4#3

3K 195 3
                                    



Biegłam przez las tak szybko jak umiałam. Moje białe z pasemkami niebieskiego futro połyskiwało pod promieniami słońca. Nie czułam zmęczenia, mimo, że upłynęło już sporo czasu odkąd zaczęłam biedź. 

Przystanęłam na polanie i zmieniłam się w człowieka. Usiadłam na środku znikając pod gęstą trawą. Wciągnęłam rześki zapach trawy i powietrza. Nikogo nie wyczułam w pobliżu. 

Zaczęło się ściemniać, więc wstałam zmieniając się w wilka i pognałam w stronę domu.

Tuż przed granicą lasu a domu państwa Lancante zmieniłam się w człowieka i poszłam w stronę domu.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do przedsionka. Zdejmowałam właśnie buty, gdy ktoś się na mnie rzucił, zamykając w szczelnym uścisku.

- Gdzieś ty była?! Wiesz jak się martwiłam?! Nigdy więcej nie waż się uciekać, rozumiesz?! - cały czas na mnie krzyczała.
- Tak jasne. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- No chodź. Dalej. - powiedziała i popchnęła mnie w stronę kuchni w której mówiąc nawiasem byli  wszyscy.
- Przyprowadziłam naszą zgubę. - zaśmiała się Em, a ja przewróciłam oczami. 

Spojrzałam po wszystkich. Wszyscy mieli ulgę na twarzy, no prawie wszyscy. Cała trójka dziewczyn miała kpinę na twarzy.
- I po co ją przyprowadziłaś? Wielka szkoda, że się nie zgubiła. - zakpiła Isabelle.
Widziałam jak Emma chce do niej podejść, ale ją zatrzymałam chwytając za nadgarstek.
- Nie warto Em. - pokiwałam przecząco głową.
Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale widząc moje ostrzeżenie w oczach, zamknęła buzie i spuściła lekko głowę.
- A niech mnie. - zaśmiała się Leila. - Beta podporządkuje się Omedze.
- Teraz się nie wymigasz. - powiedziała Emma. - Musisz im powiedzieć.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę. 
- No nie patrz tak na mnie. Co te wampiry od ciebie chciały. hmm?
Westchnęłam i usiadłam przy stole, z dala od dziewczyn.

- Te wampiry to.. Felix i Dimitry. Byli tu z rady. Felix jest najwyższym radnym, a Dimitry jego prawą ręką. - powiedziałam i popatrzyłam po ich twarzach.
- Kumplujesz się z podgatunkiem? - spytała z odrazą Felicia.
- Luna jest bezstronna. - powiedziała Emma.
- Co? A niech mnie. Jesteś jeszcze większym dziwadłem niż myślałam. - zaśmiała się Felicia.
- Felicia jeszcze słowo, a wyjdziesz. - warknął Adrien, a ta tylko posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Co od ciebie chcieli? - spytał Albert.
- A nic.. Same nie istotne rzeczy. - powiedziałam wymijająco.
- Gadaj. - powiedziała Emma, a ja westchnęłam z irytacją.
- Mówiłam ci już o tym.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że..
- Tak właśnie to próbuje powiedzieć. Mam trzy miesiące, albo będę zmuszona do..
- Czekaj. Nie rozumiem o czym mówicie. - przerwał mi Adrien.
- Rada mnie szuka, ponieważ od osiemnastego roku życia powinnam mieć stałego partnera. - powiedziałam na jednym tchu.

Moje perfumy przestawały działać. Czułam to bardzo wyraźnie, więc użyłam swojej mocy, aby ukryć to kim jestem.

- Ale ty jesteś omegą, tobie nie potrzebny partner do życia. - zaśmiała się Isabelle.
- Przymknij się w końcu! - krzyknęła Emma. - Luna powiedz im prawdę, bo nie wytrzymam i sama to zrobię.
- Emma...
- Powiedz.
- Pytaliście się mnie z jakiego rodu pochodzę. - powiedziałam i dodałam. - Mój pierworodny ród to Charlettyn. 
- Nie możliwe. Nikt nie przeżył. - powiedział Adrien.
- Pytaliście się o rodziców. - kontynuowałam. - Są nimi Rosalie i Edwin. 
- Ale to przecież.. - zaczął Albert.
- Alfy tego rodu. No właśnie. Jestem ich córką. Jedyną osobą, która przeżyła wojnę osiem lat temu. - wyznałam i spuściłam głowę.

Przez parę minut trwała cisza, aż nie przerwała jej Felicia.
- Przestań kłamać! Jakbyś była ich córką to nie byłabyś Omegą. Po co kłamiesz, myślisz, że będziemy mieć dla takiej osoby jak ty jakieś ulgi, czy jak? - powiedziała coraz bardziej nad sobą nie panując. 
- Po co ją tu przyprowadziłaś Emma? To coś kłamie. - spytała z odrazą Isabelle.

Krzyczeli na siebie, a ja tylko siedziałam i przypatrywałam się temu. 
Po jakimś czasie poczułam dotyk ma moim kolanie, więc spuściłam głowę i spojrzałam w piękne niebieskie oczka Victorii.
- Ja ci wierze. - powiedziała cicho i weszła mi na kolana, po czym objęła za szyję, przytulając się. Uśmiechnęłam się lekko.

Mijały minuty, a ja usłyszałam głos Vici przy moim uchu.
- Jesteś Alfą. - powiedziała bardzo cicho, tak, że tylko ja to usłyszałam. Spięłam się, a dziewczynka mówiła dalej.

- Czuję róże, mięte i cynamon. - mruknęła mocniej mnie przytulając.
- Ile masz lat? 
- Sześć.
- To by wszystko wyjaśniało. Czujesz mój prawdziwy zapach, chociaż go ukrywam.
- Małe dzieci tylko tak potrafią?
- Tak. Potrafią tak do lat ośmiu.
- Dlaczego?
- Ponieważ potem takie małe wilczki jak ty wchodzą w wiek dojrzewania.
- Ile miałaś lat, kiedy przeszłaś przemianę?
- Czternaście.
- Ale jak to możliwe? Mamusia mówiła, że wilkołaki przechodzą przemianę w wieku szesnastu-siedemnastu lat.
- Tak, to prawda, nie bardzo to rozumiem do teraz, ale to chyba dlatego, że przepowiednia mówi o mnie.
- Niesamowite. - kiedy to powiedziała usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki.

- Luna! 
Spojrzałam na nią nie rozumiejąc.
- O co chodzi?
Kiedy chciała już odpowiedzieć, Victoria siedząca na moich kolanach zeszła z nich i zaczęła krzyczeć.
- Mamusiu! Mamusiu! Nie uwierzysz! - uśmiechnęłam się wiedząc co zamierza powiedzieć.
- Co się stało, skarbie? 
- Luna przeszła przemianę w wieku czternastu lat i.. o jejuu.. nie uwierzysz.. - mówiła pośpiesznie.
- O co chodzi Vici?
- Luna jest Alfą! - krzyknęła i się szeroko uśmiechnęła. 
Za to jej mama zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie.
- No nareszcie! - krzyknęła moja przyjaciółka. - Czy to było takie trudne? No powiedz. Luna!
Przewróciłam oczami.
- Ona?! Alfą?! Nie żartujcie. - Zaczęła się śmiać Felicia, a do niej dołączyły jej przyjaciółki.
Wkurzyłam się. Rzuciłam spojrzenie Emmie, a ona już wiedziała co chce zrobić, bo się szeroko uśmiechnęła. 

Wybiegłam z kuchni i ruszyłam do drzwi wyjściowych. 
Otworzyłam drzwi i wybiłam się od schodków w powietrzu zamieniając się w wilka. 
Upadłam na cztery łapy i odwróciłam się do wszystkich, którzy wyszli na zewnątrz. Patrzyli na mnie w osłupieniu.
Felicia i jej koleżanki przepchnęła się przez wszystkich i stanęła z przodu. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki, a w nich pojawił się strach. 
Bała się? No i dobrze..

- Je.. Jesteś Alfą. - Powiedział zdumiony Albert i się uśmiechnął.
- Jesteś nią. - powiedział Adrien i dodał. - Jesteś wilkiem o, którym mówiła Rada Wilkołaków. Luną Leiną Charlettyn.

Spojrzałam na niego wilczymi oczami i zmieniłam się w człowieka.
- Nie. - powiedziałam kręcąc głową i dodałam. - Jestem Luną Clark.
- Ale..
- Nikt nie może wiedzieć, że to ja jestem dzieckiem przepowiedni. No i, że to ja brałam udział w obydwóch wojnach. - powiedziałam i podeszłam do niego. 
- Niesamowite. - powiedział świecącymi oczami. 
Obok mnie pojawiła się Emma, która chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu. 
- Idziemy moja droga. Musisz mi wiele wyjaśnić.



#Lemoncia#


Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz