Rozdział z dedykacją dla yooungster za tak miły komentarz.
P.s. Przepraszam że tak późno, ale ten rozdział jest jednym (chyba) z fajniejszych.
*********************************
Dzisiaj obudziłam się bardzo wcześnie, bo zegarek wskazywał 6:00 więc postanowiłam trochę pobiegać. Ubrałam się w leginsy i zwykłą bluzę ( bluza w mediach) i zeszłam na dół. Z kuchni wzięłam szybko małą butelkę wody i już miałam wychodzić, gdy do kuchni weszli Anna i Robert.
- Hej.
- Dzień Dobry Mileno, a gdzie ci tak spieszno o tej porze? - Rzucił zdziwiony Robert, a Anna tylko patrzyła. Ostatnio była jakąś blada i często po pracy odpoczywała, nie podobał mi się jej wygląd... Moje przemyślenia przerwało chrząknięcie Roberta
- Uhh... Przepraszam, ale zamyśliłam się.
- No cóż mówi się trudno - wypowiedział to zdanie z uśmiechem na ustach - no to teraz powiesz mi gdzie się wybierasz?
- Ahhh... Tak, wstałam rano i stwierdziłam, że już nie zasnę więc idę pobiegać.
- No proszę! Mogłabyś od czasu do czasu wyciągnąć Jack'a, żeby z tobą pobiegał.
- Hehe, chyba nie muszę bo on też dobrze wygląda, a poza tym on też biega...- w moją wypowiedź wtrącił się Robert, a ja dopiero teraz zobaczyłam, że Anny już nie ma
- Naprawdę? Biega? Kiedy?
- Biega za dziewczynami... to chyba jasne w końcu jest chłopakiem. -Skończyłam swą wcześniejszą wypowiedź, a Robert wybuchł śmiechem. Okey, nie rozumiałam jego poczucia humoru. Pożegnałam się z nim i wyszłam przed dom. Włożyłam słuchawki do uszu i z piosenką 5SOS "Castaway" ruszyłam przed siebie. Po przebiegnięciu kilkunastu metrów przypomniało mi się, co mówił David. < Pamiętasz jak nie było mnie przez kilka miesięcy? Pojechałem do Australii tam mam garaż na ulicy Brigstone 5* . Kluczyk, który masz pasuje do kłódki garażu Nr 1 tam są dwa motocykle itp. Sprzęty, które są do twojego użytku, są już twoje. Proszę cię o jedno zadbaj o nie. >
Dobrze pamiętam jak mi to mówił, od tamtej pory nie rozstaje się z łańcuszkiem na którym wisi kluczyk. Mieszkałam na ulicy Meroinga 57, a trzy przecznice dalej była owa ulica. Ulica Brigstone 5 ~ A dlaczego 5 ? Bo jest to numer terenu wykupionego na ponad 200 garaży ~ Dobiegłam do ulicy Brigstone 5. Cały teren był ogrodzony, a na nim było wiele szarych garaży. Weszłam na posesje i zerknęłam na pierwszy garaż, widniał tam numer 15. W prawą stronę numery rosły a w lewą malały. Ruszyłam w lewo i zatrzymałam się przy pierwszym rzędzie i gdy już odnalazłam garaż z numerem 1, wyciągnęłam łańcuszek z pod bluzy na którym był kluczyk i zdejmuję go uważając by nie zgubić klucza. ~ No Milena, raz kozie śmierć! Otwórz tę drzwi! Dasz radę! ~ W końcu przemogłam się i otworzyłam kłódkę. Już miałam otwierać drzwi, zamknęłam oczy i dopiero wtedy otworzyłam drzwi. Mając wciąż zamknięte oczy ~ No dobra na trzy, dasz radę, wspomnienia nie wrócą! Dasz radę wytrzymasz. ~ Zaczęłam odliczać
1...
2...
3...
