Weszliśmy do jego pokoju i mnie puścił. Zamknął drzwi i usiadł na swoim łóżku. Nie pewnie usiadłam obok niego i spuściłam głowę, obserwując swoje dłonie.
Adrien odwrócił mnie w swoją stronę i delikatnie wsunął dłoń pod mój podbródek i uniósł moją głowę.
- Spójrz na mnie. - powiedział, kiedy starałam się uniknąć z nim kontaktu wzrokowego.
Westchnęłam i spojrzałam w jego oczy. - Zostaniesz ze mną?
W moim umyśle odbijały się cały czas trzy słowa, które powiedział i nie miałam pojęcia co zrobić.
- Ja.. - zacięłam się.
- Proszę.
- Adrien.. - spojrzałam mu w oczy i nie mogłam niczego innego powiedzieć, jak. - Dobrze.
Uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Teraz możesz do nich zadzwonić i powiedzieć, że nigdzie się nie wybierasz. - wyszeptał mi do ucha, a ja się zaśmiałam.
- Ale pozwolisz mi, abym uczyła w Akademii do której trafie?
- Oczywiście. - powiedział i mnie odsunął od siebie.
Patrzyliśmy sobie w oczy, a chłopak powoli zaczął się do mnie zbliżać, aż w końcu bardzo delikatnie mnie pocałował. Siedziałam zdezorientowana i dopiero, po chwili zrozumiałam co zrobił, więc oddałam pocałunek i poczułam, że chłopak się uśmiechnął.
Po paru sekundach odsunął się ode mnie.
- No to formalności mamy za sobą. - powiedział, a ja się zaczęłam śmiać.~ I jak Adrien?! ~ usłyszałam w głowie głos Bill'a.
~ A jak ma być? ~ powiedział kolejny głos należący do Felicii.Spojrzałam na Adriena, a on się zaśmiał.
~ Chcecie poznać nowego członka stada? - zapytał się Adrien.
~ Kogo? ~ spytała Felicia.
~ Wszyscy do salonu. ~ powiedział Adrien i nikt więcej się nie odezwał.- To się źle skończy. - jęknęłam.
- Oj, nie dramatyzuj.Schodziliśmy po schodach, a ja zamiast iść do pomieszczenia, gdzie znajduje się wataha, to wymknęłam się chłopakowi i pobiegłam do kuchni, a on sam udał się do salonu.
Usiadłam na wysokim krześle i ukryłam twarz w dłoniach, zastanawiając się co ja dobrego narobiłam.
- Luna?
- Hm.. ?
- W porządku?
- Tak. Nie. O co chodzi? - spytałam, patrząc Emmie w oczy.
- O to powinnam raczej ja spytać.. - mruknęła z chytrym uśmiechem na ustach.
- Nic się nie stało.
- Oby na pewno?
- Tak.
- To dlaczego tu siedzisz i wyglądasz jakbyś miała się zapaść pod ziemie, hm?
- Ugh.. Bo wiesz.. Adrien..
- Co on zrobił? - jęknęła.
- Nic nie zrobił.. On po prostu..
- No mów!
- Pocałował mnie. - wymamrotałam cicho.
Dziewczyna ku mojemu zaskoczeniu zaczęła piszczeć jak małe dziecko i skakać, uśmiechając się bardzo szeroko.
- Nie mogę uwierzyć.. Nie mogę,.. Ale czekaj.. - zacięła się i dodała. - To znaczy, że się mu podobasz, a to z kolei znaczy, że.. będziesz w watasze mojego brata.
- Na to wychodzi..
- To ekstra!
- Co jest takie ekstra?
Do kuchni wszedł Albert i spojrzał na nas z zaciekawieniem.
- Nic, nic.. - powiedziałam.
- Super jest to, że Luna będzie w.. - urwała, bo dałam jej z łokcia w bok. - Auć..
- No chodźcie wreszcie.. - Powiedziała Felicia, stając we framudze wejścia do kuchni. - Adrian ma nam przedstawić nowego członka watahy, dalej.Spojrzałyśmy po sobie i ruszyłyśmy do salonu.
Spojrzałam na Adriena, który się do mnie uśmiechnął.
- Więc.. Kto jest tą osobą? - spytała Violet.
- No więc.. Naszym drogim wilczkiem w stadzie jest nie kto inny jak Luna. - powiedział i się do mnie wyszczerzył.
- Że co?! - krzyknęła Felicia. - Oo.. nie. Nie ma takiej opcji. Nie zgadzam się na to.
- Nie masz nic do gadania. - powiedziała Emma, po czym po chwili namysłu dodała. - Teraz możecie gratulować Adrienowi.
- A niby czego mamy mu gratulować? - prychnęła Violet.
- Nie wiesz? To cię oświecę moja droga. Luna i Adrien są razem. - Ciągnęła Emma z dumą w głosie.
Kiedy usłyszałam co powiedziała to od razu na nią spojrzałam wściekłym wzrokiem, ale ta w zamian tylko posłała mi rozbawione spojrzenie.
- Żartujesz.. - powiedziała Felicia i spojrzała na mnie, a ja doszłam do wniosku, że gdyby wzrok mógł zabijać to ja już leżałabym martwa.
- Nie, Emma nie żartuje. Luna od teraz jest moją partnerką. - powiedział Adrien i podszedł, obejmując mnie i przyciągając do siebie w stalowym uścisku. Wtuliłam się w niego, a po chwili usłyszałam kolejny głos, należący do Alberta
- No w końcu. Ile można było z tym zwlekać.
Odkleiłam się od chłopaka i spojrzałam w tamtą stronę.
Albert stał obejmując Elize i uśmiechając się do mnie szeroko.- Ale on nie może! - Krzyknęła nagle Felicia.
Spojrzałam na nią, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, to Adrien mnie uprzedził.
- Przypomnę ci, że to ja jestem Alfą i mogę robić ze swoim życiem co zechce.
- Może i możesz, ale na pewno nie będziesz spotykał się z czymś takim jak ona. - warknęła.
Spojrzał na mnie, a potem przeniósł wzrok z powrotem na dziewczynę.
- Ona nie jest czymś.. - wycedził przez zaciśnięte zęby, po czym dodał. - Nie masz w tej sprawie żadnego słowa. To jedynie moja sprawa, kto zostanie drugą Alfą stada.
- Adrien. - westchnęła. - Myślisz, że ona nadaje się na kogoś, kto da rade rządzić stadem?
- Da rade. - mruknął.
- Wyobrażasz sobie wyrzutka, który panuje nad twoim stadem? - zapytała z kpiną.
- Nie jestem wyrzutkiem. - powiedziałam normalnym głosem.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się perfidnie.
- Nie? To powiedz mi jak nazywa się wilki, które nie mają stada, ani rodziców, hm..?
- Może nie mam rodziców i stada od parunastu lat, ale to nie oznacza żeby nazywać takie osoby wyrzutkami.
Spojrzała na mnie, po czym nie odpowiadając na moje pytanie, zwróciła się do Adriena.
- A co ty o tym sądzisz?
- Nigdy nie nazwałbym takich osób wyrzutkami. Rozumiesz? Nigdy.
Zmrużyła oczy, prawdopodobnie nie mogąc wymyślić żadnego rozsądnego wyjaśnienia.
Spojrzałam na Adriena, a on w tej samej chwili na mnie.
- Może nie miała rodziny i stada, ale teraz je ma. - powiedział i podszedł do mnie.
Objął mnie ramieniem i poprowadził do wyjścia z pokoju.
- To jeszcze nie koniec. - warknęła cicho Felicia, ale nie zwracałam na nią już najmniejszej uwagi, ponieważ byłam pochłonięta rozmyślaniami o Adrienie.#Lemonka#
CZYTASZ
Potężna Alfa - "KOREKTA"
WerewolfOd kiedy Luna pamięta miała wsparcie swoich bliskich.. Lecz kiedy jej rodzice giną w wypadku samochodowym.. to co się stanie?? Czy może zaufać jedynej osobie która jej została? Kiedy nic nie świadoma dziewczyna, przeprowadzając się z bratem do now...