Ja: Dlaczego wszystko jest tak popi***rzone?
L: Nie wiem misiu a tym chłopakiem nie musisz się przejmować.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja: Leo nie nazywaj mnie misiu.
Chce iść spać.
L: No dobrze.Poszłam spać a Leo poszedł, nawet nie wiem gdzie.
~***~
Obudziłam się, miałam okropny ból głowy a jak chciałam wstać to bardzo bolało mnie podbrzusze, ale nie na tyle żeby nie móc chodzić. Ubrałam się i wyszłam z domu Mikea.
Byłam już przed domem, okropnie się czułam z tym, że straciłam przyjaciółkę i Charliego którego nadal kocham. Weszłam do domu, było dość wcześnie więc domownicy jeszcze spali, szybko poszłam do swojego pokoju aby się umyć i na szykować do wyjścia, a gdzie pójdę nie mam pojęcia. Zrobiłam to co wcześniej zaplanowałam a sukienkę
z wczorajszego wieczoru wyrzuciłam.
Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu.Poszłam do parku i zauważyłam blondyna siedzącego na ławce, to był Charlie. Było mi tak głupio, ale musiałam z nim porozmawiać.
Ja: Charlie.. bo ja.. - szepnęłam a on spojrzał się na mnie. - Po prostu musimy porozmawiać. Ja zacznę, no bo jest mi tak cholernie źle, że cię zdradziłam, ale dowiedziałam się o narkotykach i o tym, że co chwile miałeś nową dziewczynę, którą przeleciałeś i zostawiłeś. Ja cię nadal kocham, gdybyś mi powiedział co robiłeś chociaż narkotyki dalej bierzesz to bym inaczej zareagowała
a i jeszcze wypiłam tyle, że sam widziałeś w jakim byłam stanie. Przepraszam. - mówiąc to płakałam.
Ch: Nie byłem w stosunku z tobą szczery wiem, ale myślisz, że jakbym chciał cię tylko przelecieć to chciałbym żebyś mieszkała ze mną. Też cię kocham i przepraszam, że Cię okłamałem, ale nie wiedziałem jak ci to powiedzieć i muszę sobie przemyśleć czy ci wybaczę zresztą ty mi też i nie płacz już. - przytulił mnie
i odszedł.Uznałam, że zadzwonię do Leo muszę z nim o tym wszystkim porozmawiać.
Ja:
Leo, bo... po prostu przyjdź do parku.Leo:
No okey.Usiadłam na ławce i czekałam na chłopaka godzinę aż wreszcie się pojawił i zmierzał w moim kierunku.
L: No to.. Co chcesz?
Ja: Co ja chcę! W końcu to z tobą się wczoraj przespałam, ale nie wiedziałam co robię bo byłam nachlana. Nie kocham cię tylko Charliego i to przez ciebie bierze dragi i nie szanował dziewczyn!
- krzyczałam.
L: Ale się zgodziłaś więc nie przeżywaj teraz. Ja dzisiaj mam już samolot do Walii jak będziesz miała jakiś problem czy coś to zadzwoń, napisz bo ja jednak nie chce tracić
z tobą kontaktu i może zapomnijmy
o tym co zaszło wczoraj i zachowujmy się tak jak przed tym wszystkim a jeśli chodzi o Chloe to, to było po pijaku
i na jakieś imprezie w klubie, ona rzuciła się na mnie najpierw ją odepchnąłem, ale nie odpuściła a ja uległem. Charlie wszystko widział więc wiedział, że pójdziemy do pokoju, przerwał nam w trakcie sexsu i dlatego też mi wybaczył bo wiedział, że na trzeźwo nigdy bym tego nie zrobił a i jeszcze zerwałem z Łucją.
Ja: Dobrze to ja postaram się zapomnieć a jeśli chodzi o Chloe to przepraszam, że powiedziałam, że to przez ciebie bo to jest jej wina, ale ty też zawiniłeś i powinieneś przeprosić Charlsa za to, że powiedziałeś mu, że on dla Chloe był za słaby i w ogóle, że zrobiłeś to ze mną... bo dobrze wiesz, że to co powiedziałeś to nie prawda
a z Łucją to ci współczuć nie będę bo
i tak jej nie kochałeś a co z zespołem?
L: Ona mnie też nie kochała po prostu chciała być ze mną dla fejmu i tyle
a z zespołem.. no narazie zawieszony tylko boję się o bambino, ale nic nie poradzę a Charlsa przeproszę jak już dotrę do domu. Postaram się aby przynajmniej mi wybaczył bo co będzie z naszą przyjaźnią to nie wiem.
Ja: Rozumiem, mam nadzieję, że już niedługo się zobaczymy. - przytuliłam go na pożegnanie a on odszedł.Wracałam do domu zastanawiając się co będzie dalej...
xxxxxxxxxxxxxxxxx
Mamy nadzieję, że się spodobał :*
Może ☆
![](https://img.wattpad.com/cover/69648085-288-k886692.jpg)
CZYTASZ
My life is your life |Ch.L|
FanfictionLena 17 letnia dziewczyna której życie się wali. Rodzice cały czas się kłócą a starszy brat Nikodem nie radzi sobie z problemami pije i ćpa. Czy dzień w którym pojedzie ze swoją przyjaciółką Łucją na young stars festval odmieni jej życie na zawsze...