Kassidia nie miała pojęcia kim jest "Keelin" ani dlaczego ta obca kobieta znalazła się na progu jej domu. Przedłużająca się cisza coraz mniej się jej podobała, tak samo jak świdrujące spojrzenie obcej.
— Musiała pani pomylić domy — odparła uprzejmie i już miała zamknąć przejście, gdy ręka kobiety wystrzeliła do przodu i przytrzymała skrzydło drzwi.
— Czekaj! — Jej siła zaskoczyła dziewczynę. Starsza kobieta miała dużo werwy jak na swój wiek. — To nie może być przypadek. Czy nadal tu mieszka...
W tej samej chwili w korytarzu rozległy się kroki Morreda.
— Kassy, co się dzieje? — Wyjrzał nad ramieniem wychowanki. Na widok przybyłej zmarszczył brwi. Sekundę później na jego twarzy pojawiło się zdumienie, a potem niechęć. — Jassari — bardziej syknął niż powiedział.
— Mnie też miło cię widzieć — odgryzła się kobieta.
— Nie masz tu czego szukać. Kassy, zamknij drzwi — polecił i zaczął się wycofywać się w głąb domu.
Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie.
— Słyszała pani. Do widzenia.
Naparła na drzwi, ale Jassari nie zabrała ręki.
Ile ta kobieta ma siły?! Na pewno nie korzysta z magii, a i tak mogłaby pokonać niejednego faceta.
— Tak się traktuje siostrę, Morredzie?- spytała głośno.
Kassidia była tak zaskoczona, że przestała stawiać opór. Jassari pchnęła drzwi i wyminęła dziewczynę. Brat obrócił się gwałtownie w jej stronę.
Taki sam nos, kształt ust, te same rysy! Rzeczywiście są podobni! Jak mogłam nie zauważyć? Tylko czemu nigdy nie wspomniał, że ma rodzeństwo?
— Myślałem, że nie żyjesz. Ale nie myśl, że cię opłakiwałem. Nigdy nie zapomnę, co zrobiłaś. Powinnaś mieć chociaż tyle taktu, by więcej się nie pokazywać. Łatwiej mi było z myślą, że nie żyjesz — powiedział jej wprost. Dziewczyna nigdy nie słyszała, aby jego głos ociekał takim jadem jak w tej chwili.
— Auć! — Skrzywiła się. — Ostre słowa, bracie. Nie przyjechałam tu po to, aby cię nękać. Chcę cię ostrzec.
— Więc mów co masz do powiedzenia — spojrzał z wściekłością w jej oczy. Była od niego niższa i prawdopodobnie też młodsza — a potem wracaj tam, skąd przybyłaś.
— Mam za sobą długą drogę. Najpierw chciałabym coś zjeść i się napić. Tego mi chyba nie odmówisz, braciszku? Poza tym oboje mamy sobie wiele do wyjaśnienia. — To mówiąc, zerknęła na Kassidię.
Morred odetchnął ciężko. Potem odsunął się w bok i gestem zaprosił siostrę do jadalni. Gdy ta, z zadowolonym uśmieszkiem, chciała przejść obok niego, nagle chwycił ją za ramię.
— W moim domu nie nosimy broni przy sobie.
— Pewne rzeczy się nie zmieniają, prawda? — odparła tajemniczo, ale posłusznie odpięła pas z przytroczonymi do niego czterema nożami. Przewiesiła go przez poręcz schodów. — Już.
Otaksował ją wzrokiem, szukając podstępu. Ubrana była w prostą, białą koszulę i płócienne spodnie. Nie wyglądało na to, aby zdołała gdzieś ukryć więcej broni. W końcu skinął głową i puścił jej ramię.
Gdy kobieta znikła w przejściu, zwrócił się do Kassidii:
— Proszę, przynieś nam coś do jedzenia i cokolwiek, by się działo... nie wierz w to, co mówi, dobrze?
CZYTASZ
Czas Feniksa (TOM I) ✔
Fantasy❕ Poprawki w planach, więc jeśli czytacie to przed nimi, musicie przymknąć oko na niektóre błędy❕ Co wybrać, jeśli możliwością jest tylko większe lub mniejsze zło? Od lat władza Chantrii spoczywa w rękach despotycznego króla Gavenrisa. Dawne Rasy zo...