Rozdział 12. Lepiej nie podchodź

3.9K 497 66
                                    

 — Gdzie się podział twój naszyjnik? — spytała zaciekawiona Nessa, gdy wraz z przyjaciółką szły tłocznymi ulicami Galendry.

— Musiałam go oddać Leari. Łańcuszek zerwał się ostatnio — wytłumaczyła ogólnikowo. Nie miała ochoty w tym momencie opowiadać, jak do tego doszło. Pewnie i tak by jej nie uwierzyła.

— I oddałaś go do florystki? Zaczynam wątpić, że kiedykolwiek naprawdę pracowałaś w kwiaciarni, skoro nie wiesz, że to nie to samo co jubiler.

Kassidia poprawiła rękaw tuniki, która ciągle zsuwała się jej z ramienia. Obydwie ubrane były w niezbyt strojne, czym wyróżniały się spośród innych mieszkanek miasta noszących letnie suknie. Adeptki magii miały zdecydowanie dość długich, ciągnących się po ziemi materiałów, co ostentacyjnie demonstrowały przez całe lato.

— Leari ma wiele zainteresowań — wyjaśniła, ignorując zaczepkę przyjaciółki. — Na naprawie błyskotek też się zna.

Przypomniała sobie dzisiejszy ranek, gdy poszła zapytać się o pracę. Od razu zaniosła też rodzinną pamiątkę do naprawy. Do teraz nie mogła rozgryźć zagadkowej miny kobiety, gdy zobaczyła wisiorek. Wpatrywała się w niego przez kilka chwil ze zmarszczonymi brwiami, zanim wzięła go do ręki. Kiedy Kassidia spytała się, o co chodzi, ta odpowiedziała enigmatycznie, że już kiedyś widziała podobny. Potem schowała go na zaplecze, a dziewczynę przyjęła do pracy na sezon.

— Normalnie kwiaciarz, tynkarz, akrobata — powiedziała Nessa, uśmiechając się z przekąsem. — Już wiem, gdzie się udać, jeśli dach zacznie u mnie przeciekać.

Kassidia na darmo starała się utrzymać powagę. Parsknęła śmiechem.

— Daj jej spokój. Jest w porządku — spróbowała bronić swojej pracodawczyni, ale bez większego przekonania. — Ty też mogłabyś się u niej zatrudnić. — Trąciła towarzyszkę w ramię.

— Jasne... Nie odróżniłabym nawet stokrotki od tulipana.

Słońce na bezchmurnym niebie raziło w oczy. Do tego przeszkadzał tłum ludzi wracających z pracy do domów, tak samo jak Kassidia, która skończyła dzisiaj wcześniej. Pod drodze zaszła do Nessy. Dobrze wiedziała, że dziewczyna tylko marzy, aby wyrwać się z domu. Jej ojciec miał biuro administracji, które prowadził na parterze ich rezydencji. Mimo że miał wielu pracowników, często wołał córkę, aby coś przyniosła albo posprzątała. Już po kilku dniach miała dość.

Teraz kierowały się w stronę domu Kassidii. Morred wyjechał wcześniejszego wieczoru, wraz z kilkoma kolegami z uczelni do Falln, aby prowadzić badania nad jakimś znaleziskiem. Kassy miała więc całe mieszkanie dla siebie, a do tego nie musiała przez jakiś czas oprowadzać profesora w poszukiwaniu tuneli, do których nie umiała ponownie trafić.

— Wolisz biegać całe lato na życzenia ojca? — spytała Kassidia.

Nessa przymrużyła oczy w zamyśleniu.

— Jeśli tak to ujmujesz, warto byłoby się zastanowić. — Tymczasem skręciły w mniej uczęszczaną uliczkę. Były już w pobliżu domu. — Chyba nikt by nie umarł, jakbym zamiast bukietu róż wysłała do jego domu bukiet chryzantem. — Nessa szła kilka kroków przed nią. Pustą uliczkę spowijał chłodny cień.

— Chyba że by wziął to za przepowiednię — zachichotała. — Może lepiej dla dobra ludzkości, żebyś jednak przesiedziała te wakacje w domu.

— Może — mruknęła brunetka, zerkając przez ramię na przyjaciółkę. Nagle z jej twarzy zszedł uśmiech, a oczy rozszerzyły się jak spodki. — Za tobą!

Czas Feniksa (TOM I) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz