Rozdział dziewiętnasty

4.9K 264 56
                                    

Następnego dnia kiedy Blaise się obudził, a Draco jeszcze spał wziął Hermionę na ręce i wyszedł razem z nią z pokoju.

- Mionka... ej, Mionka. - Szeptał. - Obudź się.. już ranek.. - Czarnoskóry delikatnie próbował wybudzić brunetkę i kiedy już wstała postawił ją na nogi i odprowadził, aż pod przejście przez dziurę za obrazem.

- Dziękuję, Diable... nie musiałeś. - Odparła z uśmiechem, a on odpowiedział jej tym samym.

- Nie ma problemu, Hermisiu, dla przyszłej dziewczyny Smoka - wszystko. - Zaśmiał się i wrócił do swojego pokoju wspólnego.

*

Dzień mijał Hermionie naprawdę szybko. Wszyscy rozmawiali z nią na temat wczorajszego ataku, ale nie przeszkadzała jej ciekawość innych uczniów. Chętnie opowiadała im wydarzenia z poprzedniego wieczoru, a oni słuchali z wielkim podziwem odwagi Gryfonki. Kiedy rozmawiała z samym Justynem ten zachowywał się dość dziwnie. Mówił Hermionie, że ma wrażenie jakby to Draco napuścił na niego tego śmierciożercę. Dziewczyna oczywiście natychmiastowo zaprotestowała i próbowała wybić tą głupią hipotezę z głowy Puchona, ale jak później się okazało trzy czwarte szkoły uważa tak samo. Miona postanowiła, że pójdzie po oskarżanego Ślizgona i wyjaśni z nim tą całą prawdę. Wybrała się z nim do gospody Pod Świńskim Łbem, a na szczęście nie była ona przy głównej ulicy w Hogsmeade i uczniowie raczej tam nie zaglądali, więc mieli pewność, że tam nikt ich nie podsłucha.

Minęli sklep Zonka, potem pocztę i skręcili w boczną uliczkę, na końcu której znajdowała się mała gospoda. Nad drzwiami wisiała na pordzewiałej ramie nadgryziona zębem czasu tarcza z wymalowanym ja niej łbem dzikiej świni, z którego ściekała krew na białe płótno. Tarcza skrzypiała żałośnie na wietrze. Para zawahała się przed drzwiami.

- Wchodzimy. - Powiedział Draco stanowczo, a Hermiona nieco nerwowa weszła tuż za nim trzymając się jego rękawa.

Wnętrze w niczym nie przypominało pubu Pod Trzema Miotłami, którego obszerna sala balowa sprawiała wrażenie przytulnej i czystej. Bar gospody Pod Świńskim Łbem składał się z jednego małego, obskurnego i bardzo brudnego pomieszczenia, cuchnącego czymś, co przypominało starego capa. Okna w wykuszach ledwo przepuszczały światło dzienne do wnętrza, oświetlonego ogarkami świec, jarzących się na grubo ociosanych stołach. Podłoga na pierwszy rzut oka wyglądała jak klepisko i dopiero kiedy Draco na niej stanął, pojął, że była kamienna, tyle, że pokryta grubą warstwą nagromadzonego od wieków brudu. Co dziwne przy kontuarze stał mężczyzna, który miał całą głowę owiniętą brudnymi, szarymi bandażami, ze szparą na usta, przez którą wlewał w siebie szklanice jakiejś dymiącej substancji. Przy jednym z okien siedziały dwie zakapturzone postacie, które można by uznać za dementorów, gdyby nie fakt, że rozmawiały z mocnym akcentem z Yorkshire.

Draco i Hermiona usiedli na tyle gospody i kiedy podszedł do nich barman, Ślizgon zamówił dla siebie Ognistą Whisky, a Gryfonka kremowe piwo. Nie miała ochoty na mocniejszy alkohol, bo przyszła tutaj poważnie porozmawiać.

- Słuchaj, Draco... bo wiesz.. wszyscy mnie dzisiaj męczą z tą wczorajszą sytuacją...

- I co w związku z tym? - Spojrzał na nią popijając swoje whisky.

- Chodzi o to, że oni zaczynają wymyślać sobie, że to ktoś polecił temu śmierciożercy zabić Justyna no i mnie.. - Westchnęła.

- O to chodzi? - Zaśmiał się cicho. - Daj spokój, nie przejmuj się takimi bzdurami...

- Nie... posłuchaj mnie. Draco, oni oskarżają Ciebie. - Spojrzała mu w oczy lekko przybita.

- Co? Granger, nie opowiadaj takich...

I CAN MAKE YOU MINE | DRAMIONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz