Rozdział 27

414 18 8
                                    

Dżokejem był.... Aron.
- Stary to ty?! Ale jakim cudem?! Jak?!
- Spokojnie... Chyba doszedłem do tego czemu Milena to zrobiła, raz ona się we mnie zakochała...
- I nie wie, że ty w niej również.
- Dokładnie, a dwa jak wracała z zakończenia roku szkolnego jakieś typy ją zaczepiły i zaczęły szarpać i dotykać...
- Cholera! A tak właściwie skąd to wiesz?
- Bo już się dostało tym typom za to.
- Co im zrobiłeś?
- To już nie wasza sprawa Jack...
- No do cholery mów! Milena to moja siostra!

[W tym samym czasie w szpitalu, w którym leży Milena]

*Pov's Milena*

Czułam jak wszytko mnie bolało, a z... No właśnie skąd? Słyszałam jakieś dziwne pikanie, szmery i jakieś jakby rozmowy. Wszytko było czarne, nic nie wiedziałam... Żyłam? Czy już nie? Gdzie ja jestem? Nie wiem co się dzieje i gdzie jestem. Wszytko mnie boli, a szczególnie ręką. Nagle zrobiło się jasno, wszytko było białe i niebieskie.... I przede mną stał David...

- Davi? Co ty tu robisz?
- Malinko, posłuchaj mnie. Jesteś w śpiączce, ale nie pozwól by nicość zawładnęła tobą, nie pozwól abyś zmarła. Musisz żyć dalej. Obudź się, wróć do rodziny, do Arona.

-Po co do Arona? Żebym cierpiała? On mnie nie kocha.

- Skąd to wiesz, że nie? Cały czas i jego i ciebie obserwuje. I wiem, wszytko wiem. A teraz zmykaj na tamten świat. Obudź się i leć powiedzieć Aronowi co do niego czujesz.
- Ale co wiesz? - Zdążyłam tylko zapytać o to, bo wszytko znowu stało się czarne - Żegnaj i do zobaczenia David. - Wyszeptałam te słowa, i postanowiłam... Muszę się obudzić.

Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam były zbyt ciężkie. ~Skoro nie mogę otworzyć oczu, spróbuję ruszyć ręką ta która mnie tak strasznie boli ~ Starałam się nią ruszyć, ale gdy po kilku próbach udało się od razu pożałowałam, tak mnie zaczęło boleć, że aż krzyknęłam i nie powiem że nie, bo wszyscy to słyszeli nawet ci którzy byli na korytarzu. Pierwsze co wyraźnie usłyszałam były zapewne słowami wypowiedzianymi przez pielęgniarkę, ponieważ nie kojarzyłam tego głosu.

- Odsuńcie się i dajcie jej miejsca i spokoju, próbuje się obudzić i dobrze jej idzie. - To były słowa tej kobiety ~Czyli idę w dobrym kierunku ~ Spróbowałam otworzyć oczy ponownie i tym razem widziałam tylko jakieś kolory, były rozmazane, oczy mnie zaczęły piec i boleć więc je zamknęłam, a następnie pielęgniarka powiedziała:

- Posłuchaj, jeśli mnie słyszysz porusz prawą ręką - tak zrobiłam - Dobrze, oczy pewnie cię bolą i szczypią więc otworzysz je na trzy? Dobrze? - poruszyłam ręką, żeby wiedziała że zrozumiałam - Raz, otwórz raz oczy i szybko je zamknij - wszytko wykonywałam zgodnie z jej poleceniami - Dwa, zacznij mrugać szybko powiekami i Trzy, otwórz powolutku oczy. - Otworzyłam oczy tak jak mi powiedziała i pierwsze co to zobaczyłam tą dziewczynę, szczupła, podłużna twarz, piegi, brązowe oczy, wąskie malinowe usta, rude loki.

- Witaj. Jestem Amanda, zaraz pójdę po twojego lekarza, ale najpierw powiedz mi ile widzisz palców? - pokazała mi 3 palce wyprostowane, dwa miała zgięte, a u drugiej ręki miała wszystkie wyprostowane?

- 8 palców i 2 schowane.

- Dobrze, nie tylko wzrok masz w porządku ale i wzięłaś pod uwagę coś czego normalny człowiek by nie wziął.

- Jak to?

- Zaraz ci pokażę. - Pokazała mi tym razem dwa palce proste i trzy schowane,a u drugiej ręki na odwrót. - Ile palców widzisz?

- Pięć prostych i pięć schowanych.

- Przepraszam, ale może pan tu na chwilę podejść?

- Tak, coś się stało?

- Ile widzi pan palców?

- Dwa.

- Niestety odpowiedział pan błędnie. Dziękuję za odpowiedź.

- Proszę. - Z powrotem podeszła do mnie.

- Widzisz?

- Tak... Nie spodziewałam się tego.

- Dobra idę po twojego lekarza. Miło się gawędziło. - Po tych słowach wyszła, a po kilku minutach do sali weszła razem z Lewisem.

- No proszę, śpiąca królewna się obudziła. Jak się czujesz?

- Dobrze. Rób co masz robić i mnie stąd wypuść.

- Okey. - Zbadał mnie, zrobił wszystkie badania. - No to jutro wyjdziesz, a za tydzień na zdjęcie szwów. Zaraz zadzwonię do Jacka.

- Okey. - Wyszedł z sali i tyle go później widziałam.

[ W tym samym czasie na wyścigach ]

*Pov's Jack*

- Słuchaj Stary jeśli,chcesz zobaczyć jak wygląda człowiek we krwi wiszący pod sufitem... To nie ma sprawy zobaczysz tych bydlaków.
- Wiesz Aron to ja jednak chyba podziękuje.
- Hmmm... A ja chętnie bym to zobaczył Dżokeju...
- Damon nie wygłupiaj się jak zwykle musisz wtrącić swoje trzy grosze.
- No wiesz Jack ktoś musi przejąć robotę Dżokeja, czyż nie Damon?
- Czy ty mówisz to serio???
- Tak tylko nie zejdź tu na zawał. 

- Omg!! Zgadzam się!!!

- Basta, przyjdź i weź Diabła, poprowadź go do głównego pomieszczenia i od tamtą wszytko mu powoli będziesz wyjaśniać.
- Za chwilę przyjdzie tu mój zastępca, teraz twój i pokaże ci wszytko.
- Okey. - Damona chwilę później zabrał jakiś mózgówiec. A do nas zadzwonił Lewis.
- Halo? Chłopaki Milena się wybudziła. - Po tych słowach rzuciliśmy wszytko i wybiegliśmy z bazy. Wsiadając do mojego auta Aron'owi chyba zebrało się na delikatne wątpliwości.

Gdy zajechaliśmy na szpitalny parking. Szybko wyszliśmy z samochodu i pobiegliśmy do sali Mileny. Jak otworzyłem drzwi ona siedziała na parapecie z kubkiem w dłoniach.
- Hej siostra jak się czujesz?
- No właśnie jak? - I wtedy chyba nie potrzebnie odezwał się Aron. Zeszła z parapetu ustawiła się w naszą stronę i...

********************************
Siemano ludzie.

No to tak dwie sprawy.

1. Zbliżamy się ku końcu książki, myślę że jeszcze ze dwa góra trzy rozdziały.

2. Jeśli ktoś nie będzie czegoś rozumiał, już można zadawać pytania...wyjaśnię wszytko i na nie odpowiem.

Do następnego ;)

†Melody†

Zacząć Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz