Od dłuższej chwili wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Nigdy wcześniej nie przykładała wielkiej wagi do wyglądu. Czasem nawet lubiła podkreślać swoją... odmienność? Wyjątkowość?... dość ciężko było to odpowiednio nazwać. Teraz jednak, odkąd nagle dowiedziała się o swojej przeszłości, z każdą chwilą patrzenia odnosiła wrażenie coraz większego obrzydzenia. Jej skóra... zdeformowana, nigdy niezagojona do końca blizna upstrzona brudnymi drobinkami popiołu. Oczy... rozgrzane gałki oczne o tęczówkach w kolorze śmierci jej rodziny. Włosy... marna imitacja tego, co przed laty zabrał ogień. Palcem wskazującym potarła największy z piegów o średnicy zielonego groszku, po lewej stronie szczęki. Jak mógł wydawać jej się kiedyś uroczy? Westchnęła przeciągle. Głupie użalanie się nad wyglądem było tylko pretekstem do jeszcze głupszej melancholii.
"Od kiedy cię to obchodzi, barbie?" - spytała samą siebie.
- Na bogów, Ruth! - wrzasnęła Clarisse, waląc w drzwi do łazienki. - Już walić to, że robisz korek i spowalniasz pół baraku. Jeśli zebranie zacznie się bez ciebie, wszyscy się pozabijamy!
- Już! - odkrzyknęła. Szybko przemyła twarz w chłodnej wodzie. Wzięła głęboki oddech i jeszcze raz spojrzała w swoje lustrzane odbicie. Za dwa dni spodziewano się przybycia wrogiej armii. Dziś rozpoczynały się pierwsze zgromadzenia sztabu dowodzenia... armii grecko-rzymsko-nordyckiej.
"To będzie długi dzień"
***
Tym razem to Magnusowi udało się dostać do greckiej części obozu. On i jego kuzynka potrafili już wyłączać się nawzajem na swoje myśli. Potrafili też blokować sobie do nich nawzajem dostęp. Jednak jakkolwiek Ann nie próbowałaby się odizolować, Magnus i tak doskonale wiedziałby, gdzie jej szukać. Po prostu to czuł i nie wydawało mu się, żeby miało to związek z jakąkolwiek magią. Jak do tej pory bez problemu omijał jakichkolwiek obozowiczów. Ledwie świtało. Nawet surowe rzymskie wychowanie nie przewidywało pobudek o tak wczesnej porze. Brnął więc samotnie w ciszy, którą dopiero kilkaset metrów od celu raz po raz przerywały rytmiczne odgłosy uderzeń.
- Stępisz go! - krzyknął, kiedy pokonał niewielki pagórek na uboczu, a po jego drugiej stronie zobaczył złotowłosą dziewczynę wywijającą sztyletem między manekinami. Annabeth przed sekundą wywaliła kolejnego ze swoich wypchanych sianem wrogów, po czym doskoczyła do drzewa i to na nim zaczęła się wyżywać. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie zauważać kuzyna. Z zaciętym spokojem kontynuowała swój śmiercionośny balet.
"Pracuj na nogach" - zrugała się, przywołując w myślach głosy swoich mentorów. "To nie taniec, ktoś ci utnie tę lewą rękę, jeśli będziesz nią tak bez celu wywijać" - przez krótką chwilę zastanawiała się, od kogo dostała tę specyficzną poradę. Zacisnęła usta... Percy. Kto inny?
"Wdech, wydech. Wdech, wydech" - każdemu oddechowi towarzyszyło cięcie. Niewiele czynności pozwalało jej uspokoić umysł. Trening był jedną z tych, które bardzo pomagały. Po kolejnych dwóch czy trzech uderzeniach odskoczyła od atakowanego pnia. Okręciła się na pięcie, robiąc jednocześnie zamach do kolejnego ataku...
Trach! - zgrzyt metalu przetoczył się po niewielkiej dolinie, rozdzierając bębenki nieprzygotowanej na to Annabeth. Zachwiała się lekko, jednak nie dała się pokonać tylko dzięki zajściu od tyłu. Jeszcze zanim zdała sobie sprawę z tego, kto jest przeciwnikiem, leżał on na ziemi z czubkiem sztyletu wiszącym nad twarzą.
- Ha!!! - ciszę zagłuszył gromki śmiech. - Hahaha!!! Rozbroiła cię! Dziewczyna cię rozbroiła! Zeszedłeś ją od tyłu, a ona... Hahaha!!!
- Nie pierwszy raz, Jack - beznamiętnie skomentowała Annabeth. Schowała sztylet do pochwy i pomogła Magnusowi wstać. Była przyzwyczajona do dochodzącego jakby znikąd głosu. Sarkastyczny miecz towarzyszył jej przez miesiące podróżowania z kuzynem. - Co ci odbiło? - tym razem skierowała pytanie do właściciela broni.
![](https://img.wattpad.com/cover/62134182-288-k87003.jpg)
CZYTASZ
Ogień | PJ/OH (zakończone)
Fiksi PenggemarUczestnik konkursu "skrzydlate słowa" Niektóre boginie z różnych przyczyn przyrzekły dziewictwo. Nie warto ich dociekać, najważniejsze jest to, że nawet jeśli mają swoje domki w obozie, nikt nigdy w nich nie zamieszka. A jednak, kiedy Ruth, niepełno...