Jechałam już z jakieś 3 godziny i strasznie mi się nudziło, ale w końcu dojechaliśmy. Kiedy wysiadam z samochodu kierowca samochodu, który przedstawił jako David powiedział.
- Twoi rodzice kazali mi przekazać wiadomość. A więc, mówili, że nasz nikomu nie mówić kim są twoi biologiczni rodzice. Rozumiesz?
- Tak Davidzie rozumiem. To.. na razie.- Powiedziałam i zamknęłam drzwi samochodu.Ruszyłam w stronę wielkich wrót prowadzących do środka szkoły. Gdy weszłam nikogo nie zobaczyłam. Sala była opustoszała. Westchnęłam. A w chwili gdy drzwi się za mną zamknęły, usłyszałam kroki. Kiedy odwróciłam się w tamtą stronę zobaczyłam młodą kobietę na około 28-29 lat. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i podeszła do mnie.
- Witaj moja droga, ty to pewnie Luna Clark, tak?
- Tak proszę pani.
- Ojj nie przesadzaj, mów ni po prostu Maria, a będzie dobrze.
- Dobrze prosz...yyy.. Mario.
- Chodź za mną kochanie.
Szłyśmy przez korytarz, dyrektorka opowiadała mi różne historie związane ze szkołą i jej powstaniem.
- Wiesz.. skarbie. Twoi opiekunowie dobrze zrobili wysyłając cię tu, bardzo dużo się nauczysz. Naprawdę.
Westchnęłam w myślach i chciałam zadać pytanie, ale to ci usłyszałam zbiło mnie z tropu. Opiekunowie?!
- Mario..
- Tak?
- Powiedziałaś, że moi opiekunowie...
- Tak.. Skay i Ben.
- No właśnie... czekaj.. to nie są moi opiekunowie... to znaczy to to też, ale to są moi rodzice.- Powiedziałam.
Kobieta się zatrzymała i spojrzała na mnie.
- Co ty mówisz dziecko?... Przecież twoi rodzice zginęli jak miałaś zaledwie roczek.
Czekaj.... Coooooo?? Ale w takim razie... to by oznaczało, że.. nie mogę uwierzyć.. okłamali mnie.. znowu.
Zamknęłam oczy, ale po chwili jest otworzyłam.
- Nie znałam tej wersji.
Kobieta zmarszczyła czoło po czym odwróciła mówiąc ze do nich zadzwoni. Po jakimś czasie dotarłyśmy do pokojów. Pokazała mi pokój, dała plan lekcji, i powiedziała, że niedługo wróci moja współlokatorka.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozpakowywać. Po jakimś czasie do pokoju wbiegła dziewczyna z brązowymi falowanymi włosami, ubrana w czarne rurki, bordowy sweterek i czarne wysokie trampki.
Uśmiechnęła się na mój widok.
Podbiegła do mnie i przytuliła mocno.
- Nareszcie! Nie mogłam się już doczekać, aż przyjedziesz!
Zaśmiałam się z jej słów i reakcji.
- Ja również się ciesze, że cię poznałam. Jestem Luna.
- Ale super.. Ja jestem Megan, ale mów mi Meg. Ok?
- Nie ma sprawy.
Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła go.Pomogła mi się rozpakować, a potem poszłyśmy na kolacje.
Szłyśmy korytarzem i nie obeszło się bez wścibskich spojrzeń.
- Nie martw się. - Powiedziała Meg.
- Mhm..
Dziewczyna otworzyła drzwi prowadzące na stołówkę, a tam jeszcze więcej spojrzeń... o matko..
Poszłyśmy wziąć sobie coś di jedzenia, a potem zaczęła mnie prowadzić do jednego ze stolików. Kiedy znalazłyśmy się obok jednego z nich zobaczyłam trójkę dziewczyn i dwójkę chłopaków. Wymienili się spojrzeniami po czym spojrzeli na mnie. Uśmiechnęli się szeroko, a ja nie pewnie.
- Cześć wam, chciałabym przedstawić nową koleżankę. To jest Luna. Luno to jest Lili- blondynka z brązowymi oczami, Laura- brunetka z brązowymi oczami, Katy- brunetka z zielonymi oczami, Arthur- czarne włosy i czarne oczy(?) i Tom- blondyn z brązowymi oczami.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć - odpowiedzieli chórem.
Usiadłam z tacą między Arthurem, a Katy.
Rozmawialiśmy na różne tematy, aż nie skończyliśmy jeść.
Zaprzyjaźniłam się z Arthurem, bardzo miło mi się z nim rozmawiało.
Z tego co udało mi się wyczuć, to jest on Alfą. Za to on nie wie, że ja jestem Alfą, nie wyczuje mnie dzięki moim perfumom.Po zjedzonym posiłku udałam się razem z Megan do pokoju. Kiedy znalazłam się w pokoju obrazu poszłam się umyć, a potem się położyłam ubrana w moją niebieskawą pidżamę.
Już jutro mój pierwszy dzień szkoły, z tą myślą oddałam się w objęcia Morfeusza.
CZYTASZ
Potężna Alfa - "KOREKTA"
WerewolfOd kiedy Luna pamięta miała wsparcie swoich bliskich.. Lecz kiedy jej rodzice giną w wypadku samochodowym.. to co się stanie?? Czy może zaufać jedynej osobie która jej została? Kiedy nic nie świadoma dziewczyna, przeprowadzając się z bratem do now...