23#3

2.3K 160 4
                                    


Weszłam do pokoju i zabrałam swoją torbę, której nie rozpakowywałam i ruszyłam w stronę gabinetu Felix'a. Sądziłam, że nie wyruszymy tak wcześnie, ale myliłam się. 
Kiedy weszłam do wnętrza pokoju, to okazało się, że wszyscy już tam są.
- Dzień dobry Felixie.
- Dobrze, że już jesteś Luno. Zaczynajmy. - powiedział, po czym po chwilowym zastanowieniu dodał. - Zacznijmy może od tego, że jedziecie do Sydney. 
Przekrzywiłam z zainteresowaniem głowę.
- Zostaniecie zakwaterowani w domu jednego z moich przyjaciół, który ma tam dom. Dwójka z was będzie chodziła do szkoły, a będzie to Lucas i Sofia. Wasza dwójka jest najmłodsza.
Zobaczyłam kontem oka skonsternowane spojrzenie Sofii, na wieść, że ma być w parze z wampirem.
- Wybacz, że się w trące Felix'ie - mruknęłam, a kiedy on na mnie spojrzał to dokończyłam. - Nie sądzisz, że wysyłanie dwój różnych,.. hmm gatunków?, że tak to ujmę, do szkoły to trochę dziwne? Nie inaczej, to nie jest dziwne, chodzi mi raczej o to, że w szkole jest zapewne więcej dzieci nocy, a one widząc wilkołaka, który zadaje się z wampirem, mogą zacząć się domyślać, że coś jest nie tak, no i wiesz mogą wystąpić z tego niezłe komplikacje.
Mężczyzna zrobił zamyśloną minę i utkwił wzrok prosto w moich oczach.
- Byłem ciekawy kto pierwszy się odezwie. - mruknął. - Rozważałem nad tym i doszedłem do wniosku, że musimy tak zrobić, czy tego chcemy, czy nie. Na ten czas musimy wziąć pod uwagę tylko i wyłącznie bezpieczeństwo mieszkańców Sydney. Musimy wyłączyć również na ten czas różnice jakie nas dzielą. - Uśmiechnął się do mnie z błyskiem w oku. - Lecz to nie będzie dla ciebie problem, Luno. - stwierdził, a ja kiwnęłam lekko głową. 
Osoby znajdujące się w pomieszczeniu patrzyły na mnie marszcząc czoło. 
- Nie rozumiem. - powiedział Lucas.
Radny spojrzał na niego mądrym wzrokiem, po czym odchylił się na krześle i uśmiechnął.
- Proszę cię Lucas'ie, abyś podszedł do Luny. - Chłopak przełknął ślinę i zaczął robić małe kroczki w moim kierunku. - Och.. Lucas'ie ona cię nie pogryzie, śmiało.
Ewidentnie chłopak był przerażony, a ja się do niego tylko lekko uśmiechnęłam, a kiedy znalazł się obok mnie, to wyszczerzyłam do niego swoje uśmiech. Jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki. Wyciągnęłam rękę, a on spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Nie zważając na to co ci teraz powiem Lucas, masz się nie bać. - powiedział Felix, a chłopak pokiwał głową. - Dla młodych wampirów, chociaż doświadczonych - Zwrócił się do mnie. - myśl o tym, że dotknie go ktoś nie z jego otoczenie, nie będący wampirem, to strach. Lucas'ie. - Tym razem zwrócił się do chłopaka. - Bardzo duża ilość wilkołaków, nie pozwoliłaby ci się do siebie zbliżyć, a tym czasem stoisz obok wilczycy, która jest w dodatku Alfą i nie ma ona zamiaru cię w żaden sposób skrzywdzić. Gdybyś ją dotknął w obecności jej partnera, to byś dostał w twarz, ale jeżeli wilk sam wyciąga do ciebie rękę, to oznacza, że ta osoba ci ufa i nie ma wobec ciebie żadnych złych intencji.
Lucas spojrzał mi w oczy zamyślony, po czym delikatnie wsunął swoją dłoń w moją, a ja ją od razu ścisnęłam.
Chłopak wstrzymał oddech czując przepływający prąd, który specjalnie mu przesłałam. Wampir uśmiechnął się delikatnie, a ja puściłam jego rękę.
- Jesteś bezstronna. - Mruknął.
- Masz rację. - Odparłam.
- Czekaj, czekaj! - Spojrzałam na bardzo zamyśloną twarz Mark'a. - Czy Felix powiedział słowo "partner"?
- No właśnie. - Dodał Arthur, a ja przewróciłam oczami na ich zachowanie.
- Proszę was nie teraz.. - Spojrzałam błagalnie na Felix'a, a on tylko się zaśmiał.
- Kontynuując.. 
- Nie. - Przerwał Mark, Felix'owi. - Masz partnera? 
Westchnęłam.
- Jak ci odpowiem, to dasz dokończyć Felix'owi?
- Tak.
- Tak, mam. - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Jak..
- Felix'ie, więc zostało coś jeszcze do omówienia?
- Tu masz akta z, którymi musisz się zapoznać.
Podeszłam do biurka i zabrałam dość sporej grubości teczkę.
- Chciałbym, abyś jak najszybciej skontaktowała się z watahą, która tam stacjonuję, dobrze?
- W porządku.
- Mark'u, Arthurze, Sofio, Lucas'ie, Amelio, Liam'ie i Luno, życzę wam powodzenia. Samochód czeka na was przed budynkiem. Zawiezie ona was na lotnisko, a kiedy tylko wylądujecie, to będzie czekał na was mój znajomy, który zawiezie was do tymczasowego domu. - powiedział, a my pokiwaliśmy głowami. - Ruszajcie.
Uśmiechnęliśmy się i poszliśmy w stronę drzwi. Wszyscy zaczęli wychodzi, a ja za nimi. Zatrzymałam się tuż przed wyjściem na korytarz i rzuciłam przez ramię.
- Wiem, że nie powiedziałeś nam wszystkiego. - Powiedziawszy to, zostawiłam Felix'a z nieodgadnionym uśmiechem na ustach.

Wsiadłam do samochodu i spojrzałam na moich towarzyszy. Lucas wcisnął się w kąt i miał lekki strach w oczach. Spojrzałam na siedzenie, które ja miałam zająć, czyli przednie, tak zwane miejsce pasażera. 
- Lucas. - Powiedziałam cicho, a chłopak spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Tak?
- Wysiadaj. 

Zmarszczył brwi, ale posłuchał mnie i wysiadł. Widziałam zdziwienie na twarzy naszych towarzyszy, ale ni zwróciłam uwagi na nich. 
- Czy coś się stało? - spytał, a ja ruszyłam w jego kierunku i pokazałam, aby wsiadał na miejsce przednie. 
Zrobił wielkie oczy, a na jego ustach po chwili zagościł uśmiech wdzięczności. Szybko wsiadł i ja zrobiłam to samo wsiadając na miejsce obok Amelii.
- Jesteś za dobra. - Usłyszałam, przy uchu głos osoby, która obok mnie siedziała, kiedy samochód ruszył.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Teraz tylko muszę coś zrobić, aby chłopak przestał się bać wilkołaków. 

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=

Mam nadzieję, że się wam podoba książka. Komentujcie i dawajcie gwiazdki!
Jestem wam wdzięczna za to, że jest was tak dużo i, że mnie nie opuszczacie.

||Lemonka||

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz