Rozdział piąty

7.7K 390 115
                                    

- Mówiłem, żeby tego nie robić... Głupia szlama  na pewno się już domyśla. - Warknął.

- No mówiłeś i co z tego? Ta McIdiotka i tak już wie, że ktoś ją otruł. Teraz możemy tylko czekać, aż dowiedzą się, że to my. - Odezwał się cieńszy głos.

- Daj spokój. Nikt się nie dowie. Możemy kogoś wrobić, albo po prostu udawać, że to nie my. - Wywrócił oczami. - Zapomnijmy o tym jak na razie. Nikomu nic nie mów, może ujdzie nam to na sucho...

*

Kiedy Herm się obudziła czuła straszny ból w nodze. Wiedziała, że kość się zrosła, ale mimo to nadal przeszywał ją nieprzyjemny ból. Po jeszcze kilku dniach leżenia w skrzydle szpitalnym, zażywania leków przeciwbólowych i robienia okładów na kostkę, pani Pomfrey ją wypuściła. Hermiona dostała kule na tydzień, aby jeszcze nie nadwyrężać kości, a stopniowo je rozruszać. Poszła do swojego dormitorium, ale po drodze spotkała Blaise'a Zabiniego.

- Mionka! - Chłopak podbiegł do niej i wziął ją w objęcia. - Słyszałem o otruciu... domyślasz się kto to mógł być? - Odrzekł zaraz po odstawieniu dziewczyny na miejsce.

- Nie... i myślę, że jak na razie się nie dowiemy, ale można by to było sprawdzić... wystarczy przepytać wszystkie osoby, które były wtedy u mnie i...

- Ah, na to nie licz. Pamiętasz każdego? - Przerwał jej szatyn. - Każdego kto przyszedł do Ciebie z prezentem? Z resztą, nawet jeśli pamiętasz, to ta osoba nie musiała przychodzić w odwiedziny kiedy o tym wiedziałaś. Przecież mogła przyjść kiedy spałaś.

- Racja... masz rację. - Westchnęła zrezygnowana. - Myślisz, że powinnam się poddać?

- Nie. Jasne, że nie. Tego nie powiedziałem, ale myślę, że na razie nie masz po co zaprzątać sobie tym głowy. Z czasem ktoś się przyzna, albo znajdą sprawcę.

- Brzmi groźnie. - Zaśmiała się.

- Wpadniesz dzisiaj do nas na trening? - Spytał.

- Nie chcę być nieuprzejma, ale nie. Wątpię, że doczłapałam się na stadion i z powrotem z tym. - Pokazała kule i się zaśmiała. Chłopak uśmiechnął się podejrzanie.

- Nikt nie powiedział, że musisz tam iść.

- Co Ty masz.... O nie, nie, nie. Mówię nie, Blaise. Nigdzie nie lecę na miotle. Ja się boję! - Fuknęła brunetka.

- A ze Smokiem to leciałaś, co? - Poruszył brwiami.

- To był wyjątek. Założyliśmy się, a nieładnie jest nie trzymać się reguł zakładu. - Uniosła brwi dumnie.

- Na pewno chodziło o zakład, Mionka? - Zaśmiał się.

- Tak, a niby o co miało chodzić? - Gryfonka zmarszczyła czoło. - Ty chyba nie myślisz... - Zaczęła, a po chwili chłopak uśmiechając się pokiwał głową. - Zabini, co Ty masz w tej głowie? - Zaśmiała się.

- Ja po prostu myślę realnie. Przychodzisz na trening i bez gadania.

- Nie przesadzaj, Ty w ogóle nie myślisz. - Pokręciła głową brunetka i oboje zaczęli się śmiać.

*

Z racji, że dzisiaj był piątek Hermiona miała lekcje ze Ślizgonami. Udało jej się dotrzeć dopiero na trzecią lekcję, ponieważ miała trudności trzymaniem książek i kul naraz. Kilka razy wszystko jej wypadło, a raz nawet sama upadła, ale woźny, Pan Filch pomógł jej wstać i przedostać się bezpiecznie do klasy profesora Binnsa. W planie miała aktualnie Historię Magii, Transmutację i kończyła Zielarstwem.

I CAN MAKE YOU MINE | DRAMIONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz