15.09.1942

3K 192 14
                                    

Janek ciągle chodzi jakby we śnie. Wciąż powtarza ,,Już niedługo,,. Właśnie, tylko niedługo co? Rozstrzelają go szwaby, rzuci się na druty, umrze z głodu? Sama nie wiem. Powoli zaczynam myśleć, że pomieszało mu rozum. Zapewne ma na myśli ucieczkę, jednak nie mówi nic wprost. Po prostu mówi w kółko ,,już niedługo,,. Dwa dni temu, podczas pracy w polu, skaleczył się w rękę kawałkiem szkła wygrzebanym z ziemi. Skwitował to swoim ulubionym powiedzeniem. ,,Już niedługo,,. Nie mam już w nim oparcia, choć w zasadzie w pewnym sensie jego słowa jakoś mnie leczą. Kiedy jestem przemęczona, głodna i brak mi sił powtarzam je sobie i jest mi choć trochę lepiej.
Ostatnio dużo myślę o tej ucieczce. Jest coś, co Janek chyba nie do końca przemyślał. Miamowicie, gdy ucieka ktoś z baraku,cały barak zostaje wytępiony. Czy on naprawdę chce brać odpowiedzialność za tych wszystkich ludzi? Z drugiej strony, czy on, upodlony jak zwierzę, zamknięty jak w klatce może być odpowiedzialny za kogokolwiek? Może Ci ludzie zostaną wszyscy spaleni, łącznie z nim, jeśli zdecyduje się tu zostać, a może ktoś ocaleje. Czy szansa na ocalenie jest warta ryzyka?.. Myślę nad tym, przecież jeśli zdecydowałabym sie z nim uciec naraziłabym swoje towarzyszki na śmierć. Choć nie znam ich długo, przeżywamy to razem. Każdy dba o siebie, ale ja.....zmiłuj się Panie...nie wiem co mam począć. Jestem....kim ja jestem, lub czym ja jestem? Nie wiem już. Może Janek coś wymyśli...choć zachowuje się jakby był pomylony...Może to chwilowe, może... Ostatnio zauważyłam, że dużo w w tym dzienniku słów: ,,może, chyba, nie wiem,, i choć straciłam wiarę ,,Boże i Panie,,....co się ze mną dzieje?......

Wspomnienia z AuschwitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz