XVII

536 48 3
                                    

(dzień później)

11.40

  Dziś miałam mieć randkę z Sugą. Bardzo się stresowałam. Miał przyjść po mnie o 13, a ja dopiero wstałam. Uznałam, że dziś zaszaleję i pomaluję się trochę mocniej. Podkreśliłam trochę bardziej niż zwykle swoje zielone oczy i pomalowałam usta na czerwono. Na szczęście była słoneczna pogoda, więc ubrałam jeansowe spodenki i czarną bluzkę. Po paru minutach byłam prawie gotowa. Wystarczyło pójść do łazienki wyprostować włosy. Gdy wróciłam do pokoju na łóżku czekał już na mnie Suga.

- Ile można siedzieć w łazience. - Mówiąc to pocałował mnie w czoło na powitanie.

- Ciebie też miło widzieć. Co ty tu robisz?

- Jest już 13 moja droga. Twój tata mnie wpuścił, rozmawiałem z nim chwilę i powiedziałem, że cie porywam. - Uśmiechnął się tajemniczo.

- Dobra, dobra. Gdzie idziemy. 

- Zobaczysz...

*

Jechaliśmy jego samochodem prawie godzinę. Wywiózł mnie gdzieś z dala od miasta. W pewnym momencie zjechał z drogi głównej i wjechał w jakąś polną drogę. Byłam zdziwiona. Gdzie on mnie wiezie? 

Po drodze rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki i śpiewaliśmy. Suga uczył mnie śpiewać po koreańsku....niestety moja wymowa jest tragiczna. 

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Suga zatrzymał się przy dość dużym jeziorze. Znajdował się on w głębi małego lasu, a przy nim rosło dużo wierzb...zielono, słonecznie i spokojnie. Zakochałam się w tym miejscu. Usiedliśmy na kocu przy największym drzewie. Było tak pięknie, że nie mogłam przestać się uśmiechać.

- Skąd znasz to miejsce?

- Niech to będzie moją tajemnicą. - Uśmiechnął się zabójczo. 

- Przestań. - Mówiąc to odwróciłam głowę w stronę jeziora. 

- Nie rozumiem. - Spojrzał na mnie zakłopotany.

- Przestań to robić. Ten twój uśmiech...sprawia, że mogłabym się zgodzić na wszystko co tylko byś chciał. - Może nie powinnam tego mówić? No cóż, za późno. Naprawdę jego uśmiech działał na mnie w taki sposób. 

Widziałam jak bardzo zdziwiła go moja wypowiedź. Chyba nawet poczuł się niezręcznie, ale po chwili wstał ciągnąc mnie za rękę. Stanęłam patrząc się jak idiotka na niego. Wtedy on od tyłu złapał mnie za brzuch i podniósł kierując się w stronę jeziora. Chciał mnie wrzucić do wody! Szarpałam, krzyczałam...nawet zaczęłam się śmiać jak debilka, ale nie działało. Pomyślałam sobie ,, dobrze, skoro tak chcesz się bawić, to się zabawmy. '' Suga wrzucił mnie do wody, dobrze się przy tym bawiąc, a ja chciałam spróbować swoich umiejętności aktorskich. Zaczęłam udawać, że się podtapiam, machałam rękami jak idiotka i krzyczałam, aż w końcu cała się zanurzyłam. Suga zaczął krzyczeć i szybko wskoczył do wody i zanurkował. Oczywiście, że mnie nie znalazł, ponieważ kawałek się oddaliłam. Po chwili się wynurzył, a wtedy ja podpłynęłam do niego łapiąc go za nogi i ciągnąc pod wodę. Gdy to zrobiłam, szybko się wynurzyłam, tak jak i on po chwili.

- Hahahaha....gdybyś widział swoją minę!

- Idiotka! 

- To miała być kara za wczorajsze gilgotki i wrzucenie mnie do wody. - Próbowałam się nie śmiać, ale nie mogła..

- Totalna idiotka! A gdyby to była prawda, gdybyś nie umiała pływać! Wiesz jak się przestraszyłem? Myślałem, że cię stracę.

- Przepraszam... - W jednej sekundzie stałam się poważna. 

Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo Suga przybliżył się do mnie i patrząc na mnie nadal jeszcze trochę przestraszonym wzrokiem pocałował mnie. Czułam, że prędzej czy później i tak by do tego doszła, ale nie pomyślałam, że to stanie się teraz. Poczułam motylki w brzuchu, zupełnie tak jakbym całowała się pierwszy raz w życiu.

- Nigdy więcej tak nie rób. - Powiedział dotykając mojego czoła. 

Resztę czasu spędziliśmy bardzo miło. Po raz pierwszy powiedziałam mu wszystko o sobie, po raz pierwszy odkąd pamiętam czułam się bezpiecznie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Suga był bardzo dla mnie czuły. W pewnym momencie poczułam się tak komfortowo przy nim, że po prostu się w niego wtuliłam. 

**

Niestety nic nie trwa wiecznie... O 18 Suga odwiózł mnie do domu i odprowadził po drzwi. Sama nie wiedziałam co teraz. Mam po prostu sobie iść, powiedzieć pa, a może pocałować go na pożegnanie? Spojrzałam na ziemię, a wtedy on objął mnie i znów pocałował. Zrobił to lekko, a kiedy chyba chciał już przestać ja nie pozwoliłam mu na to. Przyciągając go do siebie poczułam jego lekki uśmiech.

- Mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie? - Powiedziałam 

- Nie, o ile tylko zgodzisz się na kolejne. 

Zostań ze mną Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz