17

6.7K 415 5
                                    


Kiedy znalazłam się w gabinecie Marii, pokazała mi ręką, że mam usiąść na fotelu, tak też zrobiłam. Dyrektorka usiadła na swoim fotelu, a Max stanął obok niej. Oboje jakiś czas mi się przyglądali, a ja speszona spuściłam głowę.
Maria westchnęła i powiedziała.
- Rozmawiałam ze Skay i Benem. Powiedziałam jaka jest sytuacja, a oni mi powiedzieli, że zrobili to dla twojego dobra. - Chciałam coś powiedzieć, ale ona machnęła ręką, że jeszcze nie. -... Skay powiedziała, choć nawet ja tego nie rozumiem, że jeśli chcesz poznać prawdę to... dziwne słowo... no ale, powiedziała, że TY będziesz wiedzieć co to oznacza... no więc to słowo to: "Leina". Powiedziała jeszcze, że jak sobie przypomnisz... to wrócą dawne czasy... ale i tak nie rozumiem.
Coś mi to mówi, ale co to takiego? Nie wiem, ale mam nadzieje, że sobie w końcu przyp...
- Jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie, to co dzisiaj zrobiłaś na korytarzu. Jak udało ci się jej postawić? Nie czuć od ciebie Alfy, ani bety, tylko omegę.
- Mhm- mruknęłam.
- Chcesz nam coś powiedzieć? - Spytał Max.
Westchnęłam.
- No dobrze.... tak jestem Alfą.
Otworzyli usta i wytrzeszczyli oczy.
- Ale nie czuć od ciebie zapachu Alfy.- Powiedziała Maria.
- Używam specjalnych perfum, żeby to zamaskować.
- Ale dlaczego?
- Bo jakby ktoś się dowiedział, że jestem wybrykiem natury, to by się źle skończyło.
Kobieta zmarszczyła czoło.
- Co masz na myśli?
- Wiecie... myślałam, że jestem córka Skay i Bena, a nie byłam, a oni nie są przywódcami, ani zastępcami. Jeśli wiecie o co mi chodzi.
- Wiemy, ale w takin razie czyim dzieckiem jesteś?
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem wyszłam z pokoju i udałam się na kolacje, która się już zaczęła.

Weszłam na stołówkę, a wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę, a ja się tylko do nich uśmiechnęłam szeroko. Poszłam po tace z jedzeniem, a obok mnie pojawił się nagle jakiś chłopak, a obok niego ehhh.. Diana.
- Jak śmiałaś? - Warknął władczym tonem.
Super, nie mogę się postawić.
Skuliłam się lekko, ale zaraz wyprostowałam i uśmiechnęłam kpiąco.
- Coś mówiłeś? - Spytałam bezczelnie.
- Ty..- Warknął i przygwoździł do ściany- Wiesz kim jestem?
- Mhm.. pomyślmy.. dupkiem, kretynem, jeszcze raz kretynem i hmm?? A i debilem. O taką odpowiedź ci chodziło?
Chyba go to wkurzyło, bo chciał mi przyłożyć, ale coś, a raczej ktoś mu przerwał. Arthur!.
- Zostaw ją - warknął.
- Bo co?
- Bo to..
Kopnął go w brzuch, a potem powalił na ziemię.
Otworzyłam szerzej oczy. Podszedł do mnie.
- W porządku?
- Tak jest ok. Dzięki.
Uśmiechnął się do mnie i pociągnął w stronę stolika, ale nie dane było mi tam dotrzeć, bo znowu zostałam pociągnięta w drugą stronę. Kiedy wyswobodziłam się z uścisku Arthura i odwróciłam się wymierzając mu lewy sierpowy prosto w nos.
Krzyknął i upadł, a ja się uśmiechnęłam triumfalnie. Spojrzał na mnie z nie dowierzaniem, a po chwili wstał i wyszedł, tak że prawie biegł z klasy.
Usiadłam razem z moją grupą przy stole, a oni wpatrywali się we mnie cały czas oszołomieni. Kiedy już większość uczniów wyszła ze stołówki, to i ja się pożegnałam z innymi i wyszłam.

Szłam korytarzem, aż dotarłam do mojego pokoju. Poszłam się wykąpać, i zrobić inne rzeczy po czym położyłam się na łóżko i już po chwilę odpłynęłam.

Minęły już dwa tygodnie, a ja nadal nie wiedziałam co oznacza to słowo.
Aktualnie siedziałam na lekcji wow - wiedza o wilkokrwistych.
Nauczyciel pisał coś na tablicy, ale ja się wyłączyłam. Kiedy zadzwonił dzwonek oprzytomniałam. Schowałam książki i wyszłam za innymi uczniami.
Poszłam do biblioteki. Siedziałam na fotelu i czytałam książki o różnych rolach, gdy doszłam do rodu Charlotty coś mnie oświeciło.

Leina
.

Jak byłam mała Skay mówiła na mnie Leina. Po przeczytaniu tego co jest ty napisane wychodziłoby na to, że... o matko.. to ja!!.
Jedyna osoba która przeżyła atak. Luna Leina Charlottyn. Ale przecież może być wiele Lun! Nie myślę. Zaczęłam czytać dalej, aż doszłam do czegoś, czego gdybym stała to bym teraz leżała na ziemi.
" Luna Leina Charlottyn, urodzi się w tysięczną rocznicę Księżyca. Będzie ona niezwykłą i potężną Alfą, nikt nie dorówna jej siłą. Pokona tego co nikt nigdy nie mógł zabić. Lecz musi się strzec przed chciwością, która będzie chciała nią zawładnąć."
Zamknęłam gwałtowne książkę i odłożyłam ją na miejsce.
Kiedy znalazłam się w pokoju rezygnując z kolacji położyłam się na łóżku i zaczęłam sobie układać wszystko po kolei.
~ jestem Luna Leina Charlottyn.
~ jestem córka nie żyjących Alf Rose i Edwina jednej z najpotężniejszych watah jaką znała historia.
~ przepowiednia mówi o tym,że muszę kogoś pokonać.
~ a najważniejsze nikomu nie mogę o tym powiedzieć.
Z tą myślą zasnęłam.


#Lemoncia#

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz