Rozdział 17

266 27 1
                                    

- Nie! Zostaw go! - śmiała się do rozpuku. - Rozumiem już, przestań! - Nico zmarszczył brwi. Przechodził właśnie blisko otwartego na oścież okna domku numer dwadzieścia jeden.

- No oddaj, Leo! Nie potrzebuję dowodu! Rozumiem! Leo!!!- krzyczała Ruth. - Kopnęłabym cię, wiesz?!

"Leo? Leo i śmiech?" - bezwiednie zerknął w tamtą stronę. Świetnie było słyszeć dawną Ruth, jednak aż tak dobry humor i to w towarzystwie syna Hefajstosa był sporym szokiem.

- Bogowie! - spiął się i zamknął powieki, gdy coś miękkiego uderzyło go w twarz. Gdy po chwili je otworzył, zobaczył przed sobą pluszowego misia.

- Nico, to ty? - spytała Ruth, powstrzymując śmiech.

- Tak! - krzyknął.

- Dasz nam misia? - Nico podniósł zabawkę i oparł się łokciami o parapet. Wrzucił ją do środka.

- Dzięki - złapała misia w locie. - No co? - znów zaśmiała się, widząc jego zdziwienie. - Uczymy się. Leo próbował mi wytłumaczyć jakieś siły kinetyczne czy coś. Chcesz dołączyć?

- Nie, dzięki - odmówił. - Pójdę już.

***

- Aaa!!! - wrzasnęła, wyprowadzając zamach do ostatniego uderzenia. Najdalsza tarcza, najmniejszy cel... sam środek.

- Nareszcie to jakoś wygląda - z podziwem stwierdziła Kayla. Ruth uśmiechnęła się pomiędzy szybkimi oddechami zmęczenia. Musiała podziękować Leo.

- Pokażesz mi, jak to działa? - dziewczyna wskoczyła na podest. - Leo to wymyślił?

- Aha - potwierdziła Ruth. - Spójrz, tu odbezpieczam - pokazała na ukryty z boku wózka guzik. Nacisnęła go, po czym opuściła oparcie. - Mam tu pas - wskazała na klamrę, trochę jak w samochodzie. - A teraz mam totalną swobodę ruchów - wózek działał teraz jak żyroskop, mogła wychylać się w przód, w tył i na boki oraz bez problemu obracać. - Nie pytaj, jak to działa. Nie mam pojęcia i nie mam zamiaru pytać - zaśmiała się. - Nie chcę wysłuchiwać pełnego pasji wykładu o konstrukcji czegoś tam. Grunt, że działa - znów nacisnęła guzik i poniosła oparcie. Wózek wyglądał teraz, jakby niczym nie różnił się od poprzedniej wersji.

- Leo wraca -zasugerowała Kayla.

- Raczej stara się dalej już nie odchodzić - Ruth zrobiła skwaszoną minę. - Ale całkiem mu to czasem wychodzi. Ostatnio nawet znalazł sobie robotę.

- Oho, co takiego?

- Szykuje jakieś gadżety dla herosów spoza strefy wpływów. Swoją drogą, nie jesteś dziś czasem przydzielona do szykowania paczek dla nich? - Kayla kiwnęła głową.

- To jesteśmy razem - znów się uśmiechnęła. Ostatnimi czasy wrócił jej dawny charakter. Zwłaszcza po świętach, które szczęśliwie spędziła wśród przyjaciół i do których nawet Leo zdecydował się dołączyć. Starała się odsunąć na bok przemyślenia o sytuacji w bunkrze i z każdym dniem przychodziło jej to coraz łatwiej. Znów była sobą. Śmiała się, żartowała... chwilami zwyczajnie zapominała i cieszyła się życiem. - Tak w ogóle, masz też innych uczniów, Kay. Martin zaraz kogoś zadźga - Kayla momentalnie zbladła i przeniosła wzrok na resztę grupy.

- Martin!!! - wrzasnęła i ruszyła w kierunku niesfornego chłopaka. - Martin, odłóż to!

***

- Dołóżcie jeszcze to do każdej - Leo wszedł do pokoju z kartonem pełnym stalowych puszek. - I kartkę z instrukcjami - wręczył Ruth pudło i plik karteczek. Jego twarz była tak grubo pokryta sadzą, że nie było już widać blizny na skroni. Oczy jak zwykle skrywały smutek, ale tym razem dało się w nich zobaczyć też blask ekscytacji. Pewnie sam zapomniał już, jak to jest hurtowo konstruować potrzebne ludziom urządzenia. A przecież uwielbiał w ten sposób pracować.

Ogień | PJ/OH (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz