Rozdział drugi

11.9K 463 157
                                    

- Malfoy... chce... co? Czekaj, nie rozumiem. - Odrzekła lekko zdenerwowana i zestresowana tym wszystkim dziewczyna.

- Właśnie, co?! - Zezłościł się Ron, który właśnie zleciał na boisko. Trzymał swoją miotłę w ręce.

- Oh, no tak, zapomniałem, że ty Weasley jesteś najgłupszy w tej szkole. Czego nie zrozumiałeś, czopku? - Zaśmiał się wrednie Malfoy, a rudy zacisnął dłoń na trzonku miotły ze złości. - Wygraliśmy mecz, no więc zakład też, a zgodnie z zasadami mogę wybrać osobę z Gryffindoru i się z nią zaprzyjaźnić.

- I wybrałeś właśnie ją?! - Ron aż kipiał ze złości.

- A co, zabronisz mi? Podobno już nie jesteście razem, więc czemu się wtrącasz?- Blondyn wywrócił oczami, objął w talii dziewczynę i przyciągnął do siebie. Wtedy Hermiona poczuła coś dziwnego. Malfoy miał wyjątkowo duże i silne ręce, a objął ją dość pewnie. - Granger, idziemy. - Uśmiechnął się, a potem spojrzał na Rona i puścił mu oczko. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale Draco trzymał ją na tyle mocno, żeby nie mogła się od niego odsunąć. Chłopak poszedł razem z gryfonką w stronę zamku, a kiedy byli już na błoniach puścił ją.

- Na brodę Merlina, czy ten Weasley nie potrafi siedzieć cicho? Gdyby nie jego niewyparzony jęzor nie musiałbym Cię dotykać, ani z czasem palić ubrań.. - Prychnął oburzony.

- Słuchaj, Malfoy. Ja się na to nie pisałam. Nie błagałam na kolanach żebyś wybrał mnie, rozumiesz? Więc nie miej do mnie pretensji ty mała, wredna fretko! - Prawie krzyknęła poirytowana brunetka.

- Oh, Granger, nie tak ostro, bo jeszcze się popłaczę! Przez czas nieokreślony mamy się zaprzyjaźnić, więc bądź łaskawa się tak szybko nie irytować, a ja spróbuję trzymać Cię na dystans. - Zaśmiał się chłopak. Rozeźlona gryfonka zatrzymała się, a razem z nią Draco. Uczennica domu lwa przyłożyła mu do gardła różdżkę i zmarszczyła brwi patrząc na niego.

- Ciesz się wygraną tego durnego zakładu, ale mnie daj już spokój, okej? - Syknęła, obróciła się na pięcie i przyspieszyła kroku. Po chwili zalazła się już w zamku.

*

Pod koniec dnia, na Zielarstwie, które Gryfoni mieli ze Ślizgonami na szczęście Hermiony nie było Malfoy'a. Na Wróżbiarstwie i Eliksirach również.

- Granger. Pozwól, no tu... do mnie. - Powiedział profesor Snape, kiedy gryfonka wychodziła już z klasy.

- Słucham, panie profesorze? - Podeszła do nauczyciela.

- Czy spotkałaś może gdzieś na korytarzu profesor McGonagall? - Zapytał nadzwyczaj spokojnie mężczyzna.

- Um, nie... mam jej coś dostarczyć? Ona pewnie siedzi w swoim gabinecie...

- Nie o to mi chodzi, Granger. Profesor McGonagall miała Ci tylko przekazać, że jako osoba z najlepszymi stopniami w swojej klasie... - Słychać było, że te słowa ledwo wychodziły mu z ust. - Powinnaś udzielać korepetycji oraz pomagać osobom z gorszymi wynikami...

- W porządku. - Uśmiechnęła się promiennie. - Komu miałabym udzielać tych lekcji?

- W mojej klasie jest kilka takich osób. Myślałem o panu Zabini'm i Malfoy'u. Oboje nie uczą się najlepiej, a ostatnio zaniedbali naukę. - Odparł smętnie nauczyciel. - Nie były by to do końca takie lekcje, jakie zapewne sobie pani wyobraża. Panno Granger. - Dziewczyna nie wiedziała czy w tym momencie powinna udusić siebie, Snape'a czy któregoś z tych dwóch idiotów.

- Czyli.. o jakie pomoce naukowe chodzi? - Wydusiła z siebie zaciskając pięści pod rękawem szaty i na książkach, które trzymała.

- Opiekunka Twojego domu stwierdziła, że lepiej jeśli będzie to nauka na bieżąco.

I CAN MAKE YOU MINE | DRAMIONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz