Rozdział 13#2

4.2K 291 8
                                    

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w horyzont. Zastanawiałam się nad ostatnią rozmową z Meg. Może na serio zbyt pochopnie wtedy zareagowałam? W końcu z tego co wiem to nie on zaczął tą bijatykę.

Trzymając w ręku telefon postanowiłam jednak, że zadzwonię do niego.

Wybrałam numer i zadzwoniłam.

- Halo? - Odezwał się głos po drugiej stronie, a ja zamarłam. Zamknęłam oczy i powiedziałam.
- Arthur?
- Luna?! To naprawdę ty?
Zaśmiałam się.
- Nie. To nie ja, tylko święty Mikołaj... Oczywiście, że to ja.
- Myślałem, że się obraziłaś...
- Tak.. tak było ale nie potrafię się długo gniewać na przyjaciół.. - usłyszałam jak chłopak westchnął z ulgą po drugiej stronie.
- W każdym bądź razie i tak chciałem cię przeprosić. Nie powinienem był robić tego co zacząłem. Mogłem nie zwracać na niego uwagi i nic by się takiego nie stało.
- Daj spokój Arthur. Co było mineło. Nie zadręczaj się tym, ok?
- Ok.
- Chciałam się ciebie jeszcze spytać, czy miałbyś czas się spotkać?
- hmmm. Podaj jakiś ciekawy termin to będę na miejscu. - Powiedział radośnie chłopak.
- Co powiesz na najabliższą niedziele o dwunastej? W kawiarni Rogalik?
- Hmm jasne. To jesteśmy umówieni.
- Ok. To dozobaczenia w niedziele.
- Narazie. - Odpowiedział i się rozłączył.

Po skończonej rozmowie z Arthurem postanowiłam, że pójdę pobiegać.
Ubrałam się w czarne leginsy i szarą bokserkę. Na nogi włożyłam bordowe tenisówki i udałam się do wyjścia z pokoju.

Gdy znalazłam się już na dworze zaczęłam biec w stronę lasu. Kiedy uznałam, że jestem już spory kawałek od domu zmieniłam się w moją drugą postać i pognałam przed siebie nad wodospad. Zwinnie mijałam wszystkie drzewa. Biegłam coraz szybciej przed siebie. Wbiegłam na skalną półkę i spojrzałam w dół na wodę. Była magicznie przezroczysta.... niesamowite.
Położyłam się na skałce, a słońce zaczęło nagrzewać mi moje białe z prześwitami niebieskiego futro.
Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądało jutrzejsze spotkanie z wampirem z rady. Strasznie się denerwuje.

A jeśli to pułapka?
Co wtedy?
Zabiją mnie?!
Przecież..
Czekaj. Stop. Co ty gadasz?
Moja podświadomość zaczęła mi pokazywać same czarne scenariusze.

Wzięłam głęboki oddech i usiadłam otwierając oczy.
Spojrzałam na błękitne niebo. Kiedy zamknęłam oczy znowu w mojej głowie pojawiły się słowa wampira z rady.

Ale przecież to rada! Oni nie mogą złamać prawa, które obowiązuje wszystkich nadprzyrodzonych. Jeśli takie prawo zostanie złamane przez jakiegokolwiek zmiennego zostaje on zabity. Nie ważne czy to będzie najwyższy, czy najsilniejszy z rady.

Stop.

Znowu to samo. O czy ja wogóle myślę? Koniec! Teraz będę działać, a nie myśleć. Postanowione!

Usłyszałam za sobą szelest liści i gwałtownie się zerwałam na równe łapy. Stanęłam przodem do przeciwnika i warknęłam na tą istotę.
Po chwili z zarośli wyłoniła się sylwetka mężczyzny, a mianowicie był nim Sam. Zaczął do mnie podchodzić powoli cały czas patrząc w oczy. Kiedy był odemnie jakiś sześć metrów powiedział.
- Kim jesteś i co tu robisz? - Spytał zdenerwowany i zarówno zły.
Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego. Nie wyczuł mnie? Dziwne.
Teraz to się wkopałam. On nie wie kim jestem... więc może mnie teraz bez wahania zabić bo jestem na jego terytorium. Zapowiada się bardzo ciekawy dzień. Nie ma co...

#Lemonka#

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz