiera...
Krew...
Toby...
I znowu ciemność...

Próbowałam otworzyć oczy ale oślepiło mnie jasne światło. Zmrużyłam oczy, po chwili oswoiłam się ze światłem. Wtedy usłyszałam miliony głosów i pytania.

-Lucy jak się czujesz?-zapytał ktoś będący obok mnie
-D..dobrze tylko dziwnie tak jakoś.

Nagle spod pościeli wyszło coś białego i miękkiego. Odkryłam się cała i moje zdziwienie i przerażenie było ogromne. To był mój lisi ogon, pomacałam jeszcze na głowie gdzie były lisie uszy.

-Nie wierze...kiedy to?-spojrzałam na każdego
-Ostatniej nocy się przemieniłaś. Mówiłaś coś przez sen i takie puf jesteś lisem.-odpowiedział Jack
-Gdzie Toby?

Pov. E.Jack

Nagle padło to jedno pytanie na które wszyscy byliśny gotowi by je usłyszeć.

-Gdzie Toby?-zapytała ściskając pościel
-Jak Slendy wróci odpowie ci na to pytanie.-rzekł Roześmiany
-Dobrze.-posmutniała
-Nie smuć się Lucy dziś ma padać śnieg-pisnęła Sally

Dziewczyna od razu się uśmiechnęła. Podałem jej śniadanie, które szybko zjadła. Przez resztę dnia odpoczywała.

Pov. Lucy

Reszta dnia minęła spokojnie ale po południu zaczął padać śnieg. W sumie co się dziwić końcówka listopada. Postanowiłam w końcu wstać z tego łóżka. Przeleciałam wzrokiem po pokoju. Podeszłam do szafy i wyjęłam ciemne spodnie, koszulkę oraz bluzę. Poszperałam w poszukiwaniu kurtki zimowej i butów. Po kilku minutach znalazłam ciemno zieloną kurtkę z futerkiem na kapturze, który jest na suwak, wełniany szalik oraz ciemno brązowe trapery. Ubrałam się i przejrzałam w lustrze jak bardzo widać mi ten ogon.

-Spory nawet i do tego taki puszysty.-uniosłam ogon przeczesując go palcami

Po chwili jakoś ukryłam nieco ten ogon dzięki kurtce przed kolano mogłam ukryć jego sporą część. Zeszłam na dół wszyscy siedzieli w salonie po cichu wyszłam na zewnątrz biorąc głęboki wdech.

-Wreszcie świeże powietrze.-westchnęłam

Ruszyłam w las z uśmiechem na ustach. Obserwowałam jak płatki śniegu padały. Przypomniało mi się jak w dzieciństwie bawiłam się z Sally na śniegu. Lepiłyśmy bałwana, budowałyśmy iglo, rzucałyśmy się śnieżkami po prostu świetnie się bawiłyśmy. Mimowolnie po moim policzku spłynęła samotna łezka. Nagle znikąd poczułam silne ramiona obejmujące mnie.

-T...Toby?-szepnęłam a kolejna łezka spłynęła po ciepłym poliku
-Nie to nie Toby. Wiem, że za nim tęsknisz ale musisz być cierpliwa.-szepnął do ucha
-Jack przestań. Chce go w końcu zobaczyć tak bardzo mi go brakuje.-odwróciłam się wtulając w niego
-Wróci zobaczysz.

Po chwili odsunęłam się ocierając łzy, spojrzałam w jego puste oczodoły.

-Chwilami zastanawiam się jak ty widzisz.
-Heh tłumaczyłem setki razy Slendy jakoś to zrobił.-zaśmiał się-To co ruszamy dalej? Za chwilę pewnie Sally wybiegnie na dwór.

Przytaknęłam i ruszyliśmy dalej na spacer. Czułam się trochę lepiej ale nadal miałam tę pustkę w sercu. Chciałabym znowu go zobaczyć, przytulić, wypłakać się oraz znowu go pocałować. Odruchowo przesunęłam palcami po ustach. Lekko się zarumieniłam, po chwili poczułam jak Jack złapał mnie za dłoń.

-Chodźmy już do willi niedługo będzie ciemno.
-Dobrze.-przytaknęłam i zawróciliśmy

Po kilku minutach dostrzegłam przed willą doprawdy uroczy widok. Sally rzucająca śnieżkami w Jeffa i na odwrót. Reszta domowników śmiała się z tego widowiska. Postanowiłam dołączyć. Zlepiłam ze śniegu kulkę i strzeliłam head shota w Jeffa. Chłopak odwrócił się w moją stronę z mordem w oczach i ruszył biegiem za mną. Próbowałam uciec ale potknęłam się o własne nogi. Po chwili dopadł mnie Jeff atakując łaskotkami, nie mogłam wytrzymać i płakałam ze śmiechu. Po naszych wygłupach długo otrzepywano mnie ze śniegu i mój biedny ogonek, który już nie był taki śnieżnobiały. Spojrzałam w stronę lasu czując czyjeś spojrzenie na sobie. Odwróciłam się i weszłam za chłopakami i Sally do willi. Udałam się do pokoju przebrać w suche ciuchy i zeszłam na dół siadając koło chłopaków oglądających coś w telewizji. Nagle wyświetliła się informacja, która każdemu zmroziła krew w żyłach.

To był ON...

Ciąg dalszy nastąpi...

******
Hejo kochani przepraszam,że tak długo nie było rozdziałów bo sami wiecie szkoła i wgl. A ostatnio miałam wywiadówkę jak każdy uczeń i no trochę się oberwało za ocenki. No cóź bywa każdy rodzic się uczepi o byle co.
Piszcie komy i zostawiajcie gwiazdki bo tobardzo motywuje. Miłego wieczoru.

Hi Sweety! // Hi Sweety I'm Back! [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz