18#3

2.6K 164 7
                                    

Weszłam na sale treningową w swoim stroju, w który ubrałam się z samego rana.
Nadal po głowie chodziły mi słowa Marii. Jestem ciekawa co ich tak we mnie zainteresowało.

Spojrzałam na dzieciaki, które zaczęły już rozgrzewkę.
Kiedy tylko mnie zauważyli to zaprzestali ćwiczeń i podeszli do mnie.

- Witajcie moi drodzy. - zaczęłam i spojrzałam na nich, aby upewnić się, czy aby na pewno mnie słuchają. Zauważyłam jak parę osób patrzy na mnie z zaciekawieniem, ale niektórych wzrok mówił, że skądś mnie znają. - Nazywam się Luna i od dzisiaj będę uczyć was wuefu. No,.. nie do końca tego przedmiotu, ale graniczącego ze sprawnością fizyczną. Więc może zacznijmy od sprawdzenia obecności.

Otworzyłam listę i usłyszałam jedną z dziewczyn jak szeptała do, przynajmniej tak podejrzewam, swojego przyjaciela.
- Lucas.. czy to nie jest Luna Charlettyn?
Zobaczyłam kątem oka, że na mnie spoglądają.
- Nie mam bladego pojęcia. - powiedział, tak samo cicho.

Uśmiechnęłam się pod nosem i podnosząc głowę  zaczęłam wypowiadać po kolei nazwiska.
- Hm.. Jack Cory?, Laura Dianer?, James Fanxter?, Harper Sawan? - Czytałam i kiedy tylko skończyłam, to z zadowoleniem pomyślałam, że są wszyscy, czyli calutka dziesiątka, ponieważ druga część klasy ma teraz normalne lekcje. - Powiedzcie mi na czym stoicie?
Spojrzeli po sobie, a głos z tego co zapamiętałam, to zabrał Lucas.
- Em.. sztuki walki ze sztyletami, mieczami, no i trochę strzelaliśmy z łuków. - wyjaśnił.
- Lucas, tak? - spytałam spoglądając w listę.
- Tak prze pani. - podniosłam na niego wzrok i pokręciłam głową, a chłopak domyślając się co zrobił spuścił głowę.
Inni zaczęli się z niego po cichu śmiać, więc gestem ręki ich uciszyłam, a oni od razu zamilkli.
- Wracając. - kontynuowałam. - Więc tak jak wywnioskowałam z wypowiedzi waszego kolegi, to nie bardzo sobie radzicie z łukiem, czy tak? - Wszyscy pokiwali głowami, a ja się uśmiechnęłam. - Więc do roboty moi drodzy! Idźcie zabrać swoje łuki z pokoju z bronią i widzimy się za pięć minut na dworze. - zakończyłam i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia.
Odchodząc słyszałam głosy mówiące o mnie.
- Lucas, to na pewno ona. Nie mogę uwierzyć. - mówiła jedna z dziewczyn.
- Harper nie zaczynaj. Skąd możesz to wiedzieć? Trzeba się było upewnić pytając ją o zdanie, a nie wymysły mi tu snujesz. 
- To nie są żadne wymysły, tylko czysta prawda! Ta dziewczyna jest legendą tej szkoły! Dzięki niej ta szkoła jeszcze istnieje, a przede wszystkim "my istniejemy".
- O czym mówicie? - dołączył się jakiś chłopak.
- O tym, że Luna jest, tą, Luną Charlettyn.
- Też tak sądzisz? Cała grupa się nad tym zastanawia. Wiesz Harper, że pierwszy raz mówisz od rzeczy? 
- Widzisz Lucas?! On mi wierzy! - powiedziała dosyć głośno, ale też dosyć cicho, abym ja tego nie usłyszała.
Pokręciłam głową i z uśmiechem pod nosem wyszłam na dwór.

~~~~~~~~~~~~~

Stałam przed dobrze mi znaną z poprzednich lat strzelnicą i wyczekiwałam nadejścia wilkołaków.
Byli klasą pierwszą, więc będą mieli dopiero pierwszą przemianę przed sobą.

Moje rozmyślenia przerwał mi głos jednego z uczniów, więc spojrzałam na niego i się lekko uśmiechnęłam. James. Ta twarz kogoś mi przypominała, ale nie mam bladego pojęcia kogo. Odgoniłam szybko myśli i zabrałam się za pokazywanie im jak powinno się właściwie ustawić, naciągnąć strzałę na cięciwę, aby trafić grotem w tarcze oddaloną od nas o dwadzieścia metrów.

- Rozumiecie? - spytałam oddając jednemu z uczniów łuk, który wcześniej od niego wzięłam.
Pokiwali głowami i zaczęli naciągać strzały na cięciwy.
Podchodziłam po kolei do każdego i mówiłam mu co robi źle.

- Lauro. Prawa ręka do brody jak już naciągniesz strzałę! - powiedziałam do dziewczyny i, gdy zrobiła to dobrze i wystrzeliła strzałę, która trafiła prosto w sam środek tarczy, to się uśmiechnęłam.
Czterdzieści minut później wróciliśmy na sale. Pożegnałam się z klasą i udałam się do pokoju dla nauczycieli.

Potężna Alfa - "KOREKTA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz