Rozdział 24

449 23 2
                                    

... Była jak wrak człowieka... A jej ręką... Już nie nadgarstek ale ręka, była calutka w czerwonym bandażu... ~ Czemu ona to zrobiła? ~ W moich oczach pojawiły się łzy. Leżała, na łóżku jej policzki się zapadły, wychudła nie dużo ale jednak. Podszedłem do niej ledwo co oddychała ale oczy miała zamknięte... ~ Och Mili co doprowadziło cię do tego stanu? ~ Nie czekając już ani chwili dłużej wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie.

Po 10 minutach pogotowie przyjechało i pierwsze co to podłączyli moją blondyneczkę do kroplówki i dali maskę z tlenem.
- Panie doktorze, mam dwa pytania.
- Tak? Słucham.
- Za ile moja siostra się obudzi?
- Nie wiem ile tu leżała i jak długo jest w takim stanie.
- Z pokoju nie wychodziła całe 2 tygodnie. I jeszcze jedno pytanie, czy mogę z wami jechać do szpitala?
- 2 tygodnie? - Lekarz złapał się z brodę i rozmyślał chwilę - Jeżeli w tym stanie znajduję się minimum 10 dni, co jest prawdopodobne to może "spać " nawet do miesiąca, a jeśli jest słaba to nawet wieczność. - Mówiąc spać nakreślił w powietrzu cudzysłów... ~ Mili siostrzyczko w coś ty się wplątała~ - A odpowiadając na twoje drugie pytanie możesz z nami jechać jako jej brat, ale będziesz musiał zawiadomić rodziców.
- A jeśli ja mam nad nią pewną opiekę przydzieloną?
- No cóż to i tak będziemy musieli się skontaktować z rodzicami bo potrzebuję z nimi porozmawiać.
- Wie pan to nie będzie trudne, ponieważ Mama ma niedługo przyjechać na badania.
- Nazwisko?
- Sanders.
- A tak. Anna... Tak mi przykro.
- O czym pan mówi?
- Matka nic wam nie mówiła?
- O czym niby?
- Wiesz, to chyba nie ode mnie powinieneś się tego dowiedzieć. Porozmawiaj z matką ona musi ci wszystko wytłumaczyć.
- Ehh.. No dobrze... Jedźmy już.
- Tak, tak. - Po tych słowach ja wsiadłem do karetki z tyłu razem z siostrą i pielęgniarzami, a doktorek za kółko.
Nie wiem jak długo jechaliśmy do szpitala, ale pielęgniarka w czasie jazdy podłączyła Milenie jeszcze chyba ze trzy kroplówki każda z innym płynem. Będąc na miejscu wynieśli moją siostrę na noszach. Weszli do szpitala, a razem z nimi ja. Zanieśli Milenę na salę segregacji . Przechodząc zahaczyłem o jakiegoś lekarza pytając:
- Przepraszam, czy pan nie widział doktora Lewisa?
- Tak, widziałem jest u siebie w gabinecie.
- Ale w swoim, czy u kogoś?
- U siebie, sprawdza czyjeś dokumenty.
- Dziękuję bardzo. - Od razu po tych słowach pobiegłem do gabinetu doktorka. Gdy dobiegłem do drzwi jego "świątyni". Zapukałem dwa razy i wszedłem do naszego znajomego.
- Elo doktorku.
- O! Jack ,co za niespodzianka. Co cię do mnie sprowadza?
- Mam prośbę do ciebie.
- Dawaj.
- Będziesz ZNOWU lekarzem Mileny?
- Jak to znowu?
- No normalnie, dziewczyna się pogubiła i tak jakby zrobiła sobie "malutką" krzywdę... - Mówiąc malutką nakreśliłem cudzysłów w powietrzu.
- Czy ta dziewczyna, ma po prostu pecha czy ona jest zbiorowiskiem wszystkich nieszczęść? Co znowu jej się przytrafiło?
- Jak do niej zejdziesz i zobaczysz ten wrak człowieka to się sam przekonasz.
- Aż tak źle?
- Ty doktorku! Mi nie wierzysz?! Mi? Ile lat już się znamy co? Przypomnij sobie.
- No dobra, myślę że skoro już takie argumenty podajesz to musi być poważnie, a dla twojej wiedzy znamy się długo bo już cię znałem i Arona jako dzieciaki, które nie chodziły do szkoły tylko biły się po krzakach.
- No właśnie więc, sprężaj dupę i idziemy do mojej siostry.
- Poczekaj, nie tak szybko młody. Nie sraj żarem bo to grozi pożarem... To tak kiedyś mi powiedziałeś jak Aron wybił ci zęba i prawie złamał rękę.
- Ty to jeszcze pamiętasz!? Wiesz co ja to się zaczynam ciebie bać... To ja takich rzeczy nie pamiętam.
- Ech starość nie radość Jack, ale pamięć mam jeszcze dobrą. No dobra mam papiery, możemy iść.
- Okey, a tak po za tym to nie jesteś wcale taki stary.
- No nie w ogóle... Teraz będziemy się kłócić co do mojego wieku, czy idziemy ratować twoją siostrę?
- Ach, tak no tak! Już, już pędzimy.
- Przystopuj, albo przepiszę ci leki na uspokojenie i zapiszę do psychologa żeby pomógł ci się pozbyć tej adrenaliny, albo po prostu odstaw wszelkie energetyki.
- Tak, tak. Już to gdzieś słyszałem... Masz zamiar mi coś jeszcze powiedzieć?
- Chcesz numer do tego psychologa?
- Może się przydać ale do psychiatryka.
- Po co?
- Dla Mileny.
- Ech ja mówiłem o pani psycholog dla ciebie głąbie kapuściany.
- Ej ej to, że w szkole miałem 2 i 3 to nic nie znaczy.
- Nie w ogóle... Dobra, nie ważne powiedz gdzie leży ta twoja blondyneczka.
- Na sali... Coś na S... Nie mam pamięci do nazw.
- Ale do numerów jakichś dziewcząt owszem co?
- Co?
- No co?
- Okeyyyy... Nie jestem w temacie...
- Człowieku opanuj się dochodzimy do sali gdzie leży twoja siostra.
- Kurde... Mileny nie jestem w temacie przeszło na mnie... Nieeeeee!!! - klęknąłem na płytkach i zacząłem się drzeć w niebo głosy.
- Wstań, nie rób wiochy...i o co ci chodzi z tym, że to nie jestem w temacie przeszło na ciebie?
- No bo ten tekst zazwyczaj mówi Milena, niech ona wreszcie się obudzi i żebyśmy wrócili do domu szczęśliwi i zdrowi...
- Jackk...
- Hmmm? - Spojrzałem na Lewisa wzrokiem totalnego idioty.
- Tobie na serio przyda się psycholog.
- Co? Nie nie potrzeba czuję się świetnie.
- To może ją cię już do niego zaprowadzę i pójdę do Mileny?
- Co? Nie! Ja idę z tobą do mojej siostry.
- Widzę, że już lepiej?
- Lepiej? No coś ty mi nic nie jest, nie było i nie będzie. - Powiedziałem schodząc z nim razem po schodach i pech chciał, że prawie wleciałem na jakiegoś chłopaka.
- Uważaj jak łazisz baranie! - Krzyknął za mną. ~ A bo niby on to jest ten lepszy co? Ja tu przyjechałem ratować siostrę, a nie łazić jak po galerii handlowej~ Zamyśliłem się tak, że się o coś potknąłem i z ostatnich kilku schodków zjechałem na tyłku.
- Już jesteśmy. - Po tych słowach weszliśmy na salę, a przy samych drzwiach na łóżku leżała Mils.
- Jezusie Maryjo.... - Lewisowi zabrakło słów na jej widok. - Co, Co, Co jej się stało?
- Pokłóciła się z Aronem, a później ze mną...
- Jezu, zajmę się nią i nie ma to tamto.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy, ale wiesz, że to już jest zbyt poważne żeby rodzice o tym nie wiedzieli?
- Wiem, pierwsze co zrobię to im powiem.
- I dobrze, a teraz wracaj do domu i nie martw się,  jest w dobrych rękach. Gdy jej stan się poprawi od razu dam ci znać.
- Dzięki Bruno.
- Nie ma za co młody, polubiłem tą twoją siostrę, ale po za tym musisz poważnie porozmawiać z mamą.
- Okey, to ja lecę do domu a ty pilnuj moją siostrę.
- Dobra, dobra. Leć już. - Po tych słowach wyszedłem ze szpitala i na piechotę skierowałem się do domu. ~ Czeka mnie poważna rozmowa z rodzicami ~

*********************************

Hej haj hello!

Nie mam znowu pomysłów.... Nie wiem nakrzyczcie na mnie, skopcie mi dupę, cokolwiek aby tylko wena wróciła błagam....

†Melody†

Zacząć Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz