Rozdział dwunasty

5.6K 281 23
                                    

- Nie zniosę już więcej lekcji z tym gburem... - Westchnął Zabini siedząc na wtorkowych Eliksirach razem z Hermioną i Draconem. Oczywiście to nie był ten wtorek zaraz po wymierzeniu kary, lecz następny. Minął już tydzień ich odsiadki.

- Słuchaj, to dopiero połowa... od niedzieli mamy te głupie szlabany... ja już nie daję rady codziennie czyścić nowej kolumny z jego eliksirami... - Odparł blondyn.

- Chcę wam tylko przypomnieć przez kogo odrabiamy te szlabany i czyścimy klasy! - Mruknęła niezadowolona dziewczyna.

- Daj spokój, Mionka... Nie wypominaj mu ciągle tego. Zrobił źle, ale miał powód. - Odrzekł czarnoskóry puszczając oczko do brunetki, a stalowooki z uśmiechem mu przytaknął.

- Z resztą... nadal nie wierzę, że Wiewiórka po tej całej akcji z Thomasem nie odezwała się do nas nawet słowem. - Prychnął Diabeł.

Po skończonych lekcjach cała trójka udała się wspólnie na odrabianie szlabanu jaki czekał ich kolejny dzień. Profesor Snape zlecił im czyszczenie reszty zakurzonych fiolek z eliksirami, a potem ułożenie dwóch półek w kolejności alfabetycznej, a pozostałych według kolorów. Uczniowie natychmiastowo zabrali się do pracy nie chcąc tracić czasu. Woleli zrobić to teraz niż guzdrać się z tym po nocy.

- Wiecie co? Tak sobie myślę... może zrobić jakiś mały dowcipasek naszemu Severusowi, co? - Śmiał się Malfoy. Zabini od razu poparł jego pomysł, ale Gryfonka wyraziła sprzeciw.

- Oh, mało wam jeszcze problemów? Chcecie wkopać nas bardziej? Już i tak jesteś my w tym wszystkim aż potąd. - Pokazała ręką ponad swoją głową. - Nie zgadzam się na żadne żarty.

- Miooonkaaa.... no weź! Wyluzuj! To tylko mały, niewinny, uroczy, słodziutki dowcip. Przecież Wycierus się nie obrazi, no nie? - Zaśmiał się Diabeł.

- Może i się nie obrazi...- Wywróciła oczami. - Ale jestem pewna, że dobrze się to nie skończy.

- No co Ty, Granger... Tchórzysz? Mamusia Ci takich bzdetów na podpowiadała? - Śmiał się blondyn.

- Intuicja. - Spojrzała na niego wymownie. - I nie, nie tchórzę, Malfoy. W tym to chyba Ty się specjalizujesz, nie? Tchórzofretki tak mają. - Uniosła brwi dumnie, ale z delikatną pogardą.

- Jakoś nie gadałaś tak jak byłaś wielce przygnębiona, co? - Drwił arystokrata.

- Ej, ej... jeśli chcecie sobie porandkować w takiej gorącej atmosferze to ja z chęcią wpuszczę Cię, Hermi, do naszego dormitorium jak Smok będzie brał prysznic, co Ty na to? - Śmiał się szatyn.

- Nie, dzięki, Diable, ale nie lubię wymiotować z obrzydzenia. - Prychnęła uczennica.

- Chyba raczej mdleć z zachwytu. - Stalowooki wywrócił oczami.

- Ależ Ty pewny siebie... masz to po tatusiu? - Dziewczyna uśmiechnęła się cwanie, ale tą sprzeczkę zakończył Zabini.

- Może lepiej weźmy się do roboty, bo to wcale nie przyspiesza naszej pracy.. - I oboje z powrotem wrócili do zajęcia.

Po kilku godzinach ciężkiej roboty, kiedy Hermiona nadal układała dosadnie wywaru w buteleczkach, Blasie krzyknął.

- Eureka! Udało mi się!

- Co Ci się udało? - Spytała zaciekawiona Gryfonka.

- Zrobiłem ten napój dla Snape'a. - Śmiał się. Dziewczyna słysząc to zmarszczyła brwi. Nie wiedziała czy udusić go za to, że nie pracował, czy za to, że zrobił ten dziwaczny eliksir dla ich uziemiciela.

- Oooo, stary! - Podszedł do nich Draco. - Jak Ci się to udało?

- Dzięki, Malfoy, że podzielasz mój entuzjazm. - Mruknęła poirytowana Hermiona.

- No wiesz, to nie było trudne. - Zaczął czarnoskóry. - Zmieszałem eliksir szczęścia z Amortencją i stwierdziłem, że doleję tego do czekoladek, które podrzucę Wycierusowi jutro z rana. Podpiszę, że są od McGonagall. - Śmiał się cicho.

