Zewnętrzną bramę minęły bez problemów. Nie tylko one spieszyły, aby zdążyć na bal. Wartownicy zdawali się przepuszczać wszystkich odpowiednio ubranych.
Kassidia i Nessa za wszelką cenę, starały się wyglądać na pewne siebie, choć najchętniej już teraz ukryłyby się za maskami.
Pięły się pod górę szeroką ścieżką, a co jakiś czas mijały ich powozy pełne zerkających ciekawsko arystokratów.
W końcu stanęły przed otwartymi szeroko drzwiami do pałacu.
— Nazwisko — odparł beznamiętnym tonem gwardzista, zasłaniający wejście.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia. Kassidia zdecydowała się pierwsza.
— Argianet. — Jej głos zabrzmiał cienko.
Gwardzista przekazał informacje do mężczyzny o wyglądzie urzędnika. Ten, siedząc przy stoliku pełnym papierów, zaczął przeglądać listy.
Kassy z nerwów zaschło w ustach. Podświadomie oczekiwała rozkazu o wyprowadzeniu z tereny pałacu.
W przedłużającym się oczekiwaniu zaczęła wpatrywać się w rozgwieżdżony firmament nieba. Dwa księżyce, zwane na cześć dwóch bóstw. Arenon rozpoczął swoją wędrówkę ze wschodu, a mniejszy z księżyców, Handru, powoli przesuwał się w przeciwnym kierunku. Niedługo oba miały zniknąć we wspólnym zaćmieniu.
Nagle coś uderzyło ją w bok. Nessa patrzyła nań nagląco i po raz drugi trąciła ją łokciem.
— Są — odparł zmęczonym tonem mężczyzna, sprawdzający listy.
— Mogą panienki iść dalej — potwierdził gwardzista uprzejmie.
Kassidia podziękowałaby machinalnie. W samą porę ugryzła się w język. Wytworna dama z całą pewnością nie zniżyłaby się do dziękowania strażnikowi.
Minęła wejście czym prędzej, a za nią podążyła przyjaciółka.
Kassy rozpoznała wielki hol, w którym się znalazły. Przypomniało się jej pierwsze spotkanie z Eidianem i to jak ją pożegnał. Wtedy nie wywarł na niej dobrego wrażenia.
Jednak to była przeszłość. Teraz liczyło się, którędy dostać się na sale.
Drogę wskazała para rozbawionych arystokratów. Wyszli z bocznego korytarza i skierowani się na wielkie schody, prowadzące na piętro. Poszły za nimi.
Wystrój pałacu zachwycał, niezależnie od tego ile razy się go już odwiedziło. W dodatku świece, palące się w kandelabrach, oddawały nastrój niezwykłości tej nocy.
Gdy znalazły się na piętrze nie potrzebowały już przewodnika. Na prawo, tuż za otwartymi drzwiami, znajdowała się ogromna sala. Dziesiątki osób rozmawiało lub przemieszczało się w różne strony, a ponad tumult wybijały się dźwięki muzyki.
Kassidia nagle poczuła się nie na miejscu. Onieśmielał ją ten przepych. W przeciwieństwie do tego dla kogo przyszła. On urodził się, wychował i żył w tym bogactwie.
Miała ochotę się wycofać, ukryć choć na małą chwilkę.
Z pomocą przyszła jej Nessa. Chwyciła ją za rękę i delikatnie pociągnęła w kierunku sali. Spojrzała głęboko w oczy i powiedziała, jakby czytała jej w myślach:
— To wszystko nieważne, Kassy. Jestem pewna, że wybrałby ciebie, zamiast tego wszystkiego — wyszeptała, a potem otoczył ją tłum.
Kassidia pospieszyła za przyjaciółką, nie chcąc jej zgubić. Chciała bezwarunkowo wierzyć w to co przed chwilą usłyszała.
CZYTASZ
Czas Feniksa (TOM I) ✔
Fantasía❕ Poprawki w planach, więc jeśli czytacie to przed nimi, musicie przymknąć oko na niektóre błędy❕ Co wybrać, jeśli możliwością jest tylko większe lub mniejsze zło? Od lat władza Chantrii spoczywa w rękach despotycznego króla Gavenrisa. Dawne Rasy zo...