22

5.7K 368 5
                                    

Obudziłam się w środku nocy, słysząc huk. Zerwałam się z łóżka w tym samym momencie co Megan. Ubrałyśmy się w pośpiechu i wyszliśmy z pokoju. Na korytarzu panował straszny chaos. Wszyscy nadprzyrodzeni biegali i krzyczeli. Po chwili ziemia się zatrzęsła, a krzyki były jeszcze większe. Co się dzieje?! Zobaczyłam Izaaka, który biegł w naszym kierunku.

- Luna! Megan!

Próbował się przedrzeć przez tłum dzieciaków, tym samym próbując przekrzyczeć ich.

Spojrzałam na Megan. Na jej twarzy malował się strach. Musiałam zachować spokój.

Po chwili Izaakowi udało się przedrzeć przez tłum i podbiegł do nas.
- Luna, widziałaś Dianę? Nie było jej w pokoju, w szpitalnym skrzydle tez jej nie było. Jej matki też nigdzie nie ma. Spotkałem jej ojca. On też nie wie gdzie one są. Nie wiem ci robić. - Mówił cały czas, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Izaak, spokojnie.
- Jak ja mam by....- wybuchnął.
- Zamknij się! - Warknęłam, a on natychmiast ucichł.- posłuchaj mnie uważnie.. nie wiem gdzie one są, ale znajdziemy je. Rozumiesz?
On tylko przytaknął głową.

Po chwili podbiegł do nas Arthur i reszta watahy. Ten pierwszy mnie przytulił. Zamarłam, a on jakby dopiero teraz sobie uświadomił co zrobił i gwałtownie ode mnie odskoczył.
Delikatnie się zarumienił.. ojej jak słodko...
- No..o... ja ten... tego. - Odchrząknął. - Chodźcie. Dalej. Musimy iść do dyrektorki.

Po kilku minutach przedostawania się przez tłum dotarliśmy pod gabinet. Weszliśmy bez pukania do środka. W środku była Maria, Max, Angela i pan Forest.
- Dobrze, że już jesteście- powiedział Max.
- Co się dziele Mario? - Spytałam.
- Magnus napadł na szkołę. Razem ze sojusznikami, w tym przypadku z innymi rasami. Wilkołaki, wampiry, nimfy i hybrydy.
- Nie jest dobrze, nie jest dobrze - mruczałam sama do siebie. Zrobiłam się cała blada.
- Luno, wszystko ok?- spytał Arthur.
- Tak.. Nie.. nie wiem.
Spojrzałam w oczy Arthurowi, a on mi ale ja odwróciłam głowę w stronę nauczycieli.
- On chce mnie. - Powiedziałam.
Nauczyciele spojrzeli po sobie, a potem na mnie nie rozumiejąc.
- To on wymordował wszystkie wilkołaki z mojej rodziny wraz z moimi rodzicami. Chciał zająć tereny rodu Charlottyn, ale mu się to nie udało bo ja przejrzałam. Dlatego teraz chce mnie zabić.
Arthur i reszta watahy spojrzała na mnie, a chłopak powiedział.
- Jesteś z rodu Charlottyn? - Powiedział nie dowierzając.
Kiwnęłam lekko głową, a oni wytrzeszczyli oczy.
- Musimy iść. Luno, musisz tu zostać. Nie możesz zginąć. Słyszysz? Nie możesz. - Mówiła Maria.
- O nie... Nie.. nie. Nie chce żeby ktoś nastawiał za mnie karku, a przede wszystkim w starciu z Magnesem.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Będę walczyć i nikt nie zmieni mojej decyzji.
- Zupełnie taka jak matka.- Zaśmiała się cicho Maria.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobra. Musimy iść. Już. - Powiedziała Angela.

Po kilku minutach byliśmy już na schodach i biegliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.
Cały czas zastanawiałam się gdzie jest Diana i Sam. Kiedy znaleźliśmy się przed szkołą, doznałam szoku. Wszędzie była krew. Ciała sprzymierzeńców Magnusa, leżały na ziemi. A byłam w jeszcze większym szoku kiedy zobaczyłam Dianę i Sam stojącą obok... Magnusaa?!!?!
- Izaak.
- Hmm?
- Zobacz. - Powiedziałam.
Kiedy wskazałam mu kierunek, jego twarz zrobiła się strasznie blada.
- Jak ona mogła..- Powiedział patrząc na dziewczynę która zaczynała razem z Sam zabijać uczniów naszej akademii.
Nie wytrzymałam i zaczęłam biec w stronę Magnusa. Słyszałam za sobą ich krzyki, że mam tego nie robić, ale ja nie słuchałam.
Po chwili stanęłam nie cały metr od mężczyzny.
- A kogóż my tu mamy? Kim jesteś? - Zakpił.
Rzuciłam w jego stronę mordujące spojrzenie.
- Zabiłeś mi rodziców i całą watahę.
- Jak mogłem się nie domyślić... kim jesteś... -mruknął pod nosem.
Nie odpowiedziałam. Magnus uśmiechnął się złośliwie i ruszył na mnie zmieniając się w wilkołaka.
Ja również się zmieniłam i teraz biegliśmy na siebie.

#Lemonka#

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz