Kassidia zamarła z głupią miną na twarzy. Rozdziawiła usta, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka przed sobą.
Za taką zniewagę czekała ją kara. Złamała pewnie kilkanaście absurdalnych przepisów, a co gorsza obraziła rodzinę królewską Chantrii. Oblał ją zimny pot.
— Ja... Tak bardzo przepraszam, Wasza Wysokość! Nie miałam pojęcia, że...
— Naprawdę go nie poznałaś? — Biron miał bardzo dobry powód do śmiechu. — Właśnie dokonałaś morderstwa czyjegoś ego.
— Bardzo śmieszne. Wszyscy się uśmialiśmy — warknął następca tronu. — Nie każdy musi mnie znać.
— Pomyliłam cię z twoim kuzynem — tłumaczyła się rozpaczliwie. — Podobno przyjechał do Galendry. — Tylko pogorszyła sprawę. Chłopak skrzywił się, jakby zjadł coś gorzkiego. — Znaczy... chciałam powiedzieć... Mości Książę...
— Nie. Jestem Eidian, a nie "wasza wysokość". Za to mój kuzyn to inna sprawa. Jest tu, ale wierz mi, nie chciałabyś go spotkać.
— O tak. Większego nadętego dupka...
— Biron, nie kończ. Tu ściany mają uszy.
Chłopak przewrócił oczami.
— Nie boję się tego palanta.
— Nie będę cię bronił w nieskończoność!
— A tak właściwie, czemu go chronisz? Przecież to złodziej! — przerwała Kassidia.
— Dzięki, za solidarność. — Biron otaksował wzrokiem jej strój, dając do zrozumienia, iż zauważył, że stanem majątkowym bliżej jej do niego, niż do księcia. Speszyło ją to.
Eidian nie zauważył sugestii.
— Gdy kogoś ratujesz raz za razem, zawsze obiecujesz sobie, że to ostatni raz. Jednak im częściej to robisz, przestajesz się wahać. Powiedzmy, że ratowanie tego głupka to nabyty odruch — wyjaśnił książę, mierząc Birona wzrokiem, na widok którego każdy rozsądny człowiek uciekałby czym prędzej.
— Przesadzasz. Było najwyżej pięć takich sytuacji.
— Sześć.
— To z podkuchenną się nie liczy — prychnął. — Nic by mi nie zrobiła.
— No nie wiem. Może to ten tasak, który niosła wyglądał tak groźnie?
— Co!? — Nawet nie próbowała sobie wyobrazić, czym mógł tak bardzo podpaść. Gdy zaczął nabierać powietrze, uniosła szybko ręce. — Dobra nie chcę wiedzieć!
— To bardzo ciekawa historia.
— Biron, zlituj się.
Kassidia obserwowała sprzeczkę, zastanawiając się, jak ci dwaj mogli się poznać. Książęta z reguły nie zadawali się ze służbą. Przynajmniej do teraz była o tym przekonana. Łączyła ich pokręcona przyjaźń, podobna do tej między Kassy a Nessą.
— Stoimy tu i stoimy. Czy straże w ogóle tu nie chodzą? — spytała.
Brązowowłosy chłopak wyjął z kieszeni spodni mały zegarek. Cenna rzecz. Musiał być kradziony.
— Będą tu za dwie minuty. Naprawdę, są coraz bardziej przewidywalni. Miło było poznać — rzucił w kierunku magiczki. Zatrzymał się w pół kroku, gdy mijał dziewczynę. — Jak ty właściwie masz na imię?
— Kassidia.
— Do zobaczenia, Kassy — mrugnął do niej i ruszył dalej.
— Zaraz! A mój wisiorek?
CZYTASZ
Czas Feniksa (TOM I) ✔
Fantasy❕ Poprawki w planach, więc jeśli czytacie to przed nimi, musicie przymknąć oko na niektóre błędy❕ Co wybrać, jeśli możliwością jest tylko większe lub mniejsze zło? Od lat władza Chantrii spoczywa w rękach despotycznego króla Gavenrisa. Dawne Rasy zo...