Otworzyłam oczy i padłam na kolana. Ten widok, po prostu mnie rozłożył. Przede mną stały dwa motocykle: czarno-zielona Yamaha MT-10 oraz MOJA czarno - czerwona Aprilia 125c
- To już wiem gdzie stoi moja Aprilia... Co za kłamca! A mówił, że jest zepsuta. No po prostu zadzwonię do niego i skopię mu słownie dupę - powiedziałam sama do siebie. Po chwili założyłam łańcuszek z kluczykiem z powrotem na szyję, aby go nie zgubić. Weszłam do środka i zaczęłam wszystko dokładnie oglądać. To na Aprili uczyłam się jeździć, to z nią stawiałam pierwsze kroki na wyścigach... To były piękne czasy... Pamiętam jak David obiecał mi, że nauczy mnie jeździć na tej cudownej bestii zwanej Yamaha. Oglądałam zawartość szafek i okazało się, że są tam wszystkie najróżniejsze narzędzia od milimetrowych śrubek do podrasowanych silników. Była nawet szafka, do której potrzebny był klucz a w środku niej był sejf, a w sejfie nie wiem co bo nie znam hasła. Gdy już wszystko obczaiłam wyszłam z garażu i zamknęłam za sobą drzwi na kłódkę. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to to, aby po powrocie do domu zadzwonić do Davida. Ruszyłam w drogę powrotną do domu. Gdy tak biegłam do domu nie istniało nic, tylko ja i muzyka lecąca w moich słuchawkach. Wybiegłam zza zakrętu a w zasięgu moich oczu miałam mój dom, nasz dom ~ Prosta droga, ostatnie metry. Dam radę! ~ przyspieszyłam jeszcze bardziej. Zbliżam się do domu coraz szybciej. W ostatniej chwili zatrzymałam się przed ogrodzeniem dzięki czemu nie zaliczyłam bliskiego spotkania z furtką oraz uniknęłam bycia zmokłą kurą. Furtka była zamknięta, co znaczyło o nie obecności rodziców oraz to, iż Jack, Loren i Nathan jeszcze śpią. Ogródek przed domem i za nim podlewały automatyczne zraszacze. Zerknęłam na telefon, gdzie zegarek wskazywał 7:15. ~ Nie było mnie godzinę i kwadrans. Ile można spać?! No dobra ja czasem potrafiłam spać do 16:00, Ale to szczegół. " ~ Podeszłam do bramy - też zamknięta. ~ Jeszcze nie mam swoich kluczy do domu, cholera i jak ja teraz dostanę się do domu? Do Jack'a nie zadzwonię bo śpi i później będzie się ze mnie przez kolejne tygodnie nabijać. Do Loren nie zadzwonię bo będzie zła, a Nathan nie ma telefonu. No ja piernicze co za dzień! Chyba los nie chcę dać mi się skontaktować z Davidem. ~ Rozglądałam się jeszcze dookoła i zobaczyłam otwarte okno obok tarasu. Przeszłam nad bramą i podbiegłam do okna, ustałam na kamieniu i popchnęłam okno do środka wskakując ostrożnie aby nic nie rozwalić. Następnie poszłam do holu gdzie zostawiłam buty, i już miałam wchodzić na schody gdy na samej górze zobaczyłam mojego brata śmiejącego się prawdopodobnie ze mnie, nie to nie jest prawdopodobne to jest pewne na 1000 i więcej % .
- I z czego się śmiejesz barani łbie? - Byłem ciekaw, czy zadzwonisz do mnie - zaciął się w połowie zdania bo zaczął się dusić przez swój własny śmiech. Teraz to ja leżałam na podłodze zwijając się ze śmiechu.- Czy wejdziesz przez to zostawione prze ze mnie okno. A jednak nie jesteś La księżniczką -ostatnie dwa słowa wypowiedział z udawanym francuskim akcentem a ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
- No dobra dosyć głupolu, możesz mnie dręczyć ile chcesz, ale jestem dzisiaj zbyt szczęśliwa, żeby się z tobą drażnić.
- Uhhuuhhu... A cóż to się stało że moją małą siostrzyczkę coś dzisiaj tak uszczęśliwiło? Co?
- Po pierwsze nie powiem co. Po drugie mała to może być twoja pała ja ewentualnie mogę być niska żyrafo. A teraz spadaj mi, z drogi muszę iść do swojego pokoju.
- Okej, okej. Już przechodź, tylko nie bij agresorze.
- Głupi dupek!
- Słyszałem.
- No i dobrze! - Gdy weszłam do pokoju, od razu zgarnęłam ubrania z garderoby i poszłam wziąć prysznic, bo po przebiegnięciu tych 5 km w jedną i drugą nie pachnę najładniej.
Umyta i ubrana w czarne krótkie jeansowe spodenki i czarny crop top z białymi napisami, związałam włosy w niechlujnego koka i patrząc na godzinę stwierdziłam, że to wszystko zajęło mi ponad godzinę bo była już 8:46 . Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Śmiać mi się zachciało gdy zobaczyłam Jack'a robiącego naleśniki. Podeszłam do niego i zobaczyłam jak męczy się z wow DRUGIM naleśnikiem. Zaczęłam odliczać
5...
4...
3...
I naleśnik poszedł do kosza! Urwałam kawałek naleśnika, który zrobił i natychmiastowo go wyplułam
- Kurka wodna Jack co to jest!!
- Yyyy... Naleśnik ? A co ma być?
- Kuźwa przecież to ani trochę nie przypomina smakiem naleśnika! - Jack miał już kolejnego spróbować usmażyć, gdy wyłączyłam gaz i zabrałam mu patelnię - Daj to ciamajdo. Wylej to ciasto i wyrzuć naleśnika to się nie nadaje.
- Ej!
- Nie marudź tylko rób co mówię. - Jack pomruczał jeszcze trochę, a ja w tym czasie zrobiłam nowe ciasto i zaczęłam smażyć naleśniki. Usmażyłam chyba ze 100 naleśników, z czego zjadłam zaledwie 3 bo więcej nie zmieściłam.
- Uuuummm... Pycha! Mils te naleśniki są lepsze niż Tanii.
- Nie piernicz tylko jedz. - Powiedziałam na odchodne i skierowałam się do pokoju. ~ Może ten odkurzacz nie wciągnie wszystkich naleśników i zostanie trochę dla Loren i Natha~
Tylko weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Nie wiem ile tak leżałam, ale poczułam coś ciężkiego na sobie i wiedziałam, że jest to Jack.
- Kutafonie jeden złaź ze mnie.
- A jak mi się nie będzie chciało to co?
- To masz do wyboru : pozbawienie cię jedynek lub pozbawienie cię dzieci. Więc co wybierasz?
- Yyyy... Nic! - Krzyknął i natychmiast ze mnie zszedł i usiadł obok.
- Yyyy... Słuchaj Mila - mogę tak mówić?
- Tak mów do mnie jak chcesz ile razy mam ci powtarzać co? No dobra a teraz gadaj o co chodzi?
- No bo wiesz mamy jeszcze 2 tygodnie wolnego od szkoły, a Loren i Nath jadą na obóz szkolny. Może pojechałabyś ze mną i chłopakami na biwak nad morze? Co ty na to? A tak po za tym to dziś po południu przychodzą chłopaki, będziemy grać na Xbox'ie będziesz chciała dołączyć?
- Jasne czemu nie. A odnośnie tego biwaku to chętnie.
- Super! - Siedziałam jeszcze chwilę po wyjściu Jack'a sama, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi a po chwili słyszałam śmiechu i darcie mordy jakie dobre naleśniki ~ Aha Loren i Nathan już sobie zjedli śniadanie ~ Ruszyłam do chłopaków do salonu przywitałam się z każdym oprócz Arona. Później zaczęliśmy grać na Xbox'ie w różne gry i nawet nie skapnęłam się, że minęło 11 godzin odkąd wróciłam do domu i wraz nie zadzwoniłam do Davida. A więc trzeba to szybko nadrobić.
Biorę telefon do ręki i szybko wybieram numer Davida. Po pięciu sygnałach odbiera :
- No hej Malina.
- Siemano King Kongu.
- Co tam, co tam u ciebie?
- A dobrze. Ale nie po to dzwonię tępaku. DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ, MI ŻE MOJA APRILIA JEST W AUSTRALII .....!!!???
- Yyyy.. No bo nie było okazji. Ale to znaczy że widziałaś już garaż. Sejf też otwierałaś?
- Nie bo nie znam hasła.
- Hasło to data naszego pierwszego spotkania.
- Aha, dzięki no to w takim razie bajo.
- Wiem, że sobie że mnie żartujesz, ale nie no na serio muszę lecieć spać więc bajo!
- Branoc, branoc. - Po chwili słyszałam już tylko dźwięk zerwanego połączenia. ~ Kurde serio 10.03.2009 to kod do sejfu? Ale ja jestem głupia, że tego nie zgadłam. ~ Myślałam tak jeszcze przez chwilę po czym poszłam się umyć. Umyta i ubrana w piżamę położyłam się do łóżka i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.
**********************************
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
*na potrzeby opowiadania stworzyłam te nazwy ulic i 'zasady'
Do następnego ;)
†Melody†
CZYTASZ
Zacząć Nowe Życie
Genç KurguOna - 15-letnia dziewczyna po przejściach, ma rodziców i jest jedynaczką po tym co się stało już nie jest tą samą osobą co dawniej, ale jeszcze dużo przed nią. On - 17-letni chłopak typowy samotnik, tajemniczy, i do tego bad boy, ale to tylko jego...