- Tak, jak już powiedziałem.. Nigdy nie chciałem abyście tak się dowiedziały. Byłyście bezpieczne, gdy nie wiedziałyście o swoim istnieniu materialnym.
- Rada widziała? - Spytałam.
- Nie. Nikt oprócz nas nie widział. Tak samo, jak odwrotnie. Niby wszyscy myśleli, że żyjesz ale nie było na to dowodu, więc było dobrze, ale teraz.. - Zaciął się.
- Chcesz mojej pomocy, aby to wszystko zakończyć. - dokończyłam.
- Chce waszej pomocy.. Luno.. Nie zrozum mnie teraz źle, ale nie powiedziałem Ci całej prawdy na temat życia prywatnego twojej matki. - Powiedziawszy to zerknął na Rozale, która miała zmarszczone czoło.
- Kiedy mówiłem Ci, że Ethan kochał, a raczej nadal kocha Rozale, to, to była prawda, ale problem leży w tym, że i twoja matka zaczęła z czasem odwzajemniać jego uczucia, lecz nie chciała się do niego zbliżać, aby nie zranić Ciebie i twojego ojca.
- Że co? - Powiedziałam, będąc w szoku.
Moja matka nie powiedziała nic, tylko spuściła głowę.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Spytałam już spokojniej i o pół tonu niżej, William'a.
- Pojedziemy do niego. - Oznajmił.
Zmarszczyłam czoło.
- Nie rozumiem.. - zaczęłam i spojrzałam na Alfę. - Jeżeli, to moja matka jest rozwiązaniem problemu, to dlaczego nie zrobiliście tego szybciej? Przecież zginęły dziesiątki, albo i setki wilkołaków! - Zakończyłam z oburzeniem.
- Pamiętasz jak Sean powiedział, że jesteś potomkiem Caverter'ówny?
Kiwnęłam głową.
- Trochę nad koloryzowałem mu to kogo ma znaleźć. Tak, to prawda nie należysz do rodu Caverte'ówny.
- Więc kto?
- Ksawery White.
Spojrzałam na niego z niezrozumieniem.
- Więc na co jestem Ci ja?
- Razem z Ksawerym otworzysz księgę. Połączycie moce, a wtedy Rozale będzie wolna. - odparł, a gdy zobaczył znów moje niezrozumiałe spojrzenie zaczął tłumaczyć. - Twoja matka została tu zamknięta bardzo mocnym zaklęciem, które uniemożliwiło jej wyjście z tego domu. Zanim zapytasz, to tak, to z powodu Ethan'a.
- No dobrze.. Teraz rozumiem, ale w takim razie.. Muszę wrócić do Sydney i przekonać Alexandre, abym zabrała jej syna, by nam pomógł?
- To nie będzie konieczne. - Odparł. - Już sam to zrobiłem.
- Więc na co jeszcze czekamy? - Wtrąciła się moja mama.
- Chodźcie. - Barczysty mężczyzna wstał zza fotela i ruszył do wyjścia, a my za nim.
=====
=======
- Dobrze Cię widać Luno. - Powiedziała na wstępie Alexandra, która do mnie podeszła i mocno przytuliła.- Ciebie również - odparłam i przywitałam się jeszcze z Ksawerym.
- Nie zwlekajmy. - Powiedział poważnym głosem William.
Podeszłam do okrągłego stołu przy którym stał.
- Stań tu Luno, a ty Ksawery stań po drugiej stronie stołu.
Wykonaliśmy jego polecenie.
- Luno i Ksawery zdaję sobie sprawę z tego, że nie znacie zaklęcia uwalniającego, więc zacznę od tego. - odparł.
- "Morvertum electorhaniu" - Powiedziała kobieta, która weszła właśnie do pomieszczenia.
- Czarodziejka? Czarownica? - Spytałam niepewnie.
- Czarownica. - Odparła starsza kobieta. - Teraz już znacie zaklęcie. Musicie je wymówić z siłą i mocą w głowie, aby się udała. Lepiej zabierajcie się do roboty, bo jest coraz mniej czasu.
Spojrzałam na Ksawerego, który przełknął ślinę i skinął głową, że jest gotowy.
- Zaczynajmy. - powiedziałam.
- Połóżcie dłonie na okładce księgi i zacznijcie mówić "Morvertum electorhaniu". Kilka razy musicie to powtórzyć. - poinstruowała nas czarownica.
Wraz z Ksawerym ułożyliśmy dłonie na księdze i przymknęliśmy instynktownie oczy.
- Pamiętajcie, musicie mieć pełne skupienie nad tym co robicie, jak i myślicie. - powiedziała moja matka.
- Morvertum electorhaniu - powiedzieliśmy równo. Nic się nie wydarzyło, lecz mówiliśmy dalej.
- Morvertum electorhaniu, Morvertum electorhaniu, Morvertum electorhaniu.. - Na dworze rozpętał się huragan. Okna trzasnęły, otwierając się. Można było nawet słyszeć czyjś wrzask, lecz to nie był ludzki krzyk, a raczej, jakby co najwyżej ktoś w tym momencie był potępiany. W mojej głowie strasznie huczało, ale zapewne nie tylko w mojej, bo jeżeli przez to zaklęcie połączyłam się z Ksawerym, to zapewne i jemu rozsadzało głowę. Krzyki się wzmagały, a ja zaciskałam coraz mocniej oczy. Czułam jak zmienia mi się ich kolor na czerwony. Przez moje ciało przechodziły prądy o nieznanej mi częstotliwości. Czułam jakby moje kości zaczynały pękać, ale to było tylko złudzenie.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Ksawery zrobił to w tym samym czasie. Wszystko ustało, a ja wraz z chłopakiem odskoczyliśmy w tym samym momencie od książki. Brałam łapczywe wdechy, aby uspokoić kotłujące się w mojej piersi serce.
Spojrzałam na Czarownicę, która kiwała głową z uznaniem.
- Są niezwykle potężni. - odparła z uśmiechem, lecz chwilę później spoważniała. - Niech odpoczną. Jutro z samego rana wyruszamy to Portlandu. Trzeba położyć kres poczynanią Ethan'a.
========
===========
Wzięłam jabłko w rękę i zaczęłam je spożywać.
- Luna chodź. - Usłyszałam głos Alexandry White.
Kiwnęłam głową i idąc za nią wsiadłam do samochodu.
- Ile zajmie nam droga? - spytałam.
- Jakąś godzinę. - Powiedział William, a ja tylko kiwnęłam głową.
#Lemonka#
CZYTASZ
Potężna Alfa - "KOREKTA"
WerewolfOd kiedy Luna pamięta miała wsparcie swoich bliskich.. Lecz kiedy jej rodzice giną w wypadku samochodowym.. to co się stanie?? Czy może zaufać jedynej osobie która jej została? Kiedy nic nie świadoma dziewczyna, przeprowadzając się z bratem do now...