♠♣= EPILOG =♠♣

3.4K 129 9
                                    


- Właśnie wjechaliśmy do miasta. - Oznajmił William, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na widok za oknem. 
Poczułam, jak czyjaś rękę ścisnęła moją. Spojrzałam na Rozale i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Wszystko będzie dobrze Luno. - Szepnęła do mnie czule. - Położymy, a raczej ja położę temu kres.
- Ale..
- Cii.. - uciszyła mnie. - Mówiłam. Dam radę słoneczko. - Kobieta dotknęła mojego policzka z czułością.
- Odejdziesz z nim? - Spytałam szeptem. Moja matka uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
- Zrobię to co będzie słuszne, a ty nadal będziesz żyła swoim życiem i zapewne znajdziesz sobie, kogoś kto pokocha Ciebie równie mocno, jak ja z twoim ojcem cię kochaliśmy i nadal kochamy. - przytuliła mnie mocno do siebie.
Nie chciałam wspominać, że już ktoś taki jest, kto jest całym moim światem, więc tylko posłałam jej delikatny uśmiech.
Kiedy tylko samochód się zatrzymał, to moje tętno przyspieszyło ze strachu.
- Luna. - Zwróciła się do mnie Czarownica. - Idź. 
Kiwnęłam głową i bez słowa wysiadłam i ruszyłam w stronę wielkiego, czarnego i obszernego budynku.


========
==========

Otworzyłam z niemałą siłą wielkie wrota rady wampirów i weszłam szybkim krokiem do środka.
O dziwo nikogo nie zobaczyłam na korytarzy, ale dzięki mojemu słuchowi już wiedziałam dlaczego, przeprowadzali naradę.
Zaczęłam iść krętymi korytarzami, aż wyszłam zza zakrętu i zobaczyłam te drzwi, których szukałam. Stali przed nimi dwaj ochroniarze.
- Nie wpuścimy Cię. - Odparł jeden, barczystym głosem.
- A co ja będę się prosić? Sama sobie wejdę. - Odparłam i zobaczyłam ich zdziwione miny, lecz za nim zdążyli zareagować, to ja szybko się przez nich przedarłam i z rozmachem otworzyłam drzwi wielkiej sali obradowej.
W jednej chwili wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Czy wy rozumiecie co znaczy "Nie wpuszczać nikogo"?! - Krzyknął wściekły głos Ethan'a. Odwrócił się w moją stronę i zamarł w jednym momencie. Oczy mu się rozszerzyły i zaczął się malować w nich strach, potem niedowierzanie, a na końcu szeroki "fałszywy" uśmiech. 
- Luna! - Powiedział jeszcze szerzej się uśmiechając. - Jak miło Cię widzieć! Co Cię do mnie sprowadza? Nie powinnaś być w Sydney i sprawować opiekę nad Ksawerym?
- Mała zmiana planów. - parsknęłam. 
Przekrzywił głowę nie rozumiejąc.
- Coś się stało?
- Nawet nie wiesz, jak dużo. - Odparłam. 
- No to mów.
- Od czego by tu zacząć? Hm.. - Zrobiłam zamyśloną minę. - Och! Już wiem! No tak, jak mogłabym zapomnieć! Jak Ci moja dzionek Ehtan'ie?!
Jego szeroki uśmiech zszedł z twarzy, a zastąpił to grymas nie zadowolenia.
- Jak się dowiedziałaś? 
- Nie trudno było. - Parsknęłam. - Pomyśl.. "zabójco mojej rodziny".
Mężczyzna zacisnął szczękę, a jego brwi zmarszczyły się, po przez pracę czoła. 
- Wiedziałem, że jesteś mądrą wilczycą, ale nie sądziłem, że połączysz fakty tak szybko.
- Łatwo poszło z pomocą Ksawerego i Alexandry.
- Mogłem to przewidzieć. - westchnął, lecz po chwili się zaśmiał z rozbawieniem. - No, no Luno.. Jesteś naprawdę mądra, lecz nie wiedziałaś o jednym.
Uniosłam brwi do góry z niemym znaku zapytania.
- Nie pomyślałaś, że będę miał w twojej "paczce" szpiega? 
- Mark? Och naprawdę? Nie wiedziałam. - Parsknęłam śmiechem.

Twarz mężczyzny stężała i zrobiłam się bardzo zła.
- Rozpylić! - Syknął do kogoś, a ja dopiero po chwili zrozumiałam co chce zrobić.
- Naprawdę chcesz to zrobić?! - Krzyknęłam. - Zrobiłeś to Adrien'owi i teraz chcesz zrobić to innym?! Pomyśl Ethan. Przyjechała ze mną osoba, która przez to może zamienić się w potwora! I to ty będziesz za to odpowiedzialny!
- Kto może być tak ważny co? - Zaśmiał się. - Nikogo takiego już nie ma w moim życiu Luno.
- Co byś zrobił gdyby Rozale to wszystko widziała?! - Krzyknęłam, a na jego twarzy pojawił się prawdziwy ból.
- Nie waż się wypowiadać tego imienia już nigdy! 
- Przyczynisz się do tego, że znów ją zabijesz! - Krzyknęłam, a mężczyzna spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Ona nie żyje. - szepnął.
- Odwołaj to Ethan.  - wyszeptałam. - Inaczej moja matka, jak i inni umrą lub zostaną zamienieni w potwory, proszę. - Zakończyłam ze łzami w oczach.
- Nie róbcie tego! - Krzyknął nagle do wampirów, które miały właśnie zacząć rozpylać pył.

- Wszyscy wyjść! - Krzyknął, a wszyscy jak jeden mąż opuścili pomieszczenie.
Spuściłam głowę.
- Powiedz mi, że nie kłamałaś. - powiedział powoli i cicho wampir.
- Nie kłamała. - Odparł za mnie nie mój głos. 
Podniosłam głowę i zobaczyłam nikogo innego jak Alexandre, Ksawerego, Czarownicę, Williama i moją matkę.
Rozale podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Odwołaj to Ethan, proszę Cię. - Spojrzała mu w oczy z błaganiem.
- Rozale. - Wyszeptał z czułością.
- Proszę Cię. Nie chce żeby tyle niewinnych wilkołaków zginęło, przez nasze błędy przeszłości.
Mężczyzna pokiwał głowę, ze zrozumieniem. 
- Zrobię wszystko co się da. - powiedział i podszedł do mojej matki, po czym przyciągnął ją do siebie i złączył jej usta ze swoimi w namiętnym pocałunku.

=======
=======


Biegłam co sił w moich nogach do sali z rannymi, których wyleczono z nadal nie znanej mi choroby. Z rozmachem wparowałam do pomieszczenia i zaczęłam się rozglądać, gdy nagle natrafiłam na tego, którego nie widziałam już tak długo. Adrien. Przytulał się właśnie do swojej matki, ale gdy tylko mnie zobaczył, to w jego ślicznych oczach pojawiły się łzy. 
Podbiegłam do niego, a on w tym samym czasie zdążył się wyplątać z ramion Elizy, więc wpadliśmy sobie prosto w ramiona. Uniósł mnie wysoko ponad siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Po moich policzkach spływały łzy, lecz on je starał ścierać.
- Nie płacz kochanie. - wyszeptał do mojego ucha, owijając ręce wokół moich bioder i chowając głowę z zagłębieniu mojej szyi.
- Adrien.. Tak bardzo się bałam, że mogę Cię stracić. Minęło tyle czasu. - szeptałam.
- Ale już wszystko jest dobrze, prawda? Już do samego końca naszego życia będziemy razem. - wymruczał całując mnie w czoło i obydwa załzawione policzki.


#Lemonka#

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz