Usiadłyśmy na łóżku mojej przyjaciółki i zaczęłyśmy gadać.
- Co masz teraz zamiar zrobić, przecież nie będziesz na siłę z jakimś tam partnerem; prawda?
- Masz rację nie będę. Jedyne co mi zostało to albo poddać się woli i wrócić do..
- O nie! Nie będziesz znowu przez niego cierpieć! Nie pozwolę na to. - weszła mi w słowo i zaczęła krzyczeć.
- A masz jakiś inny pomysł? - mruknęłam, przymykając oczy.
Dziewczynie zaświeciły się oczy, a ja gwałtownie wciągnęłam powietrze, wiedząc o co jej chodzi.
- O nie! Nie będziesz mi robiła za swatkę! - krzyknęłam oburzona.
- Uh.. Co masz do mojego brata hm? - spytała mrużąc oczy i przypatrując mi się z zaciętą miną.
- Ja? Nic. Po prostu Emma... Znamy się tydzień. Rozumiesz? Tydzień, a nie dwa lata, tak jak było w przypadku Arthura.
- Przestań o nim mówić! Mam tego dość! Chcesz do końca życia użalać się nad sobą? Luna, zobaczysz dasz radę, a jak będzie trzeba to ci w tym pomogę. - mówiła z przejęciem, a ja się zaczęłam zastanawiać czemu jej nie poznałam wcześniej.
Pokiwałam głową i się do niej przytuliłam.
- Dobrze, dzięki. - odpowiedziałam cicho.
- No nareszcie do ciebie coś dotarło. - zaśmiała się, a ja razem z nią.
Następnego dnia, kiedy się obudziłam dochodziła szósta, więc wstałam z łóżka i ubierając się w leginsy, białą bokserkę i adidasy; zeszłam po schodach, poprawiając białe włosy.
Wyszłam przed dom i wciągnęłam w nozdrza rześkiego powietrza na pobudzenie zmysłów. Rozluźniłam mięśnie i zaczęłam biec w stronę lasu. Mijałam zarośla i powalone drzewa skacząc nad nimi.
W pewnej chwili wybiłam się od kłody, w powietrzu zamieniłam w wilka i pognałam przed siebie.
Dobiegłam do dość sporych rozmiarów rzeki, przemieniając się w ludzką postać. Usiadłam na brzegu, zdjęłam buty i skarpetki, po czym zamoczyłam stopy w chłodnej wodzie.
Zaczęłam się zastanawiać nad słowami, które powiedziała, a raczej uświadomiła mi przyjaciółka. Ja i Adrien, czy to w ogóle realne? Nie powiem, że jest brzydki, bo nie jest. Ma ładną buźkę, jest wysoki,.. Czekaj.. Stop! O czym ja w ogóle myślę?.
Możliwość, abym była z nim to jak jeden do miliona.
Mówiąc w prost,.. moja przyjaciółka chce się pobawić w swatkę! To nie jest normalne...
Westchnęłam, przecierając dłonią twarz.
- Ciężka noc? - odezwał się głos za mną, że, aż ze strachu podskoczyłam i omal nie wpadłam do wody, gdyby nie osoba, która chwyciła mnie w pasie i pociągnęła w drugą stronę; stawiając mnie na ziemi.
Odwróciłam się do chłopaka i lekko uśmiechnął co od razu odwzajemnił.
- Dzięki. Co tu robisz?
- A wiesz.. Ratuję bezbronne dziewczyny z opresji. - zrobił teatralną pozę, a ja się zaśmiałam.
- A tak serio? - spytałam, gdy tylko się uspokoiłam.
- Widziałem jak wychodziłaś, więc poszedłem, a raczej pobiegłem za tobą. Wiesz jak się zmęczyłem? Jesteś strasznie szybka, jak w ludzkiej, tak samo w wilczej formie. Gdyby nie twój zapach to bym cię zgubił. - uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Czyli.. chcesz mi powiedzieć, że mnie śledziłeś, tak? - spytałam z udawaną powagą i stanęłam obok niego.
Podrapał się po karku w zakłopotaniu.
- Tak.. Chyba tak. - zaśmiał się nerwowo, a ja wymyśliłam zacnie szatański plan.
Zrobiłam szybki krok za niego i z całej siły popchnęłam Adriena do rzeki.
- Aaa.!! - Krzyknął ze zdezorientowaną miną i spojrzał na mnie z rozbawieniem, wpadając do wody.
Zaczęłam się śmiać, gdy tylko się wynurzył cały mokry.
Nie mogłam wytrzymać i wyjęłam telefon z kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie.
Usiadłam na trawie, a chłopak zanurzony do szyi miał kwaśny wyraz twarzy.
- Czyżbyś najadł się cytryn, Adrienie? - spytałam z rozbawieniem.
- Aż tak cię to śmieszy? - spytał.
- A żebyś wiedział.Zaczął się zbliżać, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Chyba nie chcesz.. - zaczęłam, ale nie dane było mi to skończyć bo rzucił się na mnie w wilczym tempie.
Gwałtownie wstałam i odwróciłam się, aby uciec, ale zimne dłonie od wody owinęły się wokół mojej tali i pociągnęły prosto do wody.
- Nie!! Proszę!
- O co prosisz? - spytał ze śmiechem.
- Żeb... Aaa.. - krzyknęłam, ale w ostatniej chwili się odwróciłam i chwyciłam Adriena za rękę, więc poleciał razem ze mną.
Wynurzyłam się, ale od razu zostałam podtopiona, przez chłopaka, więc znów się wynurzyłam i tym razem to ja się rzuciłam na Adriena, ale ten chwycił mnie za nadgarstki i okręcił mnie tak, że stykałam się z jego klatką piersiową, plecami.
- I co teraz zrobisz? - szepnął mi do ucha.
Westchnęłam.- Nie wiem. - mruknęłam.
- Czyżby "Luna, cięty języczek" nie miała nic do powiedzenia? - zaśmiał się.
- Mhm.. Gdzie mój telefon?! - krzyknęłam przerażona.
- Spokojnie. Został na brzegu, kiedy próbowałaś uciec to ci wypadł. - uspokoił mnie. - A teraz chodź, bo będą się martwić.
- Jesteśmy mokrzy. - zauważyłam.
- No i co z tego? Nic ci nie będzie.
- Ale ciekawe co oni sobie pomyślą, kiedy przyjdziemy do domu cali mokrzy.
- Nic sobie nie pomyślą, a teraz chodź. - powiedział i wyszedł z wody stawiając mnie na ziemi.
Podniosłam z ziemi telefon i razem z Adrienem ruszyliśmy do domu, "spotkać się z przeznaczeniem".
Wchodząc do domu usłyszeliśmy głośne rozmowy dochodzące z salonu. Zdjęłam buty, tak samo zrobił Adrien, po czym ruszył do pomieszczenia, a ja za nim.Stanął sparaliżowany w przejściu, więc zrobiłam to samo stając obok chłopaka i patrząc w głąb pokoju.
Siedziała tam cała wataha chłopaka, rodzice i siostra Adriena, no i.. starsze małżeństwo. Domyśliłam się, że to mogą być dziadkowie mojej przyjaciółki i Adriena.
Spojrzałam z zakłopotaniem za chłopaka, który patrzył się na mnie z tajemniczym szerokim uśmiechem. Zaczynałam się go już po woli bać. Odwróciłam głowę speszona i spojrzałam z powrotem na małżeństwo.
- Ym .. Dzień dobry.. - powiedziałam niepewnie.
Obydwoje spojrzeli po sobie, po czym z powrotem przenieśli go na mnie.
- Witaj. Ty to pewnie Luna. Emma opowiedziała o tobie dość sporo i nadal nie mogę się nadziwić jak ty z nią wytrzymałaś. - kobieta zaczęła się śmiać, a ja stałam zdezorientowana. - Jestem Margaret, a to mój mąż John.
- Miło mi. - powiedziałam cicho.
- Gdzieś ty była?! Nie! Gdzieście WY byli?! - krzyczała moja przyjaciółka. - Wyglądacie jakbyście trafili na porządną ulewę.
- Nie była to ulewa, ale to "coś"- powiedział wskazując na mnie.- wepchnęło mnie do wody, więc co miałem zrobić? Musiałem się jej odpłacić. - zakończył śmiejąc się.
Uśmiechnęłam się z wyższością.
- Ale to ja mam zdjęcie jak jesteś calutki mokry, po tym jak cię wrzuciłam. - parsknęłam.
Momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie z mordem w oczach.
Spojrzałam na Emmę i rzuciłam jej mój telefon, który sprawnie chwyciła w swoje ręce i odblokowała.
- Nie! Oddaj to! - krzyknął Adrien, a ja się zaśmiałam.
Emma zaczęła się śmiać widząc zdjęcie, a Adrien zrobił wściekłą minę.
- Oddaj to. - warknął władczo, a ona zrobiła minę małego bezbronnego baranka. Musiałam coś zrobić, więc szybko podbiegłam i zabrałam przyjaciółce telefon, przeskakując nad fotelem, wylądowałam za nim i spojrzałam na niego z przebiegłym uśmieszkiem.
- Oddaj ten telefon. - warknął spokojnie.
- Nie.
- Powiedziałem coś.
- A ja ci odpowiadam "Nie".
- Oddaj ten telefon. - warknął władczo, a ja zrobiłam udawaną minę zbitego pieska.
- Ojej jak ja się boje. Groźny alfa mnie u kara. - wywróciłam oczami.
Mina chłopaka zrzedła.
- Jak ty..- Przypominam ci Adrien, że na pozycji w hierarchi jesteśmy na równo, więc daruj sobie. - mruknęłam, a chłopak widząc nadal moją determinację szybko przeskoczył nad fotelem, a ja stałam sparaliżowana, gdy on do mnie podbiegł i prze rzucił sobie przez ramię.
- Teraz to ja się zajmę panią. - powiedział rozbawiony.
Jakie on ma zmienne humorki. - pomyślałam.
Spojrzałam na Emmę z miną mówiącą "błagam pomóż mi", ale ona tylko uśmiechnęła się swoim przebiegłym uśmieszkiem i pokiwała mi na do widzenia ręką. Zmrużyłam z dezaprobatą oczy zaciskając dłonie w pięści.
Jeszcze się z nią policzę. Że akurat w tym momencie zachciało jej się bawić w swatkę.
#Lemoncia#
CZYTASZ
Potężna Alfa - "KOREKTA"
Hombres LoboOd kiedy Luna pamięta miała wsparcie swoich bliskich.. Lecz kiedy jej rodzice giną w wypadku samochodowym.. to co się stanie?? Czy może zaufać jedynej osobie która jej została? Kiedy nic nie świadoma dziewczyna, przeprowadzając się z bratem do now...