Rozdział 35

389 18 13
                                    

Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam. Nie chce z nikim rozmawiać... Jednak nie jest mi to dane i ktoś wchodzi do pokoju. Czuje ciężar po drugiej stronie łóżka i męskie perfumy. Josh..... 

- Kochanie...

- Nie kochaniuj mnie - odpowiedziałam wypranym z emocji głosem. 

- Proszę wysłuchaj mnie. Zrób to dla mnie i dla zaspokojenia swojej ciekawości. Zrozumiem jeżeli nie będziesz chciała mnie znać. - ostatnie zdanie trafiło prosto w moje serce. Zabolało... Odwracam się do niego twarzą w dalszym ciągu ściskając Tuttiego. Chłopak patrzy na misia i delikatnie się uśmiecha.

- No proszę , dalej go masz.

- Nie mogłam go wyrzucić. Zawsze przy mnie był .

- Pamiętasz jak ci go przyniosłem? - pyta.

-Jasne. Wydałeś wszystkie zaoszczędzone pieniądze na tego misia , a ja nie chciałam go przyjąć. Chciałam , żebyś go zwrócił i kupił za te pieniądze coś dla siebie.

- Ale nigdy tego nie zrobiłem..... - na chwilę zapadła cisza. Taka zwyczajna , niekrępująca .

- To opowiesz mi o co chodzi czy nie?

- Ach tak...Nigdy nie brałem narkotyków , nawet o tym nie myślałem. te sińce pod oczami były od niewyspania. 

- Mało kiedy byłeś w domu, a jak już byłeś to tylko spałeś. 

- Właśnie tak. Pracowałem. Gdzie się tylko dało w sklepach , hurtowniach , przy śmieciach , wszędzie. Chciałem zrobić coś pożytecznego. Zbierałem pieniądze , żebyście miały z mamą co jeść . Część z nich odkładałem , żebyśmy w końcu mogli uciec od ojca. Żebyście nie musiały już cierpieć. Ojciec brał mamie wszystkie pieniądze. Co do centa. Gdybym nie zarabiał wszyscy umarlibyśmy z głodu. - O Boże, nigdy nie myślałam że było aż tak źle. Z drugiej strony miałam tylko siedem lat , więc co ja mogłam wiedzieć o tym świecie? Wiele gówno. 

- A czemu....czemu okłamywaliście mnie - przerwałam żeby nabrać powietrza do płuc - że jesteś moim przyrodnim bratem?

- Nie mieliśmy wyboru.

- Zawsze jest wybór

- Wybraliśmy ten delikatniejszy , w sumie nie wiem czemu wymyśliliśmy to kłamstwo o przyrodnim bracie.

- Mów o co chodzi - naciskam 

- Okej , okej.... Nasi rodzice nigdy się nie kochali- ta informacja uderzyła mnie jak wiadro lodowatej wody. 

- Co? Jak to? Przecież zanim ojciec zaczął pić był idealny - Josh opatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.

- Sky... Bob on nie jest naszym ojcem - spadłam z łóżka.

- Że co?! - krzyknęłam , tak że pewnie słyszało nas całe osiedle. zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Kolejne kłamstwo.... Znowu kłamali. Po raz kolejny się na nich zawiodłam. Jak mogli to ukrywać? - Po tylu latach mi to mówisz!? Nie dało się wcześniej?!  Przez siedem lat byłam katowana przez obcego mężczyznę , o którym myślałam że jest moim ojcem! Znowu mnie okłamywaliście ! Przez tyle lat! - Dorwałam płótno leżące pod ścianą i rozdarłam je na strzępy. Z toaletki chwyciłam perfumy i rzuciłam nimi o ścianę - Nienawidzę was! Słyszysz? Nienawidzę was! - Wazon roztrzaskał się o obraz wiszący nad moim łóżkiem. Josh podniósł się z  łóżka i uwięził mnie w swoim uścisku. Zaczęłam bić go pięściami po piersi ale on ani drgnął. Ścisnął mnie mocniej. Zaczęłam wpadać w histerię. za ciasno... Tyle kłamstw , tyle lat oszukiwania... Moje całe życie to kłamstwo. 

Dotyk || Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz