#10.2

128 20 19
                                    

Lukas's point of view

Josie okazała się być naprawdę ciekawą osobą. Opowiedziała mi dużo o sobie, a ja chłonąłem każde jej słowo. Musiałem przyznać, że ona i Jaden pasują do sobie każdym swoim elementem. Mimo tego jak bardzo się od siebie różnią. Są na swój sposób idealni, chociaż ideały nie istnieją.
Istnieją tylko te ideały, które są ideałami według nas samych. Jak według mnie Mike dla mnie, czy właśnie Josie dla Jadena.
Ekscytowało mnie każde ich spojrzenie na siebie z tą miłością w oczach, które zauważałem. Byli niesamowici.

Ale od tego wszystkiego zatęskniłem za pewnym chłopakiem. Za kimś, kto znaczy dla mnie naprawdę wiele. I choć nie znamy się długo, to z pewnością mógłbym powiedzieć, że go kocham. Co prawda mówiłem mu to już kilkadziesiąt razy, on mi również, ale to nigdy nie był ten magiczny moment, kiedy z uśmiechem na ustach i z duszą na ramieniu w jakimś pięknym miejscu, powiem mu, że jest dla mnie najważniejszy w całym moim życiu i że kocham go całym moim sercem.

Wyłączyłem się. Zagubiłem się w myślach, obawach i w rzeczach, o których podobno miałem pamiętać. Chciałem znać prawdę i mieć zaufanie do wszelkich ludzi i stworzeń na ziemi. Także do samych wytworów człowieka.

Kiedy Joseline pogrążyła się w rozmowie z Bojsenem ja sprawdzałem co napisał Mike. Zaparło mi dech w piersi. Nie widziałem czy powinienem się cieszyć, czy raczej płakać. Z jednej strony pragnąłem zobaczyć go jak najszybciej, ale z drugiej jednak uważałem to za czyste szaleństwo. Biłem się sam ze sobą, próbując znaleźć prawidłowe rozwiązanie.
Coś jak matematyka. Za każdym razem znalezienie prawidłowego rozwiązania jest bitwą z własną świadomością, a typowe "strzelanie" zamienia się w rosyjską ruletkę.
Wszystkie za i przeciw były na równi. Najlepiej byłoby, gdyby on wcale się stamtąd nie ruszał. Bałem się o niego.

- Coś się stało, Lu? - zapytała czarnowłosa, a ja odwróciłem się w jej stronę z uśmiechem, kiwając przecząco głową.

- Mike ma zamiar przylecieć? Już nie mogę się doczekać aż go spotkam. - ucieszył się blondyn, kiedy spojrzał na wyświetlacz mojego telefonu, gdzie miałem otwartą konwersację z Mikiem. Moja twarz zapewne pobladła. Nie chciałem, żeby Mike przylatywał do LA, nie chciałem, żeby cokolwiek się stało. Tato mógłby coś zrobić.

- Nie, Mike nie przylatuje. - wyłączyłem szybko telefon i schowałem go do tylnej kieszeni moich spodni, wstając.
Musiałem stąd wyjść póki nie chce wyciągać ze mnie więcej informacji i namawiać mnie na to, by Mike jednak przyleciał, poznał wszystkich pięciu idiotów i Joseline i spędził ze mną dużo czasu.

- Ja już muszę iść, nara. - krzyknąłem będąc już przy drzwiach. Oni odpowiedzieli mi tylko spojrzeniami pełnymi podejrzeń i nie małego rozbawienia moją postawą. 

a/n: czeeeść
ten rozdział to jeden z tych typowych rozdziałów bez sensu między jakimiś wydarzeniami, ale i tak zapytam... podoba się wam to?
swoją drogą, co tam u was? kto ma ferie tak jak ja a kto poszedł dzisiaj do szkoły?

okropnie mi się nudzi lol

ej, tak btw to jest tu ktoś kto tak samo jak ja ma obsesję na punkcie Mike'a i też ma ochotę razem z kimś się nim pozachwycać?

do następnego!

ps. nie sprawdzałam tego rozdziału bo publikuje na telefonie, więc mogą być błędy ok

just a sex, bro; mukas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz