Rozdział 10

750 27 0
                                    

   Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na idealnie zasłane łóżko . Wygodniej ułożyłam poduszki i sięgnęłam po Tuttiego. Trzymam go nad twarzą . Jakim cudem ten pluszaka jeszcze się

trzyma? Brązowe futerko ma dalej mięciutkie , ale niezliczoną już ilość razy przyszywała mu oczy i zmieniałam wstążkę na szyi. Zawsze ma ten sam kolor....Budzi we mnie wspomnienia.

Te dobre i te , o których wolałabym nie pamiętać, ale to mój pierwszy i jedyny miś. Mam już 17 lat , ale nadal z nim śpię. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa, chociaż od 10 lat nic wielkiego

mi nie zagraża. Kocham tego misia.... Jestem taka stara ,a jednak mam swoją ulubioną maskotkę i pewnie będę mieć tego misia póki się nie rozpadnie ze starości.

Od nieznany: Będziemy na kolacji. Wpadniemy o 18 /A

Nieznany ustawiono jako Alex

Ja: kurde , a już się cieszyłam że nie przyjdziesz

Alex: Nie przepuszczę takiej okazji

Ja: Niby jakiej?

Alex: Żeby moi bracia , poznęcali się nad kimś innym.

Ja: Jeju , a już myślałam że chcesz na mnie popatrzeć , albo coś.... - Boże , czemu ja to wysłałam?

Alex: Nie smuć się . Złość piękności szkodzi ,a ty nie masz czym grzeszyć.

Ja: o kurde jak miło...

Alex: Przecież tylko żartuje- nie odpisuje mu. Przecież dobrze wiem ,że nie wyglądam tak jak Kat , Chleo czy Julie

Alex: Jesteś śliczna , każdy ci to powie

Alex: Sky?? Jesteś?

Alex: Ej , no nie obrażaj się!

Alex: Co mam zrobić żebyś się już nie obrażała, śliczna?

Ja: Leć na Marsa i nie wracaj - uśmiechnęłam się do telefonu .

Alex : Załatw mi lot i rakietę to polecę XD

Ja: Wiesz co ? Wal się

Alex: Z tobą zawsze :*

Ja: Jesteś okropny....

Alex: Tak samo jak ty. Spadam , muszę się szykować do kolacji , na którą mnie zaprosiłaś

Ja: Nie zapraszałam cię ! To moja mama!

Alex: Wmawiaj sobie . Pa

Ja: Do zobaczenia zboczeńcu

Jezu , co za typ. Chyba załatwię mu ten lot na Marsa, będę mieć spokój. Ale z jednej strony to na kogo wtedy będę się patrzeć? Kurde, trudny wybór....

Przekręciłam się na prawy bok i przytuliłam się do Tuttiego. Spać mi się chce, a wstaliśmy o 14. Jeszcze ta kolacja....

-Mamo!

- Co?! - odkrzyknęła mi z dołu.

- Scottowie przyjdą o 18 !

- Okej! - krzyknęła i pewnie zaczęła robić jakieś mega trudne i pyszne dania. Mogłaby coś azjatyckiego albo włoskiego zrobić. Wszystko tylko nie hamburger albo jakiś inny fastfood. Pff co ja pieprzę.

Mama w życiu nie podałaby takiego syfu na kolacji na którą zaprosiła nowych sąsiadów. Nie mam ciły o tym teraz myśleć....Zamykam oczy i zapadam w jakiś płytki sen.

Leże sobie na plaży pod palmą , a z oddali dochodzi do mnie szum morza i słony zapach wody. Powoli wstaję z koca i zmierzam w stronę morza. Idę jego brzegiem , aż natrafiam na chłopak.

Odwraca się do mnie twarzą. Alex...Podchodzę do niego ,a on rozpościera swoje ramiona. Przytulam się do niego ,a później on pochyla się nade mną . Nasze usta dzieli już tylko centymetr....

- Sky! Wstawaj śpiochu! Za pół godziny przyjdą państwo Scott! - mama wtargnęła do mojego pokoju i wyrwała mnie z tego pięknego ..Pff okropnego ? Nie. Ooo dziwnego snu.

Przykrywam głowę poduszką i przyciągam bo siebie bliżej Tuttiego.

- Wstawaj leniu!- mama zdarła ze mnie kołdrę, a ja chcąc nie chcąc musiałam wstać. Nie dam rady spać bez kołdry czy koca, a nie daj Boże gdyby zabrakło Tuttiego. - Idź się szykuj bo wyglądasz

jak jakiś lump

- Jejku dzięki za komplementy

- Proszę bardzo - uśmiechnęła się szelmowsko . Włożyła ręce głęboko do kieszenie dresów i wyszła z mojego pokoju. I ludzie się dziwią skąd ja mam takie chamskie zachowania....I testy

" to rodzinne" albo " mam to po mamie" od razu nabiera sensu.

Wkroczyłam do swojej prywatnej łazienki w pokoju . Wrzuciłam ubrania do kosza na pranie i weszłam pod prysznic. Nie ma czasu na branie kąpieli, jeszcze utopiłabym się w tej wannie i co by było?

Tak , ludzkość odniosła by wielką stratę gdybym zginęła. Ustawiam wodę na idealną temperaturę i pozwalam żeby spływała po moim ciele. Opieram się rękami o czarne płytki i zamykam oczy.

Czemu gdy Alex mnie dotyka nie wpadam w histerię? Nie płacze , nie zaczynam się trząść i nie zachowuje się jak zaszczute zwierze. Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło. No nie licząc

Jacka , ale jego znam od zawsze. Muszę przetestować to czy jak jakiś inny chłopak mnie dotknie , to też nie będę panikować. Wszystko idzie sprawdzić....

Koniec tego rozmyślania.Biorę mój ulubiony żel morelowy i dokładnie szoruję swoje ciało. Myję włosy miętowym szamponem i zakręcam wodę. Szybko się wycieram i zabieram się za suszenie

moich gęstych włosów. O dziwo dość szybko się z tym uwijam i w samym ręczniku wchodzę do pokoju , a z zmierzam ku garderobie - Nawet się nie spodziewałam , że masz coś tak ładnego - pokazała mi wieszak z miętową prostą sukienką troszeczkę

rozkloszowaną na dole. Mmm ładna , dostałam ją na urodziny od Jacka. Już nieraz się przekonałam że ma dobry gust więc raczej nikt nie pomagał mu ją wybrać.

- Ubieram ją - zadecydowałam i wbiegłam do łazienki. Zostało mi 15 minut.

Dotyk || Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz