Rozdział 14

7.1K 425 15
                                    

- Będę musiała iść na pieszo. - zaczęłam iść mając wrażenie, że ktoś mnie obserwóje. Czułam, że musze uważać. Nagle za mną pękła gałąź. To nie byłam ja.

Czemu takie, rzeczy muszą przydarzać mi się w lesie. Najpierw porwanie a teraz..... Postanowiłam się odwrócić, zrobiłam mały obrót. Za mną stał ogromny wilk. Sierść miał brązową tak samo jak oczy.Warczał i pokazywał zęby. Nie trzeba było być wielkim zoologiem aby wiedzieć, że ten wilk chce mnie zaatakować.

-Uciekasz czy będe miał łatwiejsze zadanie?-usłyszałam głos w głowie.

Bez zastanowienia zaczęłam uciekać. Biegłam jak najszybciej, ale kto by w takiej sytuacji biegł wolno.

Zauważyłam, że gdy poruszałam się drogą wilk jest co raz bliżej. Wbiegłam w las.

-No nie czemu?-był jeszcze bliżej, a ja nie mogłam uwierzyć- nie mogę się przemienić. Była bym wtedy o wiele szybsza. Nie zagrażałby mi tak jak teraz.

-O ktoś nie potrafi się przemieniać... W tym jeden-zero dla mnie.

Po tych słowach poczułam straszny ból. Wilkołak dogonił mnie i rzucił się na moje plecy raniąc je. Byłam już gotowa, że przegryzie mi kark lecz on uciekł. Złapałam swoje kolana i zwinęłam się w kłębek. To tak cholernie bolało. Nie miałam nawet siły go gonić, chciałam tylko leżeć.Nie płakałam, wziełam dwadzieścia wdechów. Jedną ręką przejechałam po plecach.

-Aaa auć, boli- Ale to i tak nie jest tak jak chwile temu bolało. Popatrzyłam na rękę, którą dotknęłam plecy. Była cała zakrwiawiona. Jedno co mnie zaniepokoiło to fakt, że krew nie jest czerwona. Jest taka bardziej niebieska, ludzie nie mają takiej krwi. Ale co ja mówie, ja nie jestem człowiekiem. Przez jakieś dziesięć minut wpatrywałam się w nią. Zazwyczaj to mdlałam na pobieranie krwi, a teraz patrze na krew ze skupieniem i niedowierzaniem. Muszę iść do domu pomyślałam. Wstałam ze skomlaniem i równym krokiem szłam do domu. Doszłam po jakiś dwudziestu minutach.

-Hej, Mamo!-myślałam, że nic nie zauważy nie chciałam jej nie pokoić. Ale jednak zapomniałam o podartych upraniach. Raniąc mi plecy wilkołak porwał mi bluzkę.

-O jezu Alice co ci się stało?-wzieła mnie pod ramię i usiadłyśmy na sławnej kanapie. Nie miałam ochoty zmyślać jakiejś bajeczki, że się przewruciłam czy coś, więc powiedziałam od razu.

-A więc tak uciekł mi autobus, więc poszłam na pieszo.....

Opowiedziałam całą zaistniałą historię gdy Madeline zadała pierwsze pytanie.

-Nie mogłaś się przemienić tak?

-No tak przecież mówiłam.-spojrzałam na nią a ona mówiła dalej.

-Pamiętasz z jakiego stada pochodzi tata. Tamte wilkołaki opanowały pewnie umiejętność odporności na zapach z czarnej lawendy. Dla ludzi jest to mało znana roślina, ale dla wilkołaków toksyczna. Pewnie wilk który cię gonił był cały w tym zapachu. A to osłabiło twoje zmysły.

Dziękuje za tyle miłych komentarzy. A to dla tych co jeszcze nie śpią. Przepraszam jakby były błędy ale mam z tym lekki problem nie długo wszystko sprawdzę. Dobranoc ❤❤

Naznaczona AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz