Rozdział 16

253 25 0
                                    

Nie widział jej prawie tydzień. Ostatnim razem, gdy powiedział jej prawdę o Leo i poniekąd zmienił wszystko. Miał poczucie winy. Wiedział, że gdyby nie on, Leo mógłby już nie żyć, ale, tak czy siak, czuł się źle. Przecież sam mógł pójść do przyjaciela. A zamiast tego, pozwolił, by ciężar jego przeżyć spadł na Ruth. Dyskretnie zajrzał przez okienko w białych drzwiach do siłowni. Podnosiła hantle. Jej powieki były przymknięte, a w uszach tkwiły słuchawki.

"Jak ja nienawidzę rozmawiać z ludźmi" - westchnął i odsunął się od drzwi. Ostatnio był do tego zmuszany wyjątkowo często. Nie miał już problemu ze zwykłą rozmową, z czasem przełamał swoją niechęć do ludzi. Ale poważny temat... to coś zupełnie innego. Miał ochotę uciec, nikt nie zauważyłby, gdyby zmienił zdanie. Jednak, gdy myślał o tym, jak bardzo Ruth zmieniło spotkanie z Leo, wiedział, że musi działać. I, że raczej nikt nie jest w stanie go wyręczyć.

***

- Nie zaprzeczycie temu! - zagrzmiał Chejron. Nigdy nie był tak wściekły. Doświadczył wiele, ale furia, którą wtedy, odczuwał przebiła wszystko. Kątem oka widział podopiecznych, których wyrazy twarzy najpewniej oddawały jego własny - chłodną zaciętość. Słyszał ich głębokie oddechy, dzięki którym próbowali się uspokoić. Na spotkanie z, wrogim już teraz, hotelem zabrał tylko swoich najbliższych uczniów. Teraz żałował, że widzą jedynie jego bezradność. Powinien być spokojny, a nie potrafił nawet zapanować nad tonem.

- Ktokolwiek zabił waszego kozła, zrobił to bez naszej zgody - dziewczyna z hotelu stwierdziła wyniośle.

- Pewnie szczególnie nie oponowaliście!!! - wrzasnęła Clarisse i wyrwała się do przodu. Chris złapał ją za ramię i odciągnął z powrotem.

- Może po prostu chciał się zemścić za zabójstwo walkirii!!! - wybuchł innych chłopak.

- Nikt z naszych nie zabił żadnej walkirii - spokojniejszym już, głębokim głosem odrzekł centaur. 

- Czyżby?! - wyrwał się inny, ciemnowłosy chłopak z widocznym trądzikiem na twarzy. Mimo tej niewyglądającej na dorosłą przypadłości wydawał się mieć autorytet. Patrzył na przeciwników z dumnie zadartą głową. - Sue, przynieś go - zwrócił się do kogoś stojącego z tyłu. Po chwili wziął do ręki mały, ubrudzony krwią sztylet.

- Spiż - wśród obozowiczów przeszedł szmer. Ludzie spoza obozu nie mieli do niego dostępu. To by oznaczało, że... jakiś heros zamordował walkirię.

- Skąd wiecie, że to nie była samoobrona? - zduszonym głosem spytała Kayla.

- Właśnie! - zawtórowali inni obozowicze. Hałas zrobił się jeszcze większy.

- Jasne - syknął ktoś z hotelu. - Samoobronne  dźgnięcie w plecy.

Dyskusje wokół stołu, na którym spoczywały: zakrwawiony sztylet ze spiżu i miecz ze stali z dodatkiem kości mogłyby trwać wieczność. Ludzie zaczęli się przekrzykiwać, a brak broni zdeponowanej przy wejściu do sali zaczął coraz bardziej doskwierać. Wrogowie mierzyli się wzrokiem, myśląc dokładnie o tym samym... czyja grupa wygrałaby w bójce.

- Dość - rozmowy uciął w końcu przywódca wikingów. - Chejronie... - spojrzał centaurowi w oczy tym samym, chłodnym wzrokiem pełnym determinacji i pewności. - Najważniejsze są skutki. A skutek jest taki, że zaczęliśmy sobie zagrażać. 

- Nie można do tego dłużej dopuszczać - dokończył Chejron. - Dajcie nam jakąś mapę.

***

- Bogowie... - jęknęła Ruth. - Za co? - usilnie łapała powietrze, jednocześnie trzymając się za skronie i walcząc z odruchem wymiotnym.

Przegrała.

Ogień | PJ/OH (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz