29.08.1942

3.6K 318 14
                                    

Coś strasznego zaczyna się dziać. Panuje jakaś zaraza, choroba. Mówią, że tyfus. Na miłość.. Właśnie na miłość kogo?.. 9 osób z baraku zabrano, w tym 2 żydowki. Chore trafiają do szpitali. Szpitale są dwa, dla żydów i dla reszty. Ze szpitala dla żydów jeszcze nikt nie wrócił.... Na razie się trzymam. Zachowuję pozory. Staram się, naprawdę się staram, jednak jak można zachować pozór czegokolwiek w starym pasiaku w dodaktu brudna i zniewolona. Cieszę się, że mój pasiak jest w miarę nowy, bo niektórzy dostawali swoje po zmarłych. Pełne wesz, śmierdzące ubrania. Dostaliśmy też jedną miskę, do której zalatwiamy swoje potrzeby i w której później spożywamy posiłek. W kokejce po obiad każdy chciałby być na końcu, bo jest najwieksza szansa, że dostanie się choć kawałek jakiegoś warzywa.

Teraz trochę o Janku. Dużo z nim rozmawiam. Dowiedziałam się, że został złapany podczas łapanki oraz, że ma tylko matkę i starszą siostrę, o których już od kilku miesięcy nie ma wieści. Zresztą nie on jedyny, ale staram się być dobrej myśli i mam nadzieję, że moim rodzicom nic nie jest. Pisze rzadko, bo nie mam już siły trzymać w ręce długopisu, poza tym robi się niebezpiecznie, często kontrolują nasz barak. Na szczęście nie potrafią polskiego, wiec na razie jestem bezpieczna, nie wiem tylko jak długo. Teraz idę spać, czuje się słabo. Obym tylko nie była chora, błagam choć o zdrowie, potrzebuję go.

Od aut. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i przepraszam, ze rozdziały są tak rzadko. Staram się pisać jak tylko mam chwilę czasu. :)

Wspomnienia z AuschwitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz