2#3

3K 188 5
                                    


Patrzyłam się na nią z szeroko otwartymi oczami nie wierząc w to co powiedziała. 

- Ilu ich jest? - spytałam bojąc się odpowiedzi.
Dziewczyna spojrzała na mnie zakłopotana i odpowiedziała.
- Razem z nim ośmioro.
- No ty chyba żartujesz! 
- I wiesz... Mój brat jest Alfą.
Zesztywniałam i zrobiłam się cała blada nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała. Ona chyba chce, abym się załamała totalnie.
Spojrzałam jeszcze raz na nią, a na jej twarzy malował się strach, zakłopotanie i coś w stylu przeprosin.
- Damy radę Luno. - powiedziała ostrożnie, przypatrując się mojej reakcji.
Westchnęłam i przymknęłam oczy.
- Ja się kiedyś przez ciebie wykończę dziewczyno. - Powiedziałam, a dziewczyna się do mnie lekko uśmiechnęła.

- Przepraszam, że wam przerwę, ale stoimy tu już od jakichś pięciu minut. - powiedział mężczyzna siedzący za kierownicą.
- Och... Wybacz Markusie. Już idziemy. - powiedziała pośpiesznie Emma, więc wysiadłyśmy i zabrałyśmy walizki z bagażnika, które podał nam Markus. 

- Chodź w końcu dziewczyno. - pośpieszyła mnie przyjaciółka. - Czym szybciej się przywitamy, tym szybciej będziemy mieć czas dla siebie.
Kiwnęłam nie chętnie głową i ruszyłam za dziewczyną. 

Weszłyśmy do wielkiego drewnianego domu. Moim zdaniem pod każdym względem jest piękny, ponieważ nie wygląda tak jak inne drewniane domki. Ten wyglądał jakby dopiero był malowany.
Westchnęłam i odstawiłam torbę w korytarzu, którą od razu wziął jakiś mężczyzna. Spojrzałam na Emmę, która widząc moją pytającą minę, szybko powiedziała.
- Tak już jest. Musisz na ten czas się przyzwyczaić do tego. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie lekko. - A teraz już chodź. Rodzice nie mogą się doczekać, aż cię poznają.
Kiedy tylko to powiedziała to ja zmarszczyłam czoło.
- Kiedy zdążyłaś ich powiadomić, że przyjeżdżam? -spytałam totalnie zbita z tropu.
- Uh.. Dzwoniłam jeszcze przed wyjazdem. - wyznała, a ja odetchnęłam.

Weszłyśmy do salonu i zaniemówiłam. Spojrzałam na Emmę, która również na mnie spojrzała zakłopotanym wzrokiem. W pokoju siedziało trzynaście  osób rozmawiających i śmiejących się w najlepsze.

Moja przyjaciółka odchrząknęła, a wszystkie osoby jak na zawołanie odwróciły się w naszą stronę z zaciekawieniem na twarzy.
- Em.. Cześć wszystkim. - Emma odezwała się jako pierwsza i po chwili dodała. - To jest moja przyjaciółka. Luna.
- Cześć.. wszystkim. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Pierwsza osoba, która się odezwała to była mała dziewczynka.
- Masz śliczne imię. - powiedziała słodko się uśmiechając. Podbiegła do mnie i chciała się rzucić w moje ramiona, ale nie miała jak więc ukucnęłam, a dziewczynka doskoczyła do moich ramion, wtulając się we mnie i szepnęła do ucha. - Ja mam na imię Victoria.
- Miło mi cię poznać. - powiedziałem i cmoknęłam ją w czubek główki, a ona zaczęła się śmiać.
Postawiłam ją na ziemi, a ona podbiegła do, jak mniemam, mamy. 
Wszyscy spojrzeli po sobie, by po chwili zacząć się ze mną i Emmą witać.

Minęło sporo czasu zanim się wszyscy ze mną przywitali.

Usiadłam obok Victorii, która cały czas się do mnie uśmiechała.
- Skąd jesteś? - spytała mnie mała.
- Ależ Victorio.. Nie wolno pytać o takie rzeczy. To nie grzeczne. - skarciła ją jej mama.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Przepraszam. - powiedziała skruszonym głosem Vici.
- Och.. Nie masz za co kruszyno. - zaśmiałam się, a mała się do mnie przytuliła.
- Bardzo lubisz dzieci, prawda? - spytała mnie Camila, mama Victorii.
- Tak. Bardzo. Nie wiem co ze mną jest nie tak, ale wszystkie dzieci do mnie lgną. 
Kobieta ciepło się do mnie uśmiechnęła i spojrzała na Victorie.

Siedziałyśmy jeszcze jakiś czas w salonie i rozmawialiśmy. Z tego co się dowiedziałam to nie poznałam jeszcze jednej osoby, a mianowicie Adriena, czyli brata Emmy.


Leżałam na łóżku i śmiałam się razem z Emmą z sucharów, które były tak "płaskie", że nie mogłyśmy się powstrzymać przed śmianiem się.
W pewnej chwili drzwi się otworzyły i do środka wparował jakiś chłopak, którego dzisiaj jeszcze nie miałam okazji poznać, a biorąc pod uwagę to, że owy chłopak był podobny do swojego ojca,
 uważam, że to może być właśnie brat Emmy.

- Co tu się dzieje? - spytał z roztargnieniem chłopak i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Razem z Emmą wybuchnęłyśmy jeszcze większym śmiechem, a Adrien stał nadal ze zdezorientowaną miną.  
- Yy.. Cześć. - powiedział speszonym głosem patrząc na mnie. - Co tu się dzieje?! - Krzyknął po chwili patrząc na swoją siostrę.
- Nic. Po prostu się śmiałyśmy. - odpowiedziała. 
- Tak po prostu? Jak wytrzymałyście śmiejąc się przez dwie godziny non-stop? 
- Yy.. Dwie godziny minęły? - spytała się moja przyjaciółka z udawanym zdziwieniem. - Myślałam, że o wiele więcej,.. A tak w ogóle to Luno, poznaj mojego brata Adriena, a ty Adrienie poznaj moją przyjaciółkę Lunę.
- Cześć. - powiedziałam i wstałam podając mu dłoń. Przyjął ją i lekko potrząsnął.
- Miło mi.- powiedział uśmiechnięty, po czym puścił ją i spojrzał na swoją siostrę. - musimy pogadać Em.
Dziewczyna zmarszczyła czoło i skinęła lekko głową. 
- Luna rozgość się. Daj mi dziesięć minut.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Po wyrazie twarzy mojej przyjaciółki, chyba już wiedziałam o co chodzi Adrienowi. 

Rzuciłam się na łóżko i wiem, że to nie grzeczne, ale zaczęłam podsłuchiwać.

- Emma, powiedz mi czego nie rozumiesz, gdy mówię, że nie masz sprowadzać do domu człowieka, hmm?
- Ale ja nie wiem o co ci chodzi.
 

Ocho.. zaczyna się. Dziewczyna przyzwyczaiła się do mnie i nie wyczuwa mojego zapachu, ale nie to co Adrien. Czuje ode mnie człowieka bo spryskałam się perfumami i teraz czuć ode mnie bardzo i to baaardzo słabą omegę. 

- Siostra nie pogrywaj sobie ze mną. Ona jest człowiekiem, a w domu jest pełno wilkołaków. Pomyślałaś czasem nad tym? Hm? 
- Adrien, ale Luna jest wilkołakiem.
- Nie wciskaj mi tu kitu.
- Mocniej wciągnij jej zapach to może poczujesz, że ona jest wilkołakiem.
Słyszałam jak wciąga powietrze i na chwilę zastyga.
- Omega.
- No właśnie. Więc daj spokój i nie rób scen. Jasne?
- Jasne. Ale trzymaj ją z daleka od watahy, bo to się źle skończy. Dobrze wiesz co się stanie, kiedy wataha dowie się, że jest tylko omegą.
- Wiem. O to się nie musisz bać.


Potem już nic nie słyszałam. Do pokoju weszła moja przyjaciółka ze sztucznym uśmiechem na ustach.

- Ile słyszałaś? - spytała, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
- Troszkę.
- Co twoim zdaniem znaczy "troszkę" - spytała robiąc palcami w powietrzu cudzysłów.
- Och no wiesz..
- Luna! Kiedy ty się nauczysz, by nie podsłuchiwać. - krzyknęła z udawanym oburzeniem, co wyglądało przekomicznie, więc zaczęłam się śmiać, a ona po chwili do mnie się przyłączyła.
 
Kiedy się uspokoiłyśmy to zaczęłyśmy luźną rozmowę, aż nie przerwał nam ktoś kto zaczął pukać do drzwi.
- Proszę! - krzyknęła, a już wiedziałam po zapachu kto to taki.
Drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł pan Albert, tata Adriena i Emmy.
- Dzień dobry panu. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry Luno. Przecież już ci mówiłem, abyś tak do mnie nie mówiła. Mów mi po prostu Albert. Rozumiemy się?
- Oczywiście pa.. Albercie. - powiedziałam, a mężczyzna mierzył mnie przez chwile wzrokiem, po czym się uśmiechnął i powiedział.
- Za pięć minut jest kolacja. - obwieścił i wyszedł.
Spojrzałam na Emmę, która się uśmiechała.
- Mój tata cię polubił, a to duży wyczyn jak na to, że jesteś omegą. - powiedziała, by po chwili szybko dodać. - Ale my znamy prawdę. - Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy do drzwi. - Aha. Zapomniałabym. Musisz uważać dzisiaj na kolacji. Próbuj nie wyjść z równowagi, kiedy dziewczyny z watahy Adriena będą próbowały cię poniżyć, ponieważ żadna z nich nie jest omegą. Wszystkie trzy są betami z bardzo dużych stad.
- Ale nie tak dużych jak to do którego ja należałam. - powiedziałam bardzo cicho, ale i tak wiedziałam, że Emma to usłyszała, ponieważ spojrzała na mnie współczująco. 
- Dobra chodźmy już. - powiedziałam, a ona lekko pokiwała głową na znak zgody.



#Lemoncia#



Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz