Rozdział 21. Przebudzona magia

3.7K 397 79
                                    

Eidian wodził wzrokiem między wyciągniętym w jego kierunku sztyletem, a pełnymi rozpaczy oczami elfa. Jednak trudna decyzja nie była jego jedynym problemem. Odkąd handlarz dokonał przemiany, chłopak zaczął słyszeć drażniący szum, który zdawał się nie mieć konkretnego źródła.

— Jeśli pragniesz śmierci, czemu z nami walczyłeś? Miałeś okazję się zabić — stwierdził, wietrząc podstęp. — Teraz nie proś mnie o śmierć.

— Wolisz patrzeć jak cierpię? — spytał z chłodem w oczach. — Mogłem się tego spodziewać p o Devenrillu.

— Nie! Nie jestem jak mój ojciec — warknął ciemnooki książę. Denerwowało go, że wszyscy wokół biorą go za sadystę.

— Wyczuwam kłamstwo. Nawet twoja aura mówi co innego. Dlatego właśnie was oszczędziłem i nie dałem się zabić. Byłem ciekaw, kim jest człowiek o duszy czarnej, niczym bezksiężycowa noc. O aurze prawdziwego potwora — odparł, spoglądając srogo na Eidiana. — Już twój ojciec sprawiał lepsze wrażenie. Równie złą duszę widziałem tylko raz, setki lat temu, u ostatniego z Potężnych Magów. Co ciekawsze, obalił go twój przodek, jeśli dobrze pamiętam.

— Nie słuchaj go! — odezwał się Biron, na widok miny przyjaciela. — Przeklęty kłamca!

— Doprawdy? — Ręka ze sztyletem nawet nie drgnęła. — Ty znasz już prawdę, książę. Jeżeli nie oszukuję, weź sztylet.

Eidian wahał się tylko chwilę. Niespodziewanie wyciągnął rękę i złapał za rękojeść.

Na twarzy elfa odmalował się chwilowy triumf, który szybko znikł, gdy chłopak odrzucił broń daleko za siebie.

— Powtarzam - nie jestem mordercą i nie zamierzam nim zostać. Szukaj pomocy gdzie indziej — syknął i odwrócił się na pięcie.

Kassidia z Bironem, popatrzyli po sobie, a potem ruszyli za przyjacielem.

Nawet elf wyglądał na zaskoczonego. Uniósł upierścienioną dłoń.

— Nie zapomniałeś o czymś? Królowi nie spodoba się, jeśli zauważy, że jeden z pierścieni zniknął!

Eidian nie zareagował. Był już blisko wyjścia.

— A nie chcesz wiedzieć, po co twojemu ojcu takie sygnety? — spytał z naglącą nutą w głosie. — Tylko ja znam prawdę!

— Pieprz się — odparował książę, wcale nie po szlachecku.

Wyszedł na zewnątrz, a za nim w napiętej ciszy, dreptała pozostała dwójka.

Elf wybiegł za nimi, a jego śladem dwa psy. Mina nie wskazywała już ani na rozpacz, ani na desperację. Raczej na gniew.

Eidian słyszał kroki, lecz nawet się nie obejrzał. Spokojnie podszedł do koni. Tajemnicze szmery, przeszły w dudnienie i ból głowy. Wśród chaosu klarowała się jedna myśl: "Uciekaj".

Psy w mgnieniu oka doskoczyły do Kassy i Birona, odcinając ich od towarzysza.

— Skoro tak zdecydowałeś, to zadowolę się zemstą — odparł elf, niosąc swoją katanę. — Myślę, że Gavenris się nie ucieszy na wieść o śmierci syna.

Eidian wyczuł nadchodzący cios. Płynnym ruchem wyszarpnął miecz z pochwy przy siodle. Obrócił się, jednocześnie krzyżując ostrza.

— Nie byłbym taki pewien — warknął.

Odepchnął przeciwnika od siebie, lecz ten od razu przypuścił kolejny atak. Eidian zmylił go fintą, minął ostrze i zaatakował odsłonięty bok. Elf nie spodziewał się, że jego przeciwnik okaże się leworęczny. Klinga drasnęła go lekko.

Czas Feniksa (TOM I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz