33#3

1.8K 100 4
                                    


- Nie zrozum mnie źle Luno. - zaczął delikatnie mężczyzna. - Ale baliśmy się powiedzieć komukolwiek. 
- O co chodzi?! - Powiedziałam ze zdenerwowaniem, widząc, że mężczyzna odwrócił wzrok, aby nie napotkać mojego zirytowanego, jak i złego spojrzenia.
- Ona.. Ona nie wie. Myśli, że nie żyjesz. - Spojrzał mi ze smutkiem w oczy. - Daliśmy jej dowód na to, że zginęłaś tamtego dnia.
Moje oczy otworzyły się szeroko, gdy zrozumiałam co chciał mi przez to powiedzieć. W tej właśnie chwili zrozumiałam drugie dno jego wypowiedzi.
Moja matka żyję?

- Alfo William'ie czy moja.. - Nie dane było mi skończyć bo ktoś gwałtownie wparował do pomieszczenia.
- Mamy problem. - Oznajmił mi nieznajomy mi wilkołak.
- Co się dzieje? - westchnął z roztargnieniem mężczyzna.
- Wrócili ranni z warty. 
Alfa wyprostował się i spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Ilu?
- Z dziesięciu Alfo.
- Idź. Zaraz do was przyjdę i pomyślimy co zrobić dalej.
Młody chłopak kiwnął głową i, jak na samym początku bez spojrzenia na mnie wyszedł.
- Czas abyście obydwie poznały prawdę. Chodź za mną.

=======
=========
Podążałam za mężczyzną, przechodząc co rusz koło przeróżnych drzwi. Zapewne gdyby nie William, to bym się zgubiła.
Przystanęliśmy przy wielkich dwuskrzydłowych drzwiach, które Alfa, po chwili sprawnym ruchem otworzył i przepuścił mnie gestem ręki, więc weszłam niepewnym krokiem. Zobaczyłam wielką białą salę z wieloma łóżkami, na których leżały ranne wilki. Domyśliłam się, że to musi być sala szpitalna.
Zerknęłam na William'a, ale on pokazał mi, abym szła za nim. Podszedł pewnym krokiem do kobiety w białym kitlu i czegoś się spytał, a ja rozejrzałam się bardziej po pomieszczeniu. Białe obramowania okien są teraz zakryte roletami, a wszystkie lampy zostały włączone. 
Rozglądałabym się tak dalej, ale zobaczyłam kobietę płaczącą, koło łóżka jednego z mężczyzn. Może ktoś by uznał mnie za wariatkę, ale ja nie potrafię patrzeć na cierpienie innych.

Pewnym krokiem podeszłam do owej kobiety i ułożyłam swoją dłoń na jej ramieniu. Kobieta delikatnie drgnęła, ale nie odwróciła się do mnie. Spojrzałam na wilkołaka i wtedy zrozumiałam co się stało. Zapewne jest to jej syn, który ledwie żyję.

- Spokojnie.- Powiedziałam cicho zwracając się do kobiety. - Wszystko będzie dobrze. Pani syn nie umrze. Proszę być dobrej myśli.
Drobne ciało obejrzało się w moją stronę ze łzami w oczach, jak i na jej policzkach.
- Kim jesteś? - szepnęła płaczliwym głosem.
- Pomogę pani, dobrze? 
Kobieta niepewnie pokiwała głową, a ja obeszłam łóżko i usiadłam po drugiej stronie łóżka i delikatnie chwyciłam chłopaka za rękę.
Spojrzałam na jego spokojną twarz, a po chwili z powrotem zerknęłam na kobietę.
Przymknęłam oczy i opuściłam lekko głowę, wypuściłam głośno powietrze i zaczęłam używać swojej mocy. Na moich dłoniach, jak i całych rękach pojawiły się złote żyły, które zabierały ból, jak i leczyły rany.
Gdy tylko poczułam, że tracę za dużo energii, to otworzyłam oczy i delikatnie puściłam rękę chłopaka. Spojrzałam na niego, a raczej na jego otwarte oczy i delikatnie się uśmiechnęłam.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale po chwili je z powrotem zamknął, wiedząc, że nie da rady nic wymówić. Lecz zamiast tego zobaczyłam wielką wdzięczność w jego oczach.
- Właśnie wydłużyłaś życie najmłodszego wilkołaka, który jest w szeregach Alfy William'a, wiesz?? - Usłyszałam głos z boku, więc tam spojrzałam i zobaczyłam młodego barczystego mężczyznę uśmiechającego się do mnie przyjaźnie. Niepewnie odwzajemniłam uśmiech.
- I tym samym mam dowód na to, że jesteś jej córką. - Powiedział kolejny głos, a ja tam spojrzałam. Alfa William uśmiechnął się do mnie szeroko. - Rozale również ma taki dar, a to bardzo rzadkie. To po niej to odziedziczyłaś.
Usłyszałam jak mężczyzna, który wcześniej ze mną rozmawiał wciąga gwałtownie powietrze. Spojrzałam na niego i się cicho zaśmiałam widząc jego bladą, jak i nie dowierzającą minę.
 
Usłyszałam, jak ktoś zatrzaskuję drzwi i mój uśmiech zniknął z twarzy gdy zobaczyłam kto tam stanął. W moich niebieskich oczach pojawiły się łzy, a w moim umyśle wybuchł wielki huragan.

Kobieta zaczęła się rozglądać po sali, a gdy trafiła wzrokiem na Alfę to ruszyła w jego stronę, ale gdy tylko jej wzrok padł obok i napotkał mój, w którym można było wyczytać wiele sprzecznych emocji, to, aż przystanęła. Patrzyła w moje oczy, swoimi równie niebieskimi jak moje z szokiem, smutkiem i jednocześnie złością, ale nie do mojej osoby, ale do Alfy. Jej oczy zrobiły się czarne. Ruszyła z wściekłością w stronę Alfy, który był ewidentnie przerażony.

- Jak mogłeś?! - Wysyczała.
- Ro..
- Nie! Nie ma Rozale wszystko Ci wyjaśnię! Koniec z tym! Jak mogłeś mi powiedzieć, a raczej wmówić, że moja córka nie żyje! 
- Przepraszam. - Westchnął z bezradnością.
Kobieta już nie zwracała na niego uwagi tylko szybkim krokiem do mnie podeszła, wstałam, a wtedy ona zamknęła mnie w swoich ramionach. Po moich policzkach spływały strumienie łez, których nie chciałam powstrzymywać.
- Moja mała dziewczynka. - wyszeptała w moje włosy, mocniej przytulając moje ciało.
- Już nie taka mała. - wymruczałam wtulając głowę w zagłębienie głowy mojej mamy.
Kobieta cicho się zaśmiała i odsunęła ode mnie, by wziąć moją twarz w soje drobne ręce. Starła mi nimi łzy i ucałowała w obydwa policzki. Spojrzała mi w oczy i smutno się uśmiechnęła. 
Zabawne było to, że była ode mnie nadal wyższa, o jakieś  pół głowy.
Spojrzała na William'a z mordem.
- Musimy poważnie porozmawiać. - Powiedziała bez żadnych emocji w głosie. 
Alfa się zgodził, skinął innym głową i ruszył w stronę wyjścia, a ja trzymana przez matkę ruszyłam za obojgiem.

#Lemonka# 


Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz