#6

378 29 6
                                    

Lukas's point of view

Codzienne spotkania z Mikiem to jakby moje wybawienie. Moja mama wyjechała na następne trzy tygodnie i jestem w domu sam, a w czasie korepetycji - sam z Mikiem.

Jest już dwadzieścia po szesnastej, co znaczy, że chłopak dość mocno się spóźnia. Szczerze, to zacząłem nawet myśleć o tym, że może coś mu się stało po drodze, ale szybko wyrzuciłem taką możliwość z głowy. Może po prostu zagadał się z mamą? Albo pomaga w czymś młodszemu bratu? Bo przecież on ma brata. Nie, jestem głupi, Mike mieszka sam, więc w jaki kurde sposób mógłby znaleźć się w Offenburgu, żeby pomagać w czymś bratu? Przecież to cholerne dwieście dwadzieścia sześć kilometrów.

Jednak po następnych dwudziestu minutach przed drzwiami zjawił się zziajany po biegu Mikey.

- Bardzo cię przepraszam, ale nie mogłem wcześniej i tak biegłem tutaj jakbym co najmniej pokonywał bieg przez płotki. - zaśmiał się, a ja razem z nim, po czym zaprosiłem go do środka.

- Napijesz się czegoś? Nie wiem, kawa? Herbata? Woda?

- Może wodę. - stwierdził, siadając przy kuchennym stole.
Ja nalałem do szklanek wodę, podałem jedną Mike'owi, a jedną po prostu postawiłem na stole i usiadłem.

- Mam propozycję. - zaczął szatyn. - Co powiesz na to, żeby pobawić się w przyjaciół z korzyściami? Oczywiście masz czas do namysłu, jeden dzień ci wystarczy, nie? Spotkamy się jutro przed Starbucksem.

Prawie spadłem z krzesła. Przysięgam, że nigdy dotąd jak żyję nie zdarzyło mi się takie coś. Popatrzyłem na Mike'a przerażony, oszołomiony i cholera wie, co jeszcze. Ale on tak po prostu wziął książkę od fizyki i przeleciał szybko po jej stronach.

- Został nam ostatni temat, Lu. Dzisiaj będzie koniec naszych lekcji. Przeczytaj to o indukcji elektromagnetycznej.

Dał mi książkę i wskazał tekst, który mam przeczytać. Ten temat wydaje się dużo trudniejszy niż wszystkie wcześniej, ale dla całusów od Mike'a zrobię wszytko i postaram się tego nauczyć. Przeczytałem dany fragment, próbując zapamiętać wzory i oddałem podręcznik szatynowi.

- Jaka reguła określa kierunek prądu indukcyjnego? To jest proste, Lu.

- Reguła Lenza. - mruknąłem, będąc tego pewny jako jednej rzeczy z całego tematu o tej cholernej indukcji elektromagnetycznej.
Zamknąłem oczy, kiedy poczułem jego usta na swoich. Chłopak wstał z krzesła i wychylił się przez całą długość stołu, tak, aby móc ułożyć swoje ręce na moich policzkach.
Językiem lekko przejechał po mojej wardze, prosząc o pozwolenie. Wstałem, aby mieć do niego jeszcze bliżej.
Z każdą chwilą pogłębiał pocałunek, a mnie przechodziły dreszcze.
Moje ręce również znalazły się na jego policzkach, a jego natomiast zjechały w dół.
Szatyn wdrapał się na stół, po czym objął mnie nogami w pasie.
W tej chwili czułem się lepiej niż kiedykolwiek, miałem wrażenie, że jestem teraz najszczęśliwszym piętnastoletnim dzieciakiem na świecie. 

a/n: Dobry wieczór ^^

Czy tylko według mnie ten rozdział jest nieco kontrowersyjny...? Chociaż jeśli by inaczej na to spojrzał, tak na przykład z mojej strony, w najbliższej przyszłości będzie o wiele więcej takich, albo nawet bardziej kontrowersyjnych, rozdziałów. :) 

Swoją opinię o rozdziale możecie wyrazić pod #JSBff na Twitterze. Tak tylko przypominam ;) 

No to co, do soboty! :** A ja biorę się za inne zajęcia haha 

Lexie xx 




just a sex, bro; mukas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz