Rozdział 6. Książę i król

5.1K 545 101
                                    

  Eidian zastanawiał się co go podkusiło i wcale nie był z siebie dumny. Kiedy stał przed Kassidią, wydawało mu się, że to co mówi jest właściwe. "Zwyczajna", czyli jak większość mieszkańców miasta. Taka normalna, jednak dla Eidiana, który przywykł do delikatnych dam dworu, to słowo miało całkiem inny wymiar. Wydawała mu się beztroska i trochę szalona, skoro przybiegła za naszyjnikiem aż do pałacu. Mógł mieć tylko nadzieję, że dziewczyna zrozumiała to pokrętne pojmowanie. Sądząc po jej minie, szanse były nikłe.

  Zamyślił się, idąc w stronę sali obrad. Powinien pojawić się tam choć na chwilę. Był to jego parszywy obowiązek.

  Jednocześnie miał ochotę, aby pobiec za magiczką i ją przeprosić. Nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Sam nie wiedział, czy w tej chwili kieruje nim dbałość o dobrą reputację jako księcia, czy emocje. Zmierzwił włosy ręką i przystanął niezdecydowany. 

  — Wyglądasz jakbyś przeszedł przez tornado. — Usłyszał znajomy głos z charakterystyczną nutą arogancji. 

Eidian drgnął zaskoczony, bo nawet nie zauważył przybycia kuzyna.

  — Niewiele się pomyliłeś — odparł, będąc myślami gdzieś indziej.

  Dakai niedawno skończył dwadzieścia lat, więc był starszy od księcia o całe dwa lata. Dokąd Eidian sięgał pamięcią, jego kuzyn jawił się, jako lubiący się wywyższać i szczególnie źle traktujący służbę. Kiedyś wylał na służącą talerz gorącej zupy, krzycząc, że mu nie smakuje. Kobieta do dziś ukrywała szpecące blizny. Mimo że młody lord Forrenu wyrósł już z takich zachowań, nadal nazbyt obnosił się ze swoim pokrewieństwem.

  — Nie było cię na spotkaniu. Jego wysokość nie wyglądał na zadowolonego.

  — Wyobrażam sobie. Już się skończyło? — Eidian zaklął w myślach.

  Dakai ostrożnie skinął głową, tak aby nie zepsuć swojej fryzury. Miał blond włosy, co było rzadkością w ich dynastii. Jedynie on oraz jego dwie siostry odziedziczyli jasną karnacje po matce, a przez to wyróżniali się przy pozostałych Deverill'ach.

  — Będę musiał wytłumaczyć się ojcu. Jesteś pewien, że zauważył moją nieobecność? Może mu to umknęło...

  — Czy w innym wypadku patrzyłby na twoje puste miejsce, jakby odliczał ci czas, w którym masz się pojawić?

  Eidian skrzywił się i jeszcze bardziej zmierzwił fryzurę. Przeczuwał kłopoty.

  Dakai obserwował go z lekko zakłopotaną miną. Nerwowo obracał złoty pierścień, który gryzł się kolorystycznie z resztą czerwono-srebrnego stroju.

  Książę potrząsnął głową. Miał ważniejsze sprawy na głowie, niż poczucie estetyki Dakaia.

  — Pewnie jeszcze jest na sali. Pójdę tam — zdecydował, myśląc na głos.

  W korytarzu pojawił się jeden z członków rady. Przechodząc obok następcy tronu, skinął mu głową, za to Dakaia potraktował jak powietrze. Królewski bratanek nie cieszył się zbyt dużym szacunkiem, z racji tego, że był najmłodszym wśród doradców, nie licząc księcia, i dopiero dwa razy uczestniczył w posiedzeniach. Zajął to miejsce po swoim ojcu, który zmożony chorobą, nie mógł ostatnio ruszyć się z Forrenu.

  Dziedzic tronu bez pożegnania ruszył szybkim krokiem w kierunku sali. Zatrzymał go niepewny ton kuzyna:

  — Powinieneś coś jeszcze wiedzieć. — Popatrzył na niego brązowymi oczami. — Obrady nie skończyły się na temacie drogi do Sarrias. Posłaniec przyniósł ostrzeżenie. Wygląda na to, że Chantria ma nowego wroga.

Czas Feniksa (TOM I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz