❕ Poprawki w planach, więc jeśli czytacie to przed nimi, musicie przymknąć oko na niektóre błędy❕
Co wybrać, jeśli możliwością jest tylko większe lub mniejsze zło?
Od lat władza Chantrii spoczywa w rękach despotycznego króla Gavenrisa. Dawne Rasy zo...
Mijała spalone doszczętnie budowle. Królewskie smoki krążyły nad miastem, wylewając wiadra wody na tlący się gruz. Pomagali im magowie, kierujący wodą, która w jakiś sposób rozlała się po ulicach, oraz dusząc pod magicznymi kopułami niższe z płomieni.
Przebiegła obok głównego zbiornika wody, czy raczej tego, co z niego pozostało. Powinna bardziej zmartwić się tym, że najważniejsze źródło ich wody zostało doszczętnie zniszczone, jednak nie potrafiła wykrzesać z siebie takich emocji.
Matki z dziećmi płakały wsparte o ściany, które zostały z ich domostw. Niektórzy pochylali się nad ciałami leżącymi w kałużach krwi.
Kassidia wiedziała kto to zrobił. Dlatego biegła jeszcze szybciej.
Jakiś mężczyzna ubrany w liberię gwardzisty próbował ją zatrzymać, jednak wyrwała się szybko. Nawet nie słuchała co do niej mówił. Pognała przed siebie, unosząc brzegi obszernej sukni.
Po paru dłużących się chwilach przystanęła przed swoim domem.
Budynki po drugiej stronie ulicy zajął ogień, ale nie dotarł do jej mieszkania. Jedyny, jasny promyk w chaosie, w jaki zamieniło się jej życie.
Susem pokonała stopnie. Drzwi były otwarte, jakby profesor wybiegł w pośpiechu. Znowu musiała zadać sobie pytanie, jak ją znalazł? I skąd wiedział, że jest w niebezpieczeństwie?
Nie to było teraz najważniejsze. Wspięła się na ostatnie piętro do swojego pokoju. Klapa huknęła, opadając na podłogę.
Pod wykuszowym oknem siedziała skulona Nessa.
— Dzięki, Handru! Jesteś cała? — Zerwała się na równe nogi.
— Ness! Jak dobrze, że ci nic nie jest. — Kassidia poczuła wyrzuty sumienia, że dopiero teraz pomyślała o przyjaciółce. — Gdzie jest Biron?
— Tutaj. — Jak zwykle bezszelestnie wyłonił się z cienia za jej plecami. Rozglądał się po pokoju. — Uciekliśmy, gdy zaczęło się zamieszanie.
— Smoki atakowały pałac. To było straszne — dopowiedziała Nessa, podtrzymując się o komodę, jakby nie mogła ustać nogach.
— Większość została zestrzelona przez łuczników — dodał Biron — ale niektórym udało się podpalić pałac.
— Latał wśród nich ogromny smok bez jeźdźca.
— Zobaczyliśmy ogień i pobiegliśmy do domu Nessy, sprawdzić czy się nic nie stało.
Kassidia patrzyła to na chłopaka, to na przyjaciółkę.
— Nie znaleźliśmy ich — dokończyła przyjaciółka z załamaną miną.
— Dom zniknął w pożarze.
— Tak mi przykro, Ness — zawołała Kassy, podbiegając by przytulić przyjaciółkę.
Ta po chwili odsunęła ją od siebie.
— A co się stało tobie? Płakałaś!? I gdzie jest Eidian?
Teraz to Kassy poczuła, że słania się na nogach. Musiała usiąść na łóżku.
— Nie mam pojęcia, gdzie jest Eidian —westchnęła ciężko, uświadamiając sobie, że nie wiedzą o klątwie. Nie powiedział nawet Bironowi. Będzie musiała to zrobić, jednak teraz była za bardzo wyczerpana na tak długą rozmowę. — Delikatnie mówiąc, nie jest już sobą.
— Co masz na myśli? — spytał Biron, siadając obok niej. Trzymał na kolanach zwiniętą kartkę.
— Wytłumaczę to wam, ale nie teraz. Wracając... Wpadłam wprost w łapy tego wojownika co walczył ze mną w Ravenhill. — Nessa uniosła dłoń do ust, by powstrzymać okrzyk przerażenia. — Na pomoc przyszedł mi Morred. Niestety, skończyło się to tak, że ta bestia zabrała go ze sobą — powiedziała z głęboką nienawiścią.
Nikt nie śmiał się odezwać. Wszyscy byli w zbyt głębokim szoku, zbyt przerażeni tym co usłyszeli.
To Kassidia podniosła się pierwsza.
— Muszę go odnaleźć. Wyruszam jeszcze dziś — poinformowała, podchodząc do szafy. Zaczęła wyrzucać ubrania na podłogę i szukać czegoś w co mogłaby je zapakować.
— Pomożemy ci — zaoferowała Nessa.
— A twoja rodzina? — Kassidia wzdrygnęła się. Jej głos zabrzmiał tak zimno.
Może to co zrobił ten wojownik zmieniło mnie na zawsze? — spytała samą siebie. Wolała by tak nie było, jednak nie potrafiła znaleźć w sobie współczucia dla przyjaciółki, gdy jej świat zawalił się na głowę.
— Nie wyruszaj, dopóki ich nie znajdę. To nie potrwa długo — stwierdziła brunetka.
— Nie wiem, Ness, czy to dobry pomysł.
— Ma rację — poparł dziewczynę Biron. Kassidia najpierw pomyślała, że jest po jej stronie, jednak spojrzał jej w oczy i dodał: — Nie możemy pozwolić ci zapuszczać się samej tak daleko na północ. Poza tym, lepiej by było upewnić się czy z Eidianem też wszystko w porządku.
— Dobrze — skapitulowała.
Biron martwił się o przyjaciela, bardziej niż ona. Czy stała się w ciągu godziny aż taką egoistką?
Przypomniała sobie słowa Birona. Powiedział coś, na co dopiero teraz zwróciła uwagę.
— Co znaczy "tak daleko na północ"?
Chłopak wyglądał na zmieszanego. Miął w dłoni kartkę.
— Daj jej to. — Nessa posłała mu naglące spojrzenie.
— Twój prześladowca zostawił ci wiadomość. — Z tymi słowami podał dziewczynie skrawek papieru.
Po fakturze rozpoznała swój uczelniany pergamin. Rozłożyła i zmierzyła się z krótką wiadomością:
Przełęcz pod Orlim Wierchem. Jeśli zechciałabyś oddać to co należy się mnie.
Zapraszam, Książę Północy, Władca Feniksa
Twój Generał Aeron Heribon
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.