- Na Salazara, jesteś geniuszem. - Rechotał blondyn, a Gryfonka zrezygnowała z ponaglania ich do pracy i po prostu przysiadła na krześle i patrzyła na nich z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.

- Co ja się z nimi mam... - Szepnęła do siebie uśmiechając się delikatnie w duszy, bo mimo to była wdzięczna za takich przyjaciół.

*

- Severusie, proszę, abyś udał się teraz do swojej sali i tam czekał na lekcje! - Odparła rozkazującym tonem dyrektorka Hogwartu.

- Oh, Minerwo... wiesz przecież, że skazywanie mnie na bycie bez Twojej obecności, to grzech... - Mruczał zakochany mistrz Eliksirów.

Hermiona, Draco i Blaise słysząc to prawie nie poumierali ze śmiechu. Brzuchy ich bolały, ale mimo to wysłuchali całej ich rozmowy, aż McGonagall nie wygoniła Snape'a z sali Transmutacji. Uczniowie po tym incydencie rozeszli się na swoje zajęcia. Miona pokierowała się na lekcję Wróżbiarstwa. Usiadła przy stoliku razem z Harrym i Ronem i opowiedziała im o tym co Smok i Diabeł zrobili nauczycielowi Eliksirów. Nie wspomniała im jeszcze ani razu o szlabanie i karze, którą odpracowywała już ponad tydzień.

- Matko, Herm... nie wiedziałem, że oni chwalą Ci się takimi rzeczami... z resztą Ty im na to pozwoliłaś? - Śmiał się Weasley.

- Jesteśmy przyjaciółmi, a poza tym to ja nie miałam nic do gadania. Zrobili co chcieli i oby to nie skończyło się źle. - Zaśmiała się dziewczyna.

- Miona, co powiesz na mały wypad do Hagrida dzisiaj po lekcjach? Dawno u niego nie byliśmy i w sumie przydałyby się małe odwiedziny, co? - Uśmiechnął się Wybraniec.

- Tak, ja.... - Odparła uradowana, ale po chwili przypomniała sobie co robi po skończonych zajęciach. Wolała nie nie przychodzić, bo dzisiaj jakoś wyjątkowo bała się reakcji McGonagall na jej nieobecność podczas kary. - Znaczy, wiecie z chęcią bym się wybrała, ale... no... muszę się uczyć, tak. Wiecie, OWuTeMy i tak dalej... - Śmiała się zakłopotana Gryfonka.

- Na pewno...? Znaczy, nie żebym Ci nie wierzył, ale... - Zaczął rudzielec, ale do klasy weszli wtedy Draco i Blaise. Cała sala zwróciła swoje oczy na nich odrywając się od tego co robili. Dziewczyny wzdychały na widok Ślizgonów, ale oni nie zwracając na nie uwagi podeszli do profesor Trelawney, powiedzieli coś szeptem, a ona pokiwała tylko głową i zawołała swoim przeraźliwym głosem.

- Hermiona... Hermiona Granger, możesz wyjść z lekcji! - Brunetka spojrzała na nauczycielkę z wytrzeszczonymi oczami, a potem na kolegów z domu węża. Zabini dał jej znak głową, żeby się spakowała. Dziewczyna zrobiła jak jej kazano, spojrzała przerażona na Harry'ego i Rona i wyszła z klasy w towarzystwie czarnoskórego i blondyna.

Kiedy byli już na tyle daleko, że nikt z sali ich nie słyszał, uczennica odezwała się.

- Co wy sobie myślicie?! Ja miałam lekcje, gdzie mnie prowadzicie? - Zmarszczyła brwi poirytowana.

- Uspokój się, Granger... nasz zakochany Wycierusek zażyczył sobie sprzątanie klasy z Eliksirami o kilka godzin wcześniej, bo wieczorem ma zamiar iść do swojej wybranki w odwiedziny. - Śmiał się cicho arystokrata.

- Oh, jesteście podli... zrobiliście mu takie coś, a on nawet nie jest w stanie temu zapobiec... - Mruczała.

- No to co? Nawet jeśli to przejdzie mu jakoś w trakcie ich spotkania... bez nerwów, to go nie zabije. - Odpowiedział.

Po chwili weszli do klasy i zauważyli śpiącego profesora Snape'a na krzesełku przy biurku. Wycofali się próbując opanować śmiech.

- Okej... w takim razie mamy wolne. - Szeptał Zabini.

- Idziemy trochę polatać? - Uśmiechnął się stalowooki, a przyjaciel mu przytaknął. Hermiona zmarszczyła brwi i spojrzała wymownie na chłopaków.

- Mnie nikt o zdanie nie spyta, co?

- Oj, Hermiś, będzie fajnie. - Szeptał czarnoskóry uśmiechając się i całą trójką, zgodnie z ustalonym planem udała się na boisko do Quidditcha.

I CAN MAKE YOU MINE | DRAMIONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz