Lukas's point of view
Widoki za oknami samochodów za każdym razem zapierają dech w piersiach turystów, mnie jednak mało obchodziło to co działo się na zewnątrz.
Jednakże to wewnątrz mnie się coś działo. Serce biło szybko, ręce się trzęsły, a oddech stawał się coraz cięższy, przez nienaturalne kłucie w klatce piersiowej. Tak jakby ktoś zaciskał tam ostre szpony.
Chociaż mimo wszystko, nie jest to uczucie, którego nikt by nie znał. Atak paniki. Bardzo możliwe. W moim przypadku jest to niemal zaskakujące, ale cóż, bałem się. Nie, przepraszam, byłem przerażony.Samoloty. Coś co jednych ekscytuje, a innych przeraża. Ja należę do tej drugiej grupy. Może leciałem kilka razy, w tą czy w tamtą, ale nadal przerażała mnie myśl, że nagle mógłbym utonąć w oceanie. Tak po prostu spaść, bez względu na wszytko, bez możliwości jakiegokolwiek ratunku. Pod płaszczem przerażenia, tracąc zmysły i pierwszy raz od długiego czasu modląc się do miłościwego Boga. A potem bez śladu zniknąć w niebieskiej, zimnej cieczy. Krztusząc się wodą, która wpływa przez nos, zalewając płuca, powoli zabijając. W trakcie ogromnego przerażenia.
Wtedy nie miałoby znaczenia to, czy potrafię pływać, czy nie. Utonąłbym. Z ostatnią myślą, z myślą o Mike'u.
Moja ostatnia modlitwa byłaby z prośbą o szczęście dla niego. Moje ostatnie słowa obrazowywałyby moją miłość. I chociażby on miałby tego nie usłyszeć, nigdy, w wietrze będzie zawsze słychać moje nieme "kocham cię".Zza drzew wyłaniał się charakterystyczny budynek Frankfurt Airport, a mnie przeszły ciarki. Zaraz miałem wyjść z samochodu, wejść do terminalu i usiąść na tych niewygodnych krzesłach. A potem, potem miałem tylko wejść do samolotu. Do latającej metalowej puszki, uściślając.
Tato wziął swoje walizki, ja wziąłem swoje i tak ruszyliśmy, ja ze strachem, a on z pełnym spokojem.
Kiedy on usiadł normalnie na krześle, ja spocząłem na jednej z moich walizek. Może i robię mu wstyd, bo przecież to tak wysoko ustawiony biznesmen, ale wisi mi to. Naprawdę.
W kieszeni moich ulubionych czarnych spodni, miałem telefon. To nadal był ten potłuczony iPhone i ja nadal kochałem go jak własne dziecko. Wyciągnąłem go stamtąd i szybko odpisałem mamie na sms'a. Teraz zachciało się jej do mnie pisać, ale cóż. Zauważyła potęgę miłości, jaką stworzyliśmy razem z Mikiem, zauważyła to, że bez niego mnie nie ma, że załamałbym się gdyby jemu coś się stało. No więc skoro to zauważyła, to chciała mi pomóc. Prawda?
Czas nadchodził coraz szybciej, za chwilę musiałem tam wejść. Za chwilę musiałem opuścić mój ukochany kraj, Mike'a, mamę, wszystko co mam i miałem.
Przeszło przeze mnie dziwne uczucie, jakbym miał tutaj nigdy więcej nie wrócić.a/n: taa... rozdział miał być w sobotę... całkiem zapomniałam o tym, że mam go opublikować, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza
swoją drogą mam pytanie, jedzie ktoś z was na koncert Lukasa do Leipzig albo do Warszawy? Ewentualnie znacie kogoś, kto jedzie? Chciałabym wiedzieć, bo jeśli bym pojechała to chciałabym być tam z kimś, kogo 'znam' i kto mógłby mi wytłumaczyć na czym to wszystko polega, bo byłby to mój pierwszy koncert.
teraz tylko muszę czekać czy rodzice się zgodzą, żebym pojechała hah
Do następnego! xx

CZYTASZ
just a sex, bro; mukas
Fanfiction''To tylko seks, bro. Nie martw się.'' Gdyby to było tak łatwo powiedzieć. Najpierw będzie seks, potem zakochanie, a na końcu miłość, zapewne bez wzajemności, zakończona złamanym sercem. Ale czy na pewno? Lekkie fanfiction z wykorzystaniem w główny...