30.10.1943

1K 71 2
                                    

Noc. Ssmański pies zawył, brzmiało to jakby wydany przez niego dźwięk poszybował w górę, przedarł się przez osłonę nocy i spadł wprost na moją klatkę piersiową przytwier8dzając mnie, tym samym do łóżka. Otępiałe kończyny odmawiają posłuszeństwa, oczy widzą obrazy, które przypominają mi o miejscu, w którym się znajduję. Nie mogę znieść tej bezsilności, nie mogę i nie chce już tak żyć.
Nad ranem dostaliśmy coś, co można nazwać śniadaniem i coś, co nazywano tu kawą. Codzienność, która wciąż dla mnie była obca. Dziś pracowałam na Kanadzie, nie była to ciężka praca, opróżnialiśmy walizki i ubrania więźniów w poszukiwaniu cennych przedmiotów. Natknęłam się na dokumenty pewnej żydówki, w kieszeni miała kilka swoich zdjęć z rodziną, wszystko to musieliśmy zniszczyć, jednak te zdjęcia mimo iż widziałam tysiące zdjęć, zapadną mi w pamięci. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, po prostu utkwiły w mojej głowie, choć nie widniało na nich nic nadzywczajnego.
Po zakończonej pracy wróciliśmy do baraku, nie lubię tu przebywać, na zewnątrz jest lepiej, mimo śmierci wokół mnie widzę więcej, niż 4 ściany  i  żywe trupy, trupy do których już od jakiegoś czasu sama należę. Gdyby istaniał jakiś sposób, droga ucieczki..gdyby tylko ktoś...
[Niewyraźne, zamazane słowa, brak dalszej części tekstu, brak dalszych kartek z pamiętnika, kolejny wpis 18 stycznia 1945r]

Wspomnienia z AuschwitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz