Następnego dnia mogła już wrócić do domu. Szczęśliwa, że nie będzie musiała znosić przytłaczającej atmosfery pałacu, zebrała się czym prędzej. Była ciekawa, czy Eidian przyjdzie ją pożegnać. Ten jednak nie pojawiał się długo.
Nie czekała nawet na Morreda, który miał ją odprowadzić do mieszkania. Zrobi mu niespodziankę, przychodząc wcześniej.
Przebrała się w codzienne ubrania, dostarczone przez starszą pielęgniarkę, podziękowała za opiekę i czym prędzej opuściła królewską posiadłość. Do drzwi została odprowadziło przez dwóch gwardzistów, którzy ledwo nadążali za jej tempem. Niemal biegła ku wolności.
Gdy przekroczyła wejściowy próg, owiał ją wiatr, niosący świeżość poranka i zapach nadchodzącego dnia. Piasek na dziedzińcu, skrzypiał pod jej miękkim obuwiem. Uśmiechnęła się do siebie. Czuła, jakby rzeczywiście wracała do życia.
— Kass! — rozległ się głos za jej plecami. — Zaczekaj!
Zatrzymała się i obróciła w stronę nadbiegającego księcia. Korzystając z chwili przymusowego postoju, rozejrzała się wokół.
Po obu stronach szerokiego dziedzińca ciągnął się pas równo przystrzyżonej trawy. Po jednej stronie kończył się ścianą drzew, a po drugiej zaczynały się ogrody. Jaskrawe kwiaty widoczne były z daleka.
Przed nią rozciągał się widok na pałac. Za dnia mogła zobaczyć go wyraźnie. Miał trzy piętra, z czego jak już wiedziała, rodzina królewska zajmuje ostatnie. Infirmeria, w której przebywała, znajdowała się w osobnym budynku, jednak połączonym z pałacem. Wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy, że królewska rezydencja nie jest jednolitym budynkiem, a systemem kilku połączonych. Mogła tylko domyślać się, że dalej znajdowały się także koszary, budynki szkoleniowe i pewnie wiele innych, o których przeznaczeniu, nie miała pojęcia.
— Nie pożegnałaś się — wydyszał Eidian z lekkim wyrzutem. Zatrzymał się tuż przed nią.
Musiał biec z samej góry, skoro tak się zziajał.
— Przepraszam. Za bardzo ucieszyłam się z tego, że mnie wypuszczają.
— To zabrzmiało, jakbyś wyszła z więzienia. — Uniósł jedną brew.
— Jak ty to...? — Spróbowała zrobić tak samo. Z marnym skutkiem. Eidian parsknął śmiechem. — Dobra, nieważne. Chodzi o to, że pałac nie jest dla mnie. Jest taki... — Szukała słowa.
— Przytłaczający? — Znowu uniósł brew.
— Dokładnie! I przestać tak robić! — Lekko uderzyła go w ramię, na co jej strażnik groźnie skierował halabardę. — Nie wytrzymam tu dłużej.
— Mam nadzieję, że jeszcze trochę wytrzymasz — odparł zagadkowo chłopak.
Złapał ją za rękę, a ona poczuła przyjemne ciepło tuż przy swoim sercu. Popatrzyła na ich złączone dłonie, a potem na uśmiechającego się łagodnie Eidiana.
— Co masz na myśli? — wyszeptała za ściśniętym gardłem.
— Wasza Wysokość! — zawołał gwardzista, wybiegający na podwórze. — Król cię wzywa!
Na twarzy Eidiana odmalowała się irytacja. Przymknął oczy i zrobił kilka głębokich wdechów, zanim odpowiedział:
— Możesz przekazać, że będę za chwilę. — Skierował spojrzenie na Kassidię. — Pożegnał bym cię inaczej — szepnął do jej ucha — ale mamy za dużą widownię.
Kassidia wstrzymała oddech. Jego policzek otarł się o jej, a ona poczuła jak się rumieni.
— Jeszcze wrócimy do rozmowy — odparł, cofając się powoli. Ich spojrzenia były złączone jeszcze długo, choć musiał puścić jej rękę. Kassidia od razu zatęskniła za jego ciepłem. — Do zobaczenia, Kass. Ciesz się wolnością.
CZYTASZ
Czas Feniksa (TOM I) ✔
Fantasy❕ Poprawki w planach, więc jeśli czytacie to przed nimi, musicie przymknąć oko na niektóre błędy❕ Co wybrać, jeśli możliwością jest tylko większe lub mniejsze zło? Od lat władza Chantrii spoczywa w rękach despotycznego króla Gavenrisa. Dawne Rasy zo...