Rozdział 34

170 24 2
                                    

Już przed powojennym spotkaniem z bogami wiele się zmieniło. Na stołówce najpierw zaczęto zaniedbywać składanie ofiar bogom. Później, przy cichej akceptacji zarówno pretorów, jak i samego Chejrona, całkowicie ich zaprzestano. Zaledwie tydzień po wojnie, w której z winy chciwych, pysznych bogów zginęły dwieście trzydzieści trzy oddane im niegdyś osoby, trójnóg, w którym palono ofiary, całkowicie zniknął ze stołówki. Po minionych wydarzeniach ludzie czuli się oszukani. Fakt, od dawna w głębi duszy czuło się do bogów swego rodzaju odrazę. Ale nigdy wcześniej żaden heros nie pomyślałby o zniewadze, która miała miejsce zaraz po zakończeniu walk... o takim akcie odwagi.

Dwaj wielcy mężczyźni pojawili się w huku błyskawicy i nienaturalnym błysku oślepiającego światła. Powietrze wciąż przesiąknięte było rykiem, który wydali przed zejściem na ziemię.

"Stop" - krzyk wciąż rozbrzmiewał w uszach zgromadzonych. Walczący wcale nie byli jednak za niego wdzięczni. W milczeniu obserwowali odchodzące potwory, zadając bogom nieme pytanie... dlaczego tak późno?

Wokół Odyna i Zeusa zebrał się wianuszek herosów i wikingów. Wyczekiwali wyjaśnień. Jakiegokolwiek komentarza do rzezi, która zaszła z ich rozkazu.

- Walka! - wrzasnął w końcu Zeus, wznosząc swój spiżowy piorun. - Dobiegła końca!

Ich zbroje zalśniły w słońcu, które wyłoniło się spomiędzy chmur, a głos boga piorunów długo wibrował w uszach zgromadzonych. Bogowie wznieśli twarze ku niebu, czekając na okrzyki entuzjazmu. Ciężko było wyobrazić sobie bardziej patetyczny, inspirujący widok.

Tak w każdym razie wydawało się bogom.

Jednak nikt nie doczekał się wiwatów. Ludzie milczeli.

W pewnym momencie stojący bardzo blisko przybyszów Nico ze szczękiem odrzucił od siebie swój miecz. Bez słowa odwrócił się i, kuśtykając z trudem, odszedł, przeciskając się przez tłum. Chwile potem dogonił go jeden z byłych Popleczników Chaosu - jeden z tych, którzy po śmierci Obłędu zaczęli walczyć u boku syna Hadesa. Drobny chłopak założył rękę Nico na swoje ramiona i, podpierając go, pomógł mu iść przez zgiełk. Po kilku krokach wyjął z pochwy swój sztylet i także rzucił go na trawę.

Wtedy w zgromadzonych coś pękło.

Nagle każdy, jak jeden mąż, odrzucił swoją broń. Na ziemię poupadały miecze, włócznie, łuki, nawet topory i nabijane ćwiekami maczugi. Ludzie zwyczajnie odwrócili się. Niektórzy szeptali między sobą, inni odwracali się jeszcze, wbijając morderczy wzrok w bogów, jeszcze inni w milczeniu, z zaciętą obojętnością parli przed siebie, jak najbardziej oddalając się od swoich oprawców.

Zeus i Odyn spojrzeli po sobie.

"Mogliśmy się tego spodziewać" - zdawał się mówić ich wzrok. Jednak żadne przemyślenia nie mogły ich na to przygotować. Ludzie, bez względu na okrucieństwo ich czynów, od zawsze bili im pokłony. Kajali się, byli gotowi przyjąć i z narażeniem życia wykonać każdy wydany przez nich rozkaz.

Gdy jednak patrzyli na powoli rozpraszającą się grupę, dostrzegali spojrzenia pełne nienawiści lub spoglądali na refleksy światła odbitego od rzuconej broni, czuli, że te czasy właśnie minęły. Nadszedł czas zmian... i to takich, które dla bogów oznaczać mogły nawet ich koniec.

Zupełnie nikt nie obserwował już pary mężczyzn, kiedy w milczeniu skinęli sobie głowami, a następnie zwyczajnie rozpłynęli się w powietrzu. Tym razem nie było błyskawic, zabrakło świetlistej łuny. Ich teatralne gesty przestały być potrzebne.

***

Ruth przygryzła wargę, gdy Annabeth po raz kolejny szarpnęła szczotką jej skołtunione włosy. Miała wrażenie, że tortura trwa już wieczność, a monotonny ruch szczotki wciąż nie ustawał.

Ogień | PJ/OH (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz