Rozdział 8#2

4.7K 306 14
                                    

Szliśmy lasem i rozmawialiśmy na różne tematy.
- Luna.. yyy.. mówiłaś, że Skay i Ben nie są twoimi biologicznymi rodzicami, w takim razie kto? - Spytał Xavier.
Westchnęłam. Mogłam się spodziewać tego pytania.
- Moimi... yyy rodzicami... tak.. więc... oni... to.. Rosale i Edwin.

Spojrzał na mnie jak na ducha.

- Przecież to nie możliwe... nikt nie przeżył. Nikt. Rozumiesz?
- Jeśli mi nie wierzysz to spytaj się Sama.
- Mhm. Zapytam się, zrobię to napewno.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy. W oddali zamajaczyły mi jakieś osoby stojące przed budynkiem.
Dostrzegłam Sama i Liama.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Kiedy chłopcy mnie zauważyli pierwszy który rzucił się w moim kierunku to Sam.
Po chwili znalazłam się w jego ramionach, przytulona.
- Gdzieś ty była? - Spytał zatroskany odsuwając się lekko odemnie.
- Yyy..
Spojrzałam na Xaviera. Sam dopiero teraz go zauważył na jego twarzy zobaczyłam zaskoczenie.
- Xavier - powiedział Sam. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie.- Och. No tak. Luno nie powiedzieliśmy ci.. na nasz teren wprowadziła się jeszcze jedna wataha. Pomaga nam ogólnie chronić cały teren.
- Rozumiem.
- Coś ci zrobił. Prawda? - Spytał teraz już zły.
- Daj spokój Sam. Jest wszystko ok. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.

Sam spojrzał na Xaviera wściekle, a ja kontynuowałam.
-.... On nie wiedział. Myślał, że jestem po stronie Samanthy. Uspokuj się Sam, jest ok.- próbowałam go uspokoić. Dotknęłam jego ramienia i dopiero wtedy się rozluźnił. Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął.

Siedziałam sobie spokojnie w salonie i oglądałam film, a mianowicie miałam ochotę na Horror, więc oglądałam Sale Samobójców. Dochodziła 22, a ja siedziałam na kanapie i zajadałam się chrupkami, a popijałam sokiem pomarańczowym.

Kiedy główna bohaterka wpada do dołu i patrzy na zdjęcie to zaczęłam cicho piszczeć, i w tej samej chwili ktoś chwycił mnie za ramiona i krzyknął;
- Buu!!
Wydarłam się chyba na cały dom. Zaczęłam się odsuwać od swojego oprawcy, do chwili gdy nie znalazłam się na ziemi i mogłam się mu przyjrzeć. No nie wierze... Sam.. Chłopak wybuchnął śmiechem, a ja się trzęsłam ze strachu.
Chwyciłam się za głowę, która zaczęła mnie nie miłosiernie boleć. Skuliłam się, jęcząc.
Po chwili obok mnie znalazł się Sam z wystraszoną twarzą.
- Luna.. hej Luna. Co się dzieje? Powiec. Słyszysz mnie? Hej.. Luna.
Chłopak potrząsał mną, a mi przed oczami zatańczyły mroczki, a po chwili odpłynęłam.

#Lemonka#

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz