Rozdział 5

936 33 0
                                    

Rano wstałam wypoczęta. Zapamiętałam każdy szczegół naszej wczorajszej rozmowy z Jackiem. Cieszę się, że mu to powiedziałam... ~ Chwila, chwila, nie no znowu zaufałam, znowu się otworzyłam. Kurdę czy ja zawsze muszę być taka naiwna?! Mam nadzieję, że nie będę tego żałować jak w przypadku Michaela.~ Podniosłam się i wstałam z łóżka. Powędrowałam do łazienki przyłączonej do mojego pokoju. Wykonałam poranną toaletę i założyłam czarne leginsy i czarną bluzę z kapturem i znaczkiem Nike.
Ubrana i uczesana zeszłam na dół do kuchni, gdzie nie spodziewałam się takiego widoku...
Myślałam, że tu będzie tak samo jak z Laurą i Thomasem, że gdy rano wstanę to ich nie będzie... A tutaj wszyscy siedzą dookoła, a jakaś pani krząta się po kuchni, gdy siadam przy stole od razu pytam szeptem Jack'a :
- Jack co to za kobieta?
- Ona? - wskazał palcem starszą panią kręcącą się w kuchni, a ja przytaknęłam - To jest nasza gosposia Tania, przychodzi codziennie robić obiad i w soboty na cały dzień. Niedzielę ma wolne.
- To dlaczego nie było jej tu wczoraj?
- Bo dzisiaj wróciła z urlopu, jej też się należy odpoczynek.
- No tak, mam nadzieję, że nie sprząta w naszych pokojach?
- Nie w naszych nie, tylko w pokoju Loren, Nathana i rodziców.
- To dobrze, a teraz Smacznego. - powiedziałam, gdy na stole pojawiły się naleśniki z nutellą, twarożkiem, dżemem, serkiem waniliowym i syropem klonowym. Gdy zjedliśmy śniadanie i każdy~ oprócz mnie ~ wstał od stołu, zostawiając brudne naczynia na stole rozeszli się w swoje strony. Wstałam, i pozbierałam naczynia kładąc na blacie koło zmywarki. Otworzyłam zmywarkę i włożyłam do niej wszystkie brudne naczynia. Miałam już zamykać zmywarkę, gdy poczułam rękę na moim ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam naszą gosposię. Była to starsza pani o miłych szarych oczach, brązowych włosach. Miała ok. 50 lat. Uśmiechnęła się i miłym głosem powiedziała :
- Oh, dziecinko co ty robisz? Idź odpocząć, a nie sprzątasz, ja tu jestem od sprzątania i gotowania - buzia jej się nie zamykała - A tak po za tym pierwszy raz cię tu widzę?
- Przepraszam, chciałam tylko pomóc, w domu mnie wychowano tak, aby sprzątać po sobie i innych a tu panują inne zasady do, których jest mi się trudno przyzwyczaić. A jestem Milena, biologiczna córka państwa Sanders, przyleciałam z Polski wczoraj więc niewiele wiem.
- Oh, to ty jesteś tą dziewczynką, która musiała zostać oddana bo pani Anna była chora.
- Yyyyy... No chyba tak. - odpowiadam speszona - To ja już chyba pójdę. - odwróciłam się na pięcie i poszłam schodami na górę do swojego pokoju. W tamtym momencie pomyślałam, że jestem, byłam i będę nie potrzebna, a wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Po moich policzkach spłynęło kilka słonych kropel ~ja do dziś pamiętam jak Laura pierwszy raz uderzyła mnie w twarz.~ Mój wzrok od razu spoczął na worku. Podeszłam do niego, założyłam rękawice i nie minęła sekunda a ja zaczęłam obijać worek wyobrażając sobie, że worek to Laura i Michael, przyspieszyłam swoje ciosy. Nagle usłyszałam trzask moich drzwi i chwilę później poczułam silny uścisk na moim ramieniu, ale nie zatrzymałam się, nie zwolniłam, tylko wręcz przeciwnie przyspieszyłam. Wykonałam ostatnie ciosy... Opadłam zmęczona na ramiona Jack'a, który nic nie mówiąc po prostu zdjął moje rękawice i przytulił. Nawet nie pamiętam kiedy odpłynęłam w krainę snów. Gdy się obudziłam, za oknem było ciemno a obok mnie nie było Jack'a, więc wstałam i poszłam od razu do niego. Zapukałam do jego drzwi a tam stał...

Pov's Jack
Gdy Milena zasnęła w moim uścisku położyłem ją delikatnie i przykryłem kocem. Wyszedłem z jej pokoju zastanawiając się co wywołało u niej taki stan, ale przyznać muszę, że ma dziewczyna parę w tych małych dłoniach. Siedziałem tak i rozmyślałem, gdy stwierdziłem, że nie chce mi się samemu siedzieć, więc wziąłem telefon do ręki i gdy zobaczyłem godzinę osłupiałem... Siedziałem dokładnie godzinę z głową w chmurach. Kliknąłem w kontakty i wybrałem numer Ethana. Po trzech sygnałach odebrał:
- Siema Ethan.
- Siema Jack. Co jest?
- Kurde Stary czy zawsze jak dzwonię musi coś być? Po prostu siedzę sam w domu, no dobra nie sam ale Milena śpi. Wpadłbyś bo nie chcę mi się samemu siedzieć.
- Jasne, że przyjdę. Spodziewaj się mnie za góra pół godziny.
- W takim razie czekam. Drzwi otwarte więc od razu wjeżdżaj do pokoju. - Miałem coś jeszcze powiedzieć ale usłyszałem dźwięk zerwanego połączenia - Kurka rozłączył się!
Jakieś dwadzieścia minut później usłyszałem trzask drzwi i kroki na schodach. Zamknąłem oczy i odliczając do 10 czekałem kiedy do pokoju wyparuje Ethan.
1...
2...
3...
4...
5... Trzask otwieranych drzwi, kurde niezły jest 5 sekund i już na górze.
- No stary, niezły jesteś od wejścia do mojego domu, do mojego pokoju zajęło ci 5 sekund... Pochwal się jak to zrobiłeś?
- Kurna a ty za każdym razem zamierzasz liczyć, jak będę do ciebie przychodził?
-Yep!
- Debil.
- No, pochwal się jak to zrobiłeś? - zrobiłem minkę zbitego pieska a on się tylko zaśmiał - No to?
- Dobra, dobra... - Westchnął i mówił dalej, czekałem na jakąś wiadomość, że jest jakimś super bohaterem czy coś a tu? Kto by się spodziewał takiej odpowiedzi? No kto? - Po prostu wbiegłem.- strzeliłem facepalm i nic nie powiedziałem.
Siedzieliśmy tak z godzinkę. Gadaliśmy o najbliższych wyścigach, ale musieliśmy przerwać bo miałem potrzebę i wszedłem do łazienki. Po chwili słyszałem z łazienki jak Ethan otworzył, komuś drzwi. Gdy wyszedłem zobaczyłem Milenę stojącą w drzwiach, ręką dałem jej znać żeby weszła. Przywitała się jeszcze z Ethanem i podeszła do mnie i przytuliła a do ucha wyszeptała ciche "dziękuję" i wyszła. Zdziwiony zostawiłem ten temat na kiedy indziej. Rozmawialiśmy z Ethanem jeszcze tak z pół godziny, a gdy wychodził do domu weszła reszta rodziny. Mama od razu kazała iść poinformować Mili, że już książki i wszystko odnośnie szkoły na 2 semestr zostało załatwione.
Poszedłem na górę, i gdy już miałem zapukać do pokoju mojej siostry usłyszałem piękny śpiew.

Bez pukania wszedłem do środka i patrzyłem jak Mili, siedzi na parapecie ze słuchawkami w uszach i śpiewa piosenkę, którą słyszałem pierwszy raz. Pięknie śpiewała, a gdy podszedłem bliżej ujrzałem rysunek anioła, był smutny, ale na swój sposób uroczy i piękny. Udałem się do drzwi z zamiarem opuszczenia pokoju Mileny, gdy usłyszałem jej głos :
- Jak długo tu jesteś? - Jej głos lekko drżał, czekaj, czekaj ona się przestraszyła
- Dosyć długo by słyszeć twój piękny śpiew i zobaczyć twój rysunek.
-Ehhh... To wcale nie jest piękne... - Gdyby nie blask księżyca nie mógłbym zobaczyć jej lekko zarumienionych policzków
- To jest piękne, tak samo jak ty Mils. Mogę tak do ciebie mówić co nie?
- Jasne, mów do mnie jak chcesz. A tak właściwie po co tu przyszedłeś?
- Mama kazała ci powiedzieć, że wszystko ze szkołą już zostało załatwione. - Zeskoczyła z parapetu i podeszła do garderoby, wyciągnęła z niej prawdopodobnie swoją piżamę i bieliznę i skierowała się w stronę toalety
- Dzięki, a teraz dobranoc. - I zniknęła z pola mojego widzenia. Wychodząc z jej pokoju krzyknąłem tylko "dobranoc" i od razu wpadłem do mojego pokoju. Po umyciu się natychmiast zasnąłem.
***********************************
Kolejny rozdział tym razem na Śmigusa Dyngusa.

Mam nadzieję że rozdziały się podobają, więc jeśli coś mam zmienić czy coś to dajcie znać w komentarzach.

Życzę wspaniałej zabawy w Lany Poniedziałek.

†Melody†

Zacząć Